Staniszkis: za to Tusk powinien stanąć przed Trybunałem Stanu
Krótkowzroczny pragmatyzm polskiego społeczeństwa (grunt, że jest przysłowiowa "ciepła woda w kranie") - i liczenie głównie na siebie - to nie tylko wyraz zmęczenia kolejnymi szokami (i pustymi obietnicami) w toku transformacji. To także skutek świadomej depolityzacji narzuconej przez propagandę PO. Ludzie uwierzyli, że jakość państwa nie ma wpływu na ich los. Nie dostrzegają, że tylko dbająca o miejsca pracy i radykalnie prorozwojowa (a nie jak dziś - doraźnie przystosowawcza) polityka państwa, oparta (inaczej niż dziś) - wyłącznie na wysokiej klasy fachowcach i instytucjach (w tym - warunkach funkcjonowania firm) zdolnych przekuwać indywidualną zaradność w zbiorową energię, da Polsce miejsce w świecie odpowiadające jej potencjałowi.
Przerzucanie kolejnych kosztów na społeczeństwo i samorządy oraz systematyczne obniżanie standardów nie wystarczy. Już dziś nasze obligacje mają oprocentowanie wyższe, niż hiszpańskie: inaczej nikt by ich nie kupił.
Relacja długu publicznego (ok. 800 mld zł) do wartości majątku publicznego (znacznie mniej) jest u nas gorsza niż w Grecji. A bezrobocie (mimo emigracji) dwa razy wyższe niż w Niemczech.
W Islandii mówi się o postawieniu przed sądem premiera za błędne decyzje w czasie kryzysu. Warto więc wymienić choć niektóre sprawy kwalifikujące postawienie premiera Tuska przynajmniej przed Trybunał Stanu.
Choćby - złamanie umów cywilnoprawnych zawieranych przez indywidualnych obywateli z OFE: zawłaszczenie przez państwo części środków i próba zmiany wieku emerytalnego.
Drastyczna - bo ludzie u nas żyją znacznie krócej: od 1970 roku przeciętna długość życia mężczyzn wzrosła w Polsce tylko o pięć lat.
Dalej - branie zobowiązań w ciemno, bez ich ujawniania i uzgadniania w Parlamencie czy Trybunale Konstytucyjnym co robią wszystkie inne kraje. Brak u nas lub nieprzestrzeganie procedur. Jest to tym bardziej kuriozalne – bo np. w kwestii unii fiskalnej przyjmujemy poważne obowiązki bez możliwości ratyfikacji w kraju: wystarczy poparcie 12 z 17 krajów strefy euro!
Nie mówię już o – wciąż nie wyjaśnionej – sprawie przecieku w aferze hazardowej: wśród kilku osób które mogły go zrobić jest też Tusk.
I, najważniejsze, Trybunał Stanu za arbitralność premiera i jego otoczenia w wyborze ścieżki prawnej śledztwa smoleńskiego, z ewidentnie błędnym zaklasyfikowaniem samego lotu jako cywilnego co umożliwiło oddanie Rosji śledztwa. Wszystko to zrobiono pod dyktando Moskwy. Nie zagwarantowano nawet wykonania - zanim ta decyzja zapadła – elementarnych i kluczowych dla śledztwa czynności dokumentacyjnych.
Arbitralność władzy, kuriozalny brak odpowiedzialności (choćby po raporcie NIK), niekompetencja, kumoterstwo w obsadzaniu stanowisk i rozstrzyganiu przetargów rzutujące totalnie na jakość robót (autostrady!). I ciche czystki w administracji – ale też, naciski na instytucje zewnętrzne, jakoś od władzy zależne – aby wyeliminować ludzi podejrzewanych choćby o sprzyjanie PiS. Legalnej przecież parlamentarnej partii – choć uparcie przedstawianej przez PO jako „siła pozasystemowa”. Z obecną próbą postawienia Kaczyńskiego i Ziobry przed Trybunałem Stanu.
Mimo, że i prokuratura i – pierwotne stanowisko Komisji Sejmowej pod przewodnictwem Andrzeja Czumy (za co słono zapłacił) nie znalazło dowodów na łamanie procedur i naciski w toku walki z korupcją. Za to koalicyjna maszynka do głosowania w sejmie quasi legalizuje różne rozwiązania prawne (choćby zakres niekontrowanego zbierania danych wrażliwych) ewidentnie naruszające wolności gwarantowane przez Konstytucję!
Premier Tusk, zniechęcając ludzi do angażowania się publicznego, ma być może nadzieję, że uniknie odpowiedzialności za jakość swoich rządów. Ale wciąż są jeszcze ludzie niezależni, którzy niczego władzy nie zawdzięczają, i mogą pozwolić sobie na luksus pamiętania i osądzania!
Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski