Statek-klinika skontrolowany, leki zaplombowane
Zakończyła się kontrola celna na statku-klinice aborcyjnej "Langenort". Leki, które się tam znajdowały, zostały zaplombowane w szafie - poinformowała mecenas reprezentująca organizacje feministyczne, Anna Żachowska.
23.06.2003 | aktual.: 23.06.2003 19:10
Celnicy, po przeprowadzeniu ok. 4-godzinnej kontroli z udziałem farmakologa, nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami.
"Praktycznie wszystkie leki zostały umieszczone w szafie znajdującej się na statku i zaplombowane, a panie zostały pouczone przez celników, że nie można z nich korzystać na terenie Polski" - powiedziała Żachowska. Nie chciała jednak potwierdzić, czy wśród farmaceutyków były tabletki wczesnoporonne RU486.
Znjadujący sie na statku kontener-gabinet ginekologiczny, zaplombowany w niedzielę przez celników, został otwarty. Dostępu do statku pilnują wynajęci przez feministki ochroniarze. "Langenort" cumuje przy nabrzeżu, do którego nie ma swobodnego dostępu. Na terenie portu "dyżurują" sprzeciwiający się wpłynięciu jednostki przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej, którzy obserwują, co dzieje się na statku.
"Langenort" - holenderski statek-klinika aborcyjna - wpłynął do Władysławowa w niedzielę ok. godz. 14.00. Przeciwko wpłynięciu statku do portu protestuje także Liga Polskich Rodzin. Zgodnie z procedurą, w związku z wpłynięciem statku do portu bez zezwolenia, zarządzono stosowne kontrole.
Jak poinformowała Anna Wypych-Namiotko, kontrola inspektorów Port State Control nie wykazała żadnych uchybień - holenderski statek-klinika jest przygotowany do żeglugi. Kontrola została przeprowadzona, aby sprawdzić, czy statek spełnia wszystkie wymagania obowiązujące w polskim prawie. Wszczęto ją po tym, jak statek wpłynął w niedzielę do portu we Władysławowie bez zezwolenia kapitanatu.
"Załoga posiada odpowiednie kwalifikacje, a jednostka dysponuje odpowiednim wyposażeniem, zarówno nawigacyjnym, jak i środkami ratunkowymi" - powiedziała dziennikarzom Wypych-Namiotko.
Kontrola wykazała, że "nie ma na statku żadnych uchybień w zakresie ochrony środowiska". Inspektorzy sprawdzali też, czy statek "Langenort" miał kłopoty z silnikiem przed wejściem do portu. Jest to jeden z powodów wpłynięcia do Władysławowa bez zezwolenia podawanych przez kapitana statku.
"Faktycznie były problemy z chłodzeniem, sytuacja była na tyle groźna, że zapewnienie bezpieczeństwa załodze i uniknięcie ryzyka kolizji z innym statkiem sugerowały wejście do portu" - powiedział inspektor PSC Edward Zasadzki.
Kapitan portu Kazimierz Undro poinformował, że otrzymał od dowódcy "Langenort" pisemne wyjaśnienia dotyczące wejścia do portu bez zezwolenia. Po ich przestudiowaniu ma podjąć decyzję co do ewentualnych konsekwencji. Jednak - jak zapowiedział - zapadnie ona najwcześniej we wtorek.