Stefan Niesiołowski: rozpętują piekło, że pobiłem dziennikarkę
PiS-owscy propagandziści kłamią, że pobiłem Ewę Stankiewicz i zdemolowałem jej kamerę. - powiedział w rozmowie z dziennikiem "Polska The Times" Stefan Niesiołowski tłumacząc piątkowe zajście przed sejmem. Poseł PO przyznał, że słowo "won", którego użył wobec dziennikarki, "może było za ostre".
W serwisie Youtube można zobaczyć nagranie z piątkowej blokady sejmu przez związkowców "Solidarności", którzy nie chcieli wypuścić z budynku posłów głosujących za ustawą emerytalną. Podczas blokady dokumentalistka Ewa Stankiewicz filmowała posła PO Stefana Niesiołowskiego wbrew jego woli. "Won stąd" - rzucił Niesiołowski do Stankiewicz i odepchnął kamerę. ( Więcej na ten temat: Stefan Niesiołowski zaatakował przed sejmem dokumentalistkę Ewę Stankiewicz )
- Po 20 minutach natrętnego chodzenia wokół mnie, kiedy mi tą kamerą mało zębów nie wybiła, bo trzymała mi ją przy twarzy, ręką odsunąłem tę kamerę, a kolega narzucił na nią marynarkę. I tyle. (...) Piekło jakieś rozpętują, że pobiłem dziennikarkę - opowiada "Polsce" Niesiołowski.
Poseł PO ironizuje, że "filmik Stankiewicz jest tak samo wiarygodny jak jej film na temat katastrofy smoleńskiej". Przyznaje jednak, że słowo "won" - jak mówi - "może było za ostre". - No, ale przepraszam bardzo, ludzie, którzy oskarżają prezydenta, oskarżają premiera o to, że są mordercami, zdrajcami, to - muszę powiedzieć - ci ludzie są niezwykle czuli na swoim punkcie - tłumaczy.
Niesiołowski odniósł się również do informacji o tym, że PiS złoży wniosek do prokuratury w sprawie napaści na dziennikarkę. - No, to dobrze. Niech składają. Bardzo dobrze - puentuje Niesiołowski.
Zajście przed sejmem komentuje też w "Gazecie Polskiej Codziennie" Ewa Stankiewicz. - Poseł Niesiołowski najwyraźniej nie panuje nad swoimi reakcjami i jest mi go nawet szkoda. Ludzie z jego środowiska odciągali go, usiłowali uspokoić. Jestem przekonana, że bali się, iż on zrobił coś nieprzewidywalnego, że posunie się jeszcze dalej - opowiada dziennikarka. Zaznacza, że groźne dla wolności słowa wydaje jej się przeświadczenie posła, że może sobie wybierać dziennikarzy i pytania, na które chciałby odpowiedzieć.