PolskaSprzedam kwiaty prosto z grobu...

Sprzedam kwiaty prosto z grobu...

Interes jest dobry. Trzeba dostać się na cmentarz i zebrać trochę kwiatów, które ludzie postawili na grobach. Towar upłynnia się przed cmentarzem, albo sprzedaje zaprzyjaźnionym kwiaciarzom. Pieniędzy na pewno wystarczy na flaszkę. A kiedy wystawi się własny stragan, uda się dobrze dorobić.

20.10.2003 07:42

O hienach i handlu kradzionym towarem z cmentarzy w Łodzi mówi się od lat. Co najmniej kilkadziesiąt osób „dorabia”, okradając groby z kwiatów i zniczy. Policja podejrzewa nawet, że istnieje jakaś umowa między złodziejami i niektórymi handlarzami. Złodzieje wynoszą kwiaty z cmentarza i odsprzedają za grosze nieuczciwym kwiaciarzom. Niestety, to tylko podejrzenia, bo nikogo nie udało się złapać za rękę.

– Udowodnić taki proceder jest bardzo trudno – mówi policjant z sekcji kryminalnej komisariatu na Bałutach. – Zarzutu handlem kradzionymi kwiatami nikomu nie udało się postawić.

By złapać na gorącym uczynku kilka osób, które wynoszą kwiaty z cmentarza, trzeba zaangażować wielu policjantów i przygotować zasadzki. Wiele dni pracy po to tylko, by skierować do sądu sprawę o wykroczenie, a złodziej wyjdzie na wolność w najgorszym przypadku z niewysoką grzywną – narzekają policjanci.

Zostały po nich kwiaty

Przed łódzkimi cmentarzami przy Ogrodowej, na Dołach, przy Szczecińskiej, a także w Mileszkach czy w Gadce stoi nawet po kilkanaście straganów z kwiatami i zniczami. Są i takie, gdzie obowiązują ceny niższe niż u konkurencji. Okazyjne?

– Nikomu nie udowodniliśmy, że handluje kradzionymi kwiatami, ale kilka razy zdarzyło się nam, że kiedy zaczynaliśmy sprawdzać handlarzy, niektórzy po prostu znikali, zostawiając towar na ulicy – opowiada Sławomir Seliga, komendant Straży Miejskiej w Łodzi.

Kierownik cmentarza przy ