Stocznia Szczecińska - napięcie rośnie
Związkowcy ze Stoczni Szczecińskiej uważają, że minister gospodarki Jacek Piechota ponosi odpowiedzialność za ewentualny wybuch społeczny w stoczni oraz za przeciągające się
negocjacje z bankami w sprawie kredytu.
11.05.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
W sobotę pięć działających w Stoczni Szczecińskiej Porta Holding SA organizacji związkowych wystosowało list do ministra gospodarki Jacka Piechoty dotyczący sytuacji w firmie.
W związku z krytyczną sytuacją w Stoczni Szczecińskiej grożącej społecznym wybuchem, za którego skutki będzie Pan również odpowiedzialny, prosimy o natychmiastowe spotkania ze związkami działającymi w Stoczni Szczecińskiej SA. Jesteśmy przekonani, że przeciągające się negocjacje z bankami o pomoc dla stoczni, są wynikiem także Pana działania jako członka rządu RP - napisali związkowcy.
Od 4 marca br. sześć tysięcy pracowników stoczniowego holdingu, w skład którego wchodzi około 30 spółek, przebywa na płatnym przestoju. Prawie pół roku stocznia negocjuje z bankami- wierzycielami udzielenie kredytu. W październiku ub. r. Stocznia Szczecińska utraciła płynność finansową.
W połowie kwietnia pracownikom stoczni wypłacono zaległe wynagrodzenie za luty dzięki uruchomieniu zaliczki armatorskiej złożonej w jednym z hamburskich banków. Bank zgodził się ją uruchomić na potrzeby stoczni pod gwarancje udzielone przez Korporację Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. Miesięczne wydatki stoczni na same pensje to ok. 26 mln zł. W piątek Piechota powiedział, że decydujące spotkanie, co do przyszłości Stoczni Szczecińskiej SA między przedstawicielami zarządu firmy a bankami-wierzycielami odbędzie się we wtorek w Warszawie.
Jeżeli banki ocenią, że mają zagwarantowany wpływ na to, na co zostaną wykorzystane pieniądze z udzielonych kredytów, uruchomione zostanie wsparcie, co do którego rząd już zdecydował - powiedział w piątek Piechota. (reb)