Starcie dwóch generałów. Kim są dowódcy wojsk Rosji i Ukrainy?

Według zachodnich źródeł wywiadowczych na czele rosyjskiej armii w Ukrainie stanął generał Aleksandr Dwornikow. 61-letni dowódca był jednym z trzech generałów kierujących działaniami sił rosyjskich w Syrii. Jego celem ma być zakończenie sukcesem przed 9 maja działań wojennych na wschodzie Ukrainy. Do tego nie będzie chciał dopuścić dowódca ukraińskich wojsk gen. Walerij Załużny.

Generał rosyjskiej armii Aleksandr Dwornikow (po lewej) i dowódca wojsk ukraińskich  Walerij Załużnyj
Generał rosyjskiej armii Aleksandr Dwornikow (po lewej) i dowódca wojsk ukraińskich Walerij Załużnyj
Źródło zdjęć: © Agencja Forum, Getty | Agencja Forum, Getty
Sylwester Ruszkiewicz

11.04.2022 15:57

Jako pierwsze o zmianach w dowództwie rosyjskiej armii poinformowało BBC. Decyzja zapadła w czasie, gdy Rosja przygotowuje się do większej ofensywy we wschodniej Ukrainie. W mocnych słowach do nominacji odniósł się doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan.

- Ten generał będzie po prostu kolejnym autorem zbrodni i okrucieństw wobec cywilów ukraińskich. Stany Zjednoczone zamierzają zrobić wszystko, co możliwe, by wesprzeć Ukraińców, którzy stawiają opór jemu i wojskom, którymi on dowodzi – powiedział Jake Sullivan.

61-letni generał Aleksandr Dwornikow od kilku lat jest dowódcą Południowego Okręgu Wojskowego Rosji. Wcześniej był jednym z trzech generałów kierujących działaniami Zgrupowania Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej w Syrii. Rosjanie udanie obronili tam dyktatora Baszara al-Asada przed obaleniem przez powstańców. Według amerykańskiego wywiadu, stosował w Syrii destrukcyjną taktykę i broń chemiczną. W 2016 r. otrzymał tytuł Bohatera Federacji Rosyjskiej - najwyższy tytuł honorowy w Rosji.

Jak podaje "Ukraińska Prawda", od 2000 do 2003 roku służył w Północnokaukaskim Okręgu Federacji Wojskowej Rosji jako szef sztabu, a później w Dywizji Strzelców Zmotoryzowanych, która brała udział w obu wojnach czeczeńskich.

Zmiana w rosyjskiej armii następuje przed zbliżającą się nieuchronnie bitwą o Donbas. Rosjanie po wycofaniu się z obwodów kijowskiego, czernihowskiego i sumskiego przegrupowują się, by wzmocnić ofensywę na wschodzie i południu Ukrainy.

Celem jest złamanie oporu oblężonego Mariupola, umocnienie się w korytarzu na Krym oraz otoczenie i rozbicie silnego zgrupowania wojsk ukraińskich operującego w Donbasie. Zwycięstwo Rosjan w tej części Ukrainy miałoby się zbiec w czasie z realizacją politycznego celu Władimira Putina: osiągnięciem sukcesu przed 9 maja, kiedy to Rosja świętuje zwycięstwo w II wojnie światowej. 

Co ciekawe, wcześniej mówiono, że nie wiadomo, kto kieruje rosyjskimi wojskami okupującymi Ukrainę. Według CNN, pojawiały się nawet przypuszczenia, że wojną nie kieruje absolutnie nikt. Uznaje się to za jedną z przyczyn niepowodzeń wojsk Putina.

Z kolei na czele ukraińskiej armii stoi 49-letni gen. Wałerij Załużny. Swoje stanowisko objął pod koniec lipca ubiegłego roku. Zastąpił na nim generała porucznika Rusłana Chomczaka. Nieoficjalnie mówiło się, że u przyczyn odejścia Chomczaka leżał konflikt między Siłami Zbrojnymi Ukrainy i ministerstwem obrony. Zdaniem wojskowych ekspertów, zmiana pokoleniowa w ukraińskiej armii była potrzebna i niezbędna.

"Armia wymagała zmian, gdyż na czele stały osoby, które uczyły się w Związku Radzieckim. I dlatego wszystkie reformy (...) po prostu były blokowane przez mentalność starego pokolenia. Teraz do sił zbrojnych przyszła nowa fala generałów, którzy uczyli się w czasach niepodległej Ukrainy i którzy walczyli na wojnie w Donbasie" – mówił ukraiński ekspert do spraw wojskowości Mychajło Samuś, cytowany przez portal defence24.pl

Załużnyj jest pierwszym naczelnym ukraińskim dowódcą, który nie służył w armii radzieckiej. Doświadczenie bojowe zdobywał od 2014 roku, kiedy to "zielone ludziki" zaatakowały na Krymie i w Donbasie. Jedną z pierwszych podjętych przez niego na stanowisku dowódcy naczelnego Sił Zbrojnych Ukrainy decyzji było zezwolenie żołnierzom na odpowiedzenie ogniem na ostrzał przeciwnika bez uzyskania zgody najwyższego dowództwa.

Od 2019 r. był dowódcą operacyjnego dowództwa "Północ". Na miesiąc przed wybuchem wojny podkreślał na każdym kroku zagrożenie ze strony Rosji.

"Ukrainie zagraża nie tylko 100 tysięcy rosyjskich wojskowych, zgromadzonych przy jej granicach, lecz prawie milionowa armia Rosji" – mówił Załużny.

Zdaniem wielu obserwatorów dotychczasowa postawa ukraińskiej armii to zasługa właśnie Załużnego, który od początku wojny stosował mieszankę konwencjonalnych metod walki i taktyki partyzanckiej.

Od wybuchu wojny unika wywiadów i występuje publicznie stosunkowo rzadko. Wypowiada się jedynie za pośrednictwem swojej strony na Facebooku.

Niektóre z tych postów to krótkie informacje operacyjne, dotyczące zestrzelenia rosyjskich myśliwców lub zniszczenia rosyjskiej kolumny czołgów. Inne to krótkie komunikaty, na przykład podziękowania dla lekarzy wojskowych lub inspiracje dla żołnierzy i ukraińskiej opinii publicznej.

W jednym z ostatnich postów, z początku kwietnia napisał: "Ukraińcy zapomnieli, że należy się bać. Naszym celem jest zwycięstwo".

Wybrane dla Ciebie