Stanisław Koziej dla WP: czy obrona przeciwrakietowa ma sens?
Obrona przeciwrakietowa jest dzisiaj jednym z najważniejszych międzynarodowych problemów strategicznych, ostatnio szeroko dyskutowanych także w Polsce, z uwagi na amerykańską ofertę zainstalowania na naszym terytorium jednego z jej elementów. Opinie są bardzo podzielone. Dlatego warto zastanowić się nad samą istotą i sensem strategicznym realizacji takiego programu w ogóle.
27.05.2009 | aktual.: 28.05.2009 20:51
Historia sztuki wojennej – to w istocie historia nieustannej rywalizacji między zaczepnymi i obronnymi środkami walki. Symbolizuje ją odwieczne zmaganie miecza i tarczy, przedłużone współcześnie np. na relacje czołg-artyleria przeciwpancerna czy też samolot-obrona przeciwlotnicza. Nie ulega wątpliwości, że dzisiaj podstawowym nośnikiem militarnej siły uderzeniowej są rakiety. Dotyczy to nie tylko potencjału nuklearnego mocarstw światowych. W wyniku proliferacji technologii rakietowych nawet niepaństwowe struktury potrafią dzisiaj poważnie zagrozić swoimi rakietami potęgom militarnym (np. zmasowane ataki Hezzbolachu lub Hamasu na terytorium Izraela).
Dlatego czymś zupełnie naturalnym jest upowszechnianie się przeciwrakiet. To obiektywna tendencja rozwoju systemów uzbrojenia. Nie da się jej zignorować, ani zahamować. Rozwój obrony przeciwrakietowej jest zatem nieunikniony. Warunki dzisiejszego i przyszłego środowiska bezpieczeństwa niejako potęgują tę tendencję. Szczególnie istotne znaczenie ma tu pojawienie się nowej – w stosunku do jeszcze niedawnego okresu zimnej wojny – jakości w postaci zagrożeń, które określam asymetrycznymi zagrożeniami nuklearno-rakietowymi. Jest to następstwem proliferacji broni masowego rażenia i technologii rakietowych. Pojawiają się jej nowi dysponenci. W tym państwa nieprzewidywalne lub trudno przewidywalne, tzw. państwa problemowe (np. głośna ostatnio Korea Płn.). Coraz realniejszy staje się dostęp do broni masowego rażenia podmiotów niepaństwowych, np. organizacji terrorystycznych.
O ile w relacjach symetrycznych między mocarstwami nuklearnymi w okresie zimnej wojny równowagę strategiczną zapewniało odstraszanie oparte na regule wzajemnego gwarantowanego zniszczenia (MAD), to w świecie obecnym, w warunkach nuklearnych relacji asymetrycznych – tj. relacji między mocarstwami nuklearnymi a nuklearnie małymi, asymetrycznymi podmiotami nuklearnymi, zwłaszcza niepaństwowymi – już ta zasada nie działa wystarczająco wiarygodnie, aby na niej mocarstwa lub organizacje międzynarodowe (np. NATO lub UE) mogły opierać swoje bezpieczeństwo. Nie ma wątpliwości, że nie można strategii obrony przed takimi zagrożeniami ograniczyć tylko do odstraszania uderzeniem odwetowym. Czy można w ten sposób powstrzymać atak rakietowy organizacji terrorystycznej? Gdzie zaadresować owo uderzenie odwetowe? Co – jeśli to będzie np. szantaż wykonaniem ataku jedną, kilkoma rakietami przy użyciu ładunków chemicznych lub biologicznych? Czy również właściwą odpowiedzią i wiarygodnym zabezpieczeniem będzie groźba odwetu
atomowego? Z pewnością – nie.
Z tego względu strategicznie atrakcyjna i aktualna dzisiaj jest obrona przeciwrakietowa, dająca dodatkowe możliwości defensywnego, a więc mniej ryzykownego redukowania asymetrycznych zagrożeń, w tym w szczególności neutralizowania strategii szantażu rakietowo-nuklearnego. Istnieje na nią zapotrzebowanie strategiczne i istnieją możliwości technologiczne do jej realizacji. Efektem tych dwóch tendencji jest nieuchronny rozwój systemu strategicznej obrony przeciwrakietowej.
Podkreślmy też, że obrona przeciwrakietowa nie ma sensu w relacjach symetrycznych między mocarstwami nuklearnymi. Człowiek nigdy w historii nie zbudował skutecznego systemu defensywnego w wymiarze strategicznym, który nie mógłby być pokonany. Ani mur chiński, ani rzymskie limes, ani Linia Maginota nie broniły przed zmasowanym atakiem symetrycznym (równoważnym). Mogły być natomiast w wystarczającym stopniu skuteczne w stosunku do zagrożeń asymetrycznych, groźnych, ale o niewielkiej sile uderzeniowej. Tak też w istocie jest z dzisiejszą obroną przeciwrakietową. W żadnym wypadku nie może ona na dłuższy dystans zmienić strategicznego stosunku sił między dwoma symetrycznymi mocarstwami nuklearnymi. Równoważny przeciwnik może bowiem stosunkowo łatwo ją zneutralizować zwiększając potencjał uderzeniowy lub wzbogacając technikę i taktykę ofensywną. Ale może ona skutecznie zabezpieczać przed asymetrycznym atakiem niewielkiej liczby rakiet. I z tego punktu widzenia ma niewątpliwie swój strategiczny sens.
Gen. Stanisław Koziej specjalnie dla Wirtualnej Polski