Starsi Bracia
Szacunek dla życia, gościnność i świętowanie szabatu – te trzy wymiary żydowskiej religii były dla nas najbardziej uderzające. Nigdy nie spotkałem się z postawą antypolonizmu, nawet wśród tych, którzy stracili najbliższych w Polsce – mówi Ryszard Montusiewicz w rozmowie z ks. Tomaszem Jaklewiczem.
11.01.2008 11:58
Ks. Tomasz Jaklewicz: Mieszkał Pan 11 lat w Izraelu. Co Pana jako chrześcijanina najbardziej poruszyło w pobożności żydowskiej?
Ryszard Montusiewicz: – Przeżyłem bardzo wiele ciekawych spotkań, ale najważniejsze było doświadczenie wiary żywej, obserwowanej z bliska, w codzienności. Kiedy przyjechaliśmy do Izraela, zamieszkaliśmy w Jaffie, która jest częścią Tel-Awiwu, w dzielnicy religijnych Żydów. Tam akurat było mieszkanie do wynajęcia. Powiedziano nam jedno: – możecie robić tam wszystko, tylko nie palcie ogniska w piątek, bo to narusza świętość szabatu. Okazało się, że nasi sąsiedzi, pobożni Żydzi, okazywali nam wielką życzliwość.
Czy Wasi sąsiedzi wiedzieli, że jesteście chrześcijanami i Polakami?
– Oczywiście. Przyjechaliśmy tam z ósemką naszych dzieci. To zrobiło na nich wielkie wrażenie. Zauważyłem, że dla religii żydowskiej rzeczą najcenniejszą jest życie. Patrząc na naszą gromadę, widzieli w nas życie. A Bóg to przede wszystkim stwórca, dawca życia. Kiedy spotykali naszą rodzinę, mówili „Baruha szem” (niech imię Pana będzie błogosławione). To było ogromnie poruszające dla mnie i dla żony, że ortodoksyjni Żydzi są gotowi błogosławić Boga w rodzinie chrześcijańskiej. Nie mieliśmy wtedy wiele rzeczy, nie sposób było przywieźć ich z Polski. Sąsiedzi przynosili nam pościel, ręczniki, jakieś sprzęty domowe. Mówili, że oni też przybyli tutaj 50 lat temu jako emigranci. Zobaczyłem kolejny element żydowskiej religijności – gościnność. Przypomina się biblijna historia Abrahama, który ugościł hojnie trzech wędrowców. Oczami wiary widział w nich wysłanników Boga. Taka abrahamowa gościnność jest zresztą także pielęgnowana w rodzinach arabskich. Przed każdym szabatem nasi żydowscy sąsiedzi przynosili nam
jakieś smakołyki z kuchni szabatowej. Mówili: „Chcemy, żebyście też mieli udział w naszym święcie”. Tak więc szacunek dla życia, gościnność i świętowanie szabatu – te trzy wymiary żydowskiej religii były dla nas najbardziej uderzające.
Papież Jan Paweł II zachęcał katolików, żeby pogłębili rozumienie niedzieli, opierając się na teologii szabatu.
– W naszej dzielnicy w dzień szabatu życie dosłownie zamierało, podobnie w pewnych dzielnicach Jerozolimy i innych izraelskich miast. Przypomina mi się też dom po rodzinie żydowskiej, który wynajmowaliśmy przed przyjazdem do Izraela, na Białorusi. Na środku kuchni stał wielki piec zwany szabaśnikiem. W piątek wkładano posiłki do rozgrzanego pieca, tak że trzymał on ciepło pokarmów przez całą sobotę, bez potrzeby rozpalania ognia. Spoczynek szabatu to potężny znak, który chrześcijanie mogą odnieść do niedzieli. Oddajemy na ten dzień władzę Panu Bogu, pamiętając, że on jest Stwórcą wszystkiego.
Dzielimy się dość niechętnie z Bogiem władzą nad życiem.
– Tak. I chcemy w niedzielę nadrobić to, czego nie zdążyliśmy zrobić w tygodniu. To niezrozumienie istoty świętowania. Niedzielę nazywa się nieraz ósmym dniem tygodnia. To sięga także tradycji żydowskiej. Wielkie święta żydowskie, np. Sukkot, Szawuot czy Pesach świętuje się przez osiem dni. Ten ósmy dzień symbolizuje otwarcie na życie wieczne, oczekiwanie na Mesjasza. Dla nas, chrześcijan, taki jest właśnie sens niedzieli: otwarcie na niebo, słuchanie słowa Bożego, przypomnienie sobie, że to Bóg jest celem naszej historii i nie wszystko zależy od naszej aktywności.
W Izraelu niedziela jest zwykłym dniem pracy…
– To pierwszy dzień tygodnia. Życie wybucha po ciszy szabatu, trwającej od piątkowego wieczoru. Co mają robić chrześcijanie? Albo poddać się, albo próbować zachować niedzielę jako swój dzień święty. Paradoksalnie, pobyt w Izraelu pomógł naszej rodzinie świętować niedzielę. Nasze dzieci chodziły do szkół chrześcijańskich, więc nie było z tym problemu. Natomiast niepełnosprawny syn Mateusz chodził do izraelskiej szkoły specjalnej. Niedziela była tam normalnym dniem zajęć. Powiedzieliśmy, że chcemy, aby syn był z nami w niedzielę. Władze szkoły przyjęły to ze zrozumieniem. Zadeklarowano nawet, że tak dostosują plan zajęć, żeby Mateusz nic nie tracił.
