Stajecie na głowie, żeby nie zapłacić mandatu? Ja chcę, ale nie mogę
Zazwyczaj ludzie robią wszystko, żeby nie zapłacić mandatu. Ja chciałam zapłacić, ale urzędnicy mi to uniemożliwiają. Spierają się o to, komu zapłacić. Nie są nawet w stanie ustalić, czy sprawa już się przedawniła, czy jednak jest aktualna.
Porzucenie samochodu na 10 minut przed Urzędem Miasta w jednym z byłych miast wojewódzkich ciągnie się za mną już ponad trzy lata. Choć przez większą część tego czasu nie byłam tego świadoma. Wszystko przez to, że między urzędami nie ma przepływu informacji. Wystarczy się dwa razy przeprowadzić i biurokraci miesiącami nie są w stanie nas odnaleźć, mimo że aktualizujemy adres choćby w urzędzie skarbowym.
Ale od początku. Trzy lata temu zaparkowałam przed urzędem jednego z byłych miast wojewódzkich. Nie zauważyłam, że to strefa płatnego parkowania. Po powrocie do auta nie zauważyłam żadnego kwitka za wycieraczką. Kilkanaście tygodni temu pocztą przyszło wezwanie do zapłaty "z powodu niewniesienia należnej opłaty za parkowanie".
Napisałam do urzędu, o jaką sprawę chodzi. W odpowiedzi przyszło wyjaśnienie, że do zdarzenia doszło w listopadzie 2015 roku. Załączono zdjęcie samochodu oraz informację, że "z powodu braku reakcji" został wystawiony tytuł wykonawczy, by urząd skarbowy mógł ściągnąć należność za niezapłacony mandat. Nie było wątpliwości, że to moje auto, dlatego zadzwoniłam do urzędu, który wystawił mandat, by uiścić opłatę.
Telefon nr 1 do urzędu w byłym mieście wojewódzkim:
- Pani sprawa poszła do urzędu skarbowego X w Warszawie. Nam pani już nie musi płacić. Proszę tam dzwonić.
Telefon nr 2 do urzędu skarbowego X:
- Nie mamy takiej sprawy w bazie. Jest tu pani zameldowana?
- Nie. Tu mieszkam, jestem zameldowana w innej dzielnicy.
- Proszę dzwonić do urzędu skarbowego Y, tam, gdzie jest pani zameldowana.
Telefon nr 3 do urzędu skarbowego Y:
- Nie mamy tu takiej sprawy. Gdzie urząd wysłała tytuł wykonawczy?
- Do urzędu skarbowego X.
- To po co pani do nas dzwoni?
- Bo urząd X mnie do was odesłał jako do urzędu właściwego ze względu na miejsce zamieszkania.
- Pani mandat i tak się przedawnił. My się tym nie zajmujemy.
Telefon nr 4 do urzędu w byłym mieście wojewódzkim:
- Urzędy skarbowe X i Y twierdzą, że nie otrzymały żadnego tytułu wykonawczego na moje nazwisko. Urzędnicy mówią też, że mandat jest przedawniony. Trzy lata minęły dwa tygodnie temu.
- Na pewno wysłaliśmy. Już sprawdzam. W urzędzie X 14 listopada odebrał pismo pan Mirosław albo pani Mirosława. Mandat na pewno nie jest przedawniony. Przez pięć lat mamy prawo dochodzić należności.
Telefon nr 5 do urzędu skarbowego X:
- Urząd twierdzi, że państwa pracownik, pan Mirosław lub pani Mirosława, odebrał ich pismo 14 listopada.
- Nie mam nic w bazie. Może jest opóźnienie we wprowadzaniu danych albo w ogóle nic nie przyszło. Nie ustalę tego.
- To co mam teraz zrobić?
- Niech pani zapłaci urzędowi, który wystawił mandat. Nam nic do tego. Dla nas ta sprawa nie istnieje.
Telefon nr 6 do urzędu w byłym mieście wojewódzkim:
- Urząd skarbowy X mówi, że nie mają mojej sprawy w bazie i wam powinnam zapłacić mandat.
- Ale pani musi zapłacić też za ich postępowanie obejmujące ściągnięcie mandatu.
- Ale oni nie wszczęli żadnej procedury w sprawie ściągnięcia mandatu. Nie mają nawet takiej sprawy w bazie.
- To niech pani zapłaci u nas, ale może być tak, że oni też z pani ściągną należność, gdy w końcu wpiszą pani sprawę do bazy. Tylko wtedy już więcej niż my, bo dojdą koszty całej procedury.
- Gdybym chciała zapłacić w waszym urzędzie to na ten numer konta podany na stronie internetowej?
- Yyy, nie wiem. Podam pani zaraz.
Po kolejnych kilku telefonach urzędnicy nadal nie są jednomyślni, komu i ile zapłacić. Jak tak dalej pójdzie, wspólnie dobijemy do pięciu lat i sprawa rzeczywiście się przedawni.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także: Grube ryby odejdą z .N? "To plotki, które sieją najczęściej ci, którzy są poza partią”