Stanisław Ciosek: Szewardnadze nie znalazł sposobu na rozwój własnego państwa
Gruzja to kraj niezwykle biedny, choć ongiś kwitnący, nie tak dawno przecież. Kraj bardzo ambitnych ludzi i taki umierający. Taki zamrożony jakby. Wie pani żal było patrzeć jak stolica zamiera niemalże. I nie miał sposobu Szewardnadze, nie znalazł sposobu na rozwój własnego państwa, własnego narodu - powiedział Stanisław Ciosek, doradca prezydenta ds. międzynarodowych, gość "Salonu Politycznego" radiowej Trójki.
Jolanta Pieńkowska: Panie ambasadorze, spodziewał się pan, że wszystko pójdzie tak szybko i póki co tak gładko, że w sobotę opozycja wedrze się do parlamentu przerywając przemówienie prezydenta Eduarda Szewardnadze, a w niedzielę on sam poda się do dymisji?
Stanisław Ciosek: Tego, że to tak szybko pójdzie nie spodziewałem się. Natomiast to, że Szewardnadze nie sięgnie po krwawy scenariusz i nie wezwie wojska i sił bezpieczeństwa, by rozprawić się z demonstrantami... Byłem wewnętrznie przekonany, znałem człowieka, dziesiątki razy z nim rozmawiałem, rzadziej, gdy był ministrem spraw zagranicznych, a częściej, gdy już nie był ministrem spraw zagranicznych Rosji i to nie było do jego przekonań podobne, krwawe rozwiązanie.
Jolanta Pieńkowska: Ale z drugiej strony on w sobotę wprowadził stan wyjątkowy i powiedział, że surowo się rozprawi z opozycją, więc wszystko było możliwe.
Stanisław Ciosek: Ależ oczywiście, to wszystko należy do kanonów takiej sytuacji, to przecież urzędujący szef państwa. On miał wszelkie prawo i obowiązek, by zabezpieczyć prawo i pokój wewnętrzny. Po to są między innymi wojska wewnętrzne. Ale nie użył tego i to jest najistotniejsze. Ja myślę, że ten gest będzie Szewardnadzemu zapamiętany i dobrze policzony w przyszłości jak emocje opadną w Gruzji.
Jolanta Pieńkowska: A jak pan odebrał to, że wojska wewnętrzne i część sił specjalnych przeszła na stronę opozycji.
Stanisław Ciosek: Myślę, że to było niezwykle istotnym elementem decyzji Szewardnadzego również. To nie tylko jednak sam Szewardnadze, proszę jednak pamiętać, że on był bardzo powiązany z licznymi grupami interesów politycznie i prawdopodobnie materialnie. Patronował jakiemuś układowi. Ten układ drżał chyba nawet bardziej, niż on sam o przyszłość prezydenta Gruzji. Jestem przekonany, że był nakłaniany przez beneficjentów tego reżimu do twardego scenariusza, do tego by bronić się, rozpędzić manifestantów i trwać nadal.
Jolanta Pieńkowska: A czy to znaczy, że wojsko nie chciało już słuchać jego rozkazów.
Stanisław Ciosek: Myślę, że tak, choć ja miałem okazję być w Gruzji w zeszłym roku, towarzysząc prezydentowi Kwaśniewskiemu. Wtedy na mnie Gruzja zrobiła przygnębiające wrażenie. Kraj niezwykle biedny, choć ongiś kwitnący, nie tak dawno przecież. Kraj bardzo ambitnych ludzi i taki umierający. Taki zamrożony jakby. Wie pani żal było patrzeć jak stolica zamiera niemalże. I nie miał sposobu Szewardnadze, nie znalazł sposobu na rozwój własnego państwa, własnego narodu. Gruzja zaczęła bardzo odstawać ekonomicznie od sąsiadów, również i od Rosji.
Jolanta Pieńkowska: Mimo że tak ważna strategicznie, zresztą Rosja dała temu dowód, bo już w sobotę do Tbilisi przyleciał minister spraw zagranicznych Igor Iwanow i to, co było zaskakujące dla wielu, entuzjastycznie przyjęty przez opozycję i przez tych ludzi tam zgromadzonych przed parlamentem.
Stanisław Ciosek: To bardzo rozumny i dobry gest ze strony Rosji. Po pierwsze podkreślono swą obecność w regionie, to że bez Rosji tam się nie rozgrywa spraw, więc to z punktu widzenia taktycznego to dobre posunięcia, ale również i merytorycznie, jednak witano go - Iwanowa, jako tego, który przynosi rozejm, przynosi spokój. Ludzie w Gruzji nie mieli ochoty do bitwy, mieli w świadomości świeżą dopiero co krew przelaną, gdy obalali poprzedniego prezydenta - wojna domowa, strzelali do siebie, mordowali się, pamiętali to, wysłannik pokoju i rozejmu dobrze był przyjmowany. Rozumnie w moim przekonaniu postąpiła Rosja, zresztą podobnie Amerykanie...
Jolanta Pieńkowska: Właśnie mówi się, że Colin Powell już w piątek dzwonił do Eduarda Szewardnadze i prosił go, żeby nie było rozlewu krwi, żeby to pokojowo rozwiązać.
Stanisław Ciosek: Świat cały naciskał, wszystkie rządy, prezydenci.
Przeczytaj cały wywiad