PolskaStefan Meller: wydajemy ciężkie miliony na żołnierzy w Iraku

Stefan Meller: wydajemy ciężkie miliony na żołnierzy w Iraku

(RadioZet)

Stefan Meller: wydajemy ciężkie miliony na żołnierzy w Iraku
Źródło zdjęć: © RadioZet

Obraz

Gościem Radia ZET jest Stefan Meller, minister spraw zagranicznych. Wita Monika Olejnik, dzień dobry. Dzień dobry. Panie ministrze, prawdopodobnie zostajemy w Iraku, za co zostaniemy w Iraku? Rozumiem że, to jest takie pytanie, coś za coś? Kupieckie, tak. Nie, ja bym tak sprawy nie stawiał. Zdecydowanie. Są dwa porządki myślenia o Iraku, w takiej płaszczyźnie zawężonej i w płaszczyźnie szerszej. Ja właśnie wracam z Waszyngtonu, przedwczoraj miałem właśnie rozmowy m.in. na ten temat. Nie do końca szczegółowe, ale jednak na ten temat. Pierwszy porządek myślenia, to nasza obecność w Iraku i – to będzie brzmiało dosyć banalnie, ale nie ma innego wyjścia – myśmy do Iraku poszli po to, żeby być z Amerykanami wespół, pod hasłem, że wspólnie idziemy z tego samego powodu, wtedy oczywiście dominowały informacje, które nie do końca się sprawdziły... Bardzo się nie sprawdziły te informacje. Tak, ale została rzecz podstawowa, czyli dyktatura Saddama, porządkowanie sytuacji w regionie, próba potem budowanie demokracji i
tego trzeba się już było trzymać do końca. Nie sposób tego zostawić, zwłaszcza, że to groziło destabilizacją całego regionu. Panie ministrze, zgodnie z rezolucją ONZ mieliśmy zostać do końca tego roku w Iraku, i co dalej? Przejdźmy teraz do współczesności. Zmieniła się rzecz podstawowa, czyli właściwość naszych oddziałów w Iraku, które teraz nie są już oddziałami zbrojnymi, nie są już oddziałami frontowymi. Nasza misja w Iraku zamieniła się w szkolenie wojsk irackich, wydaje mi się to logiczne, jeżeli zostajemy na miejscu i zgodnie z celem podstawowym misji, szkolimy Irakijczyków tak, by potem sobie sami zapewnili bezpieczeństwo. Ale minister obrony, Radek Sikorski, miał listę życzeń, kiedy był w Waszyngtonie. To prawda, właśnie do tego przechodzę, Drugi porządek myślenia jest taki i nakłada się na ten pierwszy na zasadzie równoległej. W ramach stosunków dwustronnych ze Stanami Zjednoczonymi, jest m.in. program wspieranie modernizacji armii polskiej i w ramach tego programu życzenia, które objawił pan
minister Sikorski są zupełnie naturalne. Powstaje zbitka, to prawda, bo w tym samym czasie mamy decyzję nt. pozostawania w Iraku, mamy rozmowy dotyczące organizacji naszych wojsk. Ja pojechałem po panu ministrze Sikorskim dwa tygodnie później i mówiłem o tym samym. Jeśli się obserwuje rzecz z zewnątrz, słyszy rozmowy, no to może wyglądać na jednoczesne poruszanie obu wątków i w konsekwencji, jako puenta, może wyjść przekonanie, że oto Irak za pomoc w modernizacji. To nawet byłoby naturalne, panie ministrze. Z jednej strony oczekujemy, żebyśmy mogli np. dzierżawić pola naftowe w Iraku, żebyśmy mogli jakoś uczestniczyć w tym procesie naftowym, z drugiej strony oczekujemy pomocy militarnej od Stanów, oczekujemy, że być może będą montownie Hammerów w Polsce, itd., itd. Tak jest. Trudno, żeby tylko było nasze serce, potrzeby też mamy. To jest naturalne, ale to tak, czy inaczej wpisuje się w program modernizacji armii polskiej. Nie ma w tym żadnej niestosownej rzeczy, w końcu wydajemy pewne kwoty, ciężkie miliony
związane z pobytem naszych wojsk w Iraku i takim perspektywicznym myśleniu, można założyć, że te pieniądze, czy też sprzęt, który przyjdą, w ramach dwustronnych umów, będą rekompensowały także i naszą obecność finansową. A ma pan takie przekonanie po rozmowie z panią Condoleezzą Rice? Ja mówiłem w wieloma osobami, mówiłem z szefem biura bezpieczeństwa narodowego, mówiłem z kongresmanami i w mniejszym, lub większym stopniu wszyscy rozmówcy mają całkowitą świadomość tego, że proces modernizacji armii polskiej, powinien także brać pod uwagę fakt naszej obecności w Iraku. Jeżeli próbuje rozróżnić między tymi dwiema płaszczyznami, to m.in. dlatego, że do Iraku poszliśmy z powodu wyznawania wspólnych wartości. “Times” napisał: “Polska może stać się trudniejszym partnerem dla Unii Europejskiej po tym, jak Lech Kaczyński, przeciwnik związków homoseksualnych i krytyk Rosji oraz Niemiec, zostanie dziś zaprzysiężony na prezydenta.” Wie pani, jestem członkiem tego rządu od początku listopada, nieustannie czytuje prasę
zachodnia systematycznie, robiłem to także kiedy byłem w Moskwie, w internecie. To, co mi się zdarzyło widzieć na monitorze, jeszcze przed zaprzysiężeniem rządu, niektóre teksty o Polsce, niezależnie od tego, że były niektóre ewidentne powody w krajach zachodnich, żeby zastanowić się nad tym, co się wydarza u nas, to jednak czasami było to coś nieprawdopodobnego. Miałem wrażeniem, że czytam jakieś zupełnie zmyślone historie, rozpisane na głosy stereotypowe opowieści o Polsce, jakby się czas zatrzymał. Jakby to była prasa z okresu między wojennego, w odniesieniu do takich najgorszych przejawów polskiego przedwojnia, które występowały, ale też one nie decydowały o obliczu Polski. Nagle się okazało, gdzieś tak miesiąc temu, że to nie jest zupełnie tak, Polska nie cofnęła się do średniowiecza, polskie partie polityczne, zwycięskie w wyborach, to nie są jakieś wiedźmy latające nad Europą na miotłach. Myślę, że wszyscy powinniśmy tak działać, tak się wypowiadać, żeby nie wywoływać złych mocy. To prezydent
Kwaśniewski, ustępujący prezydent, zapowiedział o Lechu Kaczyńskim, który dzisiaj będzie zaprzysiężony, że ma opinię eurofoba. Taką opinię ma, panie ministrze. Za chwilę pan prezydent Kaczyński przejdzie do akcji, tzn. zacznie działać, wypowiadać się, jako prezydent urzędującej Rzeczpospolitej. Podobne rzeczy czytałem o panu premierze Marcinkiewiczu, teraz przeżyliśmy wszyscy razem chrzest bojowy w Brukseli, w czasie debaty o budżecie. Debata o budżecie w Brukseli to nie są tylko wystąpienie oficjalne, to jest olbrzymia ilość rozmów kuluarowych. Przy wszystkich byłem i muszę powiedzieć, że widziałem w ciągu tych trzech dni jak się zmienia stosunek do premiera i jak premier – nie pierwszy raz bo był w Barcelonie, był w Londynie – jak z godziny na godzinę inaczej funkcjonuje, jak dostrzega za biurokratyczną stęchlizną w Brukseli, urok myśli europejskiej. Czy myśli pan, że prezydentowi Kaczyńskiemu uda się poprawić nasze stosunki z Rosją? Czy będzie czekał na wizytę prezydenta Putina w Warszawie? To jest
pytanie podwójnie. Ja, po moich doświadczeniach moskiewskich powiedziałbym, że rzeczywiście potrzeba dobrej woli z obu stron. Ja mogę powiedzieć, że jako minister spraw zagranicznych – a jest w końcu w Polsce tradycja taka, że prezydent nadzoruje MSZ – zarobię wszystko, żeby te stosunki nabrały nieco dobroci. I na koniec się zapytam, czy ma pan już zaproszenie do Telewizji Trwam, panie ministrze? Nie, nie mam zaproszenie do Telewizji Trwam. Ani do Radia Maryja? < Ani do Radia Maryja. A gdyby pan dostał, to czy by pan poszedł? Ja nie oglądałem wiele Telewizji Trwam, nie słuchałem wiele Radia Maryja, ale nie sądzę, żebym tak od razu pobiegł. Czytał pan zapewne to, co mówił kardynał Glemp na temat Radia Maryja i na temat upolitycznienie tego radia. Tak, czytałem i byłem bardzo poruszony tą wypowiedzią księdza prymasa. Myślę sobie, że Episkopat zabrał głos i zabrał głos, który jest mi bliski. Ale w kontekście tego, że ministrowie i rząd jest tak zbliżony do tego radia. Ja jestem od spraw zagranicznych, a Toruń
leży w Polsce. Dziękuję bardzo, gościem Radia ZET był minister spraw zagranicznych, Stefan Meller.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)