Steinbach nie rezygnuje z centrum wypędzonych
Przewodnicząca Niemieckiego Związku
Wypędzonych (BdV) Erika Steinbach zaprzeczyła w wywiadzie dla dziennika "Die Welt", jakoby zmieniła poglądy na temat Centrum przeciwko Wypędzeniom.
Szefowa BdV określiła jako "nieporozumienie" informacje prasowe,
według których kierownictwo nad tworzoną przez nią od pięciu lat
placówką miałaby przejąć "nadrzędna (prawno-publiczna) fundacja".
03.11.2005 | aktual.: 03.11.2005 10:26
"Zaproponowałam, by skupić pod dachem nowej fundacji, z kapitałem z budżetu centralnego, instytucje wypędzonych, które wspierane są przez rząd federalny, np. Centralne Muzeum Naddunajsko-Szwabskie, Muzeum Krajowe Prus Wschodnich i BdV oraz 'Centrum przeciwko Wypędzeniom'. Nie oznaczałoby to jednak zniesienia samodzielności tych fundacji" - wyjaśniła Steinbach w wywiadzie dla "Die Welt".
Dodała, że celem propozycji miałoby być "odchudzenie państwa", czyli oszczędności. Placówki ziomkostw wspierane są obecnie finansowo z różnych źródeł, m.in. przez ministerstwo spraw wewnętrznych oraz urząd ministra stanu ds. kultury i mediów.
Szefowa BdV podkreśliła, że fundacja "Centrum przeciwko Wypędzeniom" finansowała dotychczas swoją działalność z własnych środków - "z datków ofiar". "Problem wypędzeń jest jednak częścią ogólnoniemieckiej tożsamości. Musimy zapytać samych siebie, kim jesteśmy i skąd przychodzimy" - uważa Steinbach. Jej zdaniem stworzenie ram dla refleksji o przeszłości należy do zadań państwa.
Pytana, dlaczego przeciwna jest udziałowi polskich i czeskich instytucji, Steinbach wyjaśniła, że jej fundacja jest placówką niemiecką - "niemieckie środki finansowe (przeznaczone) na niemieckie instytucje".
Zastrzegła, że nie jest przeciwna innym formom udziału przedstawicieli krajów sąsiednich. Podkreśliła, że w radzie naukowej Centrum przeciwko Wypędzeniom zasiadają naukowcy z Izraela, USA, Czech i Serbii. "Istnieje także zaproszenie dla Polski, lecz obecnie naukowcy nie mają tam odwagi do współpracy. Poddawani są olbrzymiej presji" - powiedziała Steinbach.
Szefowa BdV przyznała, że martwi się z powodu nowego polskiego rządu. "Już widać, że nowy polski prezydent szuka większości w prawicowym kącie. W Niemczech taka partia zostałaby oczywiście napiętnowana. Nie mieszamy się do tego, ale nie sądzę, aby sytuacja stała się łatwiejsza" - zauważyła.
Pytana o powody angażowania się na rzecz wypędzonych, choć jej ojciec pochodził z Hanau w Hesji, a matka z Bremy, Steinbach odpowiedziała: "Z pokolenia meżczyzn w wieku mego ojca wszyscy byli żołnierzami. Podczas dyskusji w Polsce o odpowiedzialności za rodzinę miałam szczęście, że mój ojciec służył w Luftwaffe. (Prasa w Polsce pisała w 2000 r., że ojciec Steinbach był oficerem niemieckiej armii okupacyjnej). Moi rodzice poznali się i zakochali Rahmel (Rumii) w Prusach Zachodnich. Rodzina ze strony ojca pochodziła ze Śląska" - wyjaśniła Steinbach.
Jacek Lepiarz