Czego chrześcijanin może nauczyć się od pobożnych Żydów?
– Religijni Żydzi przywiązują wielką wagę do rodziny jako środowiska przekazywania wiary. Zastanawiałem się, co takiego ocaliło ten naród, co pomogło mu przetrwać i zachować wiarę. Przecież po zburzeniu świątyni w Jerozolimie w roku 70 oni byli cały czas w diasporze, rozproszeni w różnych środowiskach, nie mieli swojego państwa, nie mieli jakiejś instytucji religijnej na wzór Kościoła. Ale przekazywali wiarę w rodzinie. Szabat jest przede wszystkim świętem rodzinnym. Sercem wszystkich szabatów jest Pesach. To dzięki tej obrzędowości, tak mocno związanej z rodziną, zachowali swój język, literaturę, tradycję. To jedyny naród, który nie był dotknięty analfabetyzmem, przynajmniej gdy chodzi o mężczyzn. Bo już 3,5-letni chłopak w domu, a później przy synagodze, uczył się alfabetu, żeby czytać Torę. Podczas bar micwy, czyli obrzędu odpowiadającego naszemu bierzmowaniu, trzynastolatek zostaje wprowadzony do życia w synagodze. Chłopak musi wtedy sam zaśpiewać fragment Tory. Nam, chrześcijanom, brakuje tego żywego
przekazu wiary w rodzinie.
Pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie widziałem ojca z nastoletnim synem. Obaj płakali. Ten widok zrobił na mnie duże wrażenie.
– Dla Żydów ogromnie ważne jest miejsce ojca w rodzinie. To on jest odpowiedzialny za przekazywanie wiary. Zadaniem ojca jest uświadomienie dziecku, kim jest Bóg w jego życiu.
Jak wygląda żydowski obrzęd zaślubin?
– Młodzi zawierają ślub w obecności rabina. Stoją pod tzw. chupą, czyli specjalnym baldachimem. Jest on symbolem szekina, czyli obecności Boga. Nad małżonkami jest ręka Boga, który im błogosławi. Obrzędowość zaślubin nawiązuje do biblijnej Pieśni nad Pieśniami. Generalnie cała sfera cielesna, płciowość, przekazywanie życia są dla Żydów ściśle związane z ich wiarą. Przy czym pamiętajmy, że około jednej trzeciej żydowskich mieszkańców Izraela praktykuje judaizm. Część jest obojętna, a część nawet wroga wobec religii.
Spotkanie z judaizmem było dla Pana inspirujące, a czy Żydzi mogą czegoś nauczyć się od chrześcijan.
– W judaizmie nie ma nierozerwalności małżeństwa. Pytano nas często, czy cała ósemka, a potem dziewiątka naszych dzieci pochodzi tylko z naszego małżeństwa. W języku hebrajskim jest takie powiedzenie: hatuna katolikai, co znaczy: małżeństwo katolickie. To określenie funkcjonuje jako idiom określający nierozerwalność małżeństwa. Jeśli zdarzą się żydowscy małżonkowie, którzy przeżyli ze sobą 40 lat, to się mówi o nich: hatuna katolikai. Pomimo całego kryzysu, który dotyka także małżeństwa katolickie, dla środowiska żydowskiego czy muzułmańskiego cenną wartością jest zasada nierozerwalności. Kolejna rzecz to kwestia stosunku judaizmu wobec cierpienia. Kalectwo, upośledzenie, ciężka choroba są traktowane jako brak błogosławieństwa Bożego. Widzieliśmy to choćby w szkole dla dzieci specjalnej troski, do której uczęszczał nasz Mateusz razem z chorymi dziećmi muzułmańskimi i żydowskimi. Obie te religie nie radzą sobie z problemem cierpienia. W spotkaniu z tymi religiami widać, jak bardzo cenną wartością jest krzyż
Chrystusa, który pozwala udźwignąć człowiekowi cierpienie, a nie pozostać wobec takiego doświadczenia i tej tajemnicy samemu.
Żydzi jako naród doświadczyli przecież ogromnego cierpienia...
– Holocaust był dla Żydów doświadczeniem nieobecności Boga. Pytanie: gdzie był Bóg? pozostało bez odpowiedzi. Dla wielu z tych, którzy ocaleli z Zagłady, to był dowód, że Boga nie ma, a w każdym razie powód zerwania z Nim relacji. Spotkałem wielu, którzy przeżyli straszny dramat. Podziwiałem ich za to, że im się udało rozpocząć zupełnie nowe życie. W tym narodzie jest silna afirmacja życia. Nigdy też nie spotkałem się z postawą antypolonizmu, nawet wśród tych, którzy stracili najbliższych w Polsce. Traumy pozostały, ale nie widziałem nienawiści. Żydzi coraz chętniej przyjeżdżają do Polski, szukają swoich korzeni, spotykają się, wydają albumy. Pielęgnują pamięć o przodkach, którzy żyli wśród nas.
Dzień Judaizmu
Został ustanowiony przez Konferencję Episkopatu Polski w 1997 roku i obchodzony jest corocznie 17 stycznia, w przededniu Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan. Pierwszy obchodzony był w 1998 r. pod hasłem: „Kto spotyka Jezusa Chrystusa, spotyka judaizm”. Jego celem jest rozwój dialogu chrześcijańsko-żydowskiego, a także modlitwa i refleksja nad związkami obu religii. Tegoroczny XI Dzień Judaizmu obchodzony jest pod hasłem: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój Obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27).