Starcia w Timorze Wschodnim
Wobec gwałtownie narastających napięć w Timorze Wschodnim, gdzie od maja trwają uliczne niepokoje, prawdopodobnie konieczny będzie powrót pokojowych sił ONZ do tego kraju - ocenił w Nowym Jorku rzecznik sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana.
W Dili nadal dochodziło do ulicznych starć rywalizujących gangów. Naoczni świadkowie informują o totalnym chaosie, panującym w mieście. Najwyraźniej nie powiodły się negocjacje, prowadzone przez szefa resortu obrony Jose Ramosa Hortę z przedstawicielami zbuntowanych jednostek armii, których wystąpienia leżą u podstaw obecnej sytuacji.
Obecne na miejscu siły rozjemcze, przybyłe do Dili z Australii, Nowej Zelandii, Malezji i Portugalii nie kontrolują sytuacji. Podobnie jak w poprzednich dniach, grupy młodocianych przestępców, rozpraszane przez zagranicznych żandarmów w jednym miejscu, przegrupowują się i atakują kilka ulic dalej.
W walkach w Dili zginęło już około 30 osób a ponad 100 tysięcy opuściło domy, szukając schronienia przed gangami poza miastem. Zajścia w Timorze Wschodnim rozpoczęły się od starć wojska z ok. 600 żołnierzami, których zwolniono ze służby z powodu buntu.
Timor Wschodni uzyskał niepodległość w 2002 roku, po czym nad bezpieczeństwem w tym kraju czuwały siły pokojowe ONZ. Trwająca od 1999 roku misja ONZ w Dili zakończyła się w 2005 roku, kiedy to przekazano kontrolę formalnie rządowi timorskiemu. Misja ONZ w Dili liczyła ok. 10 tys. ludzi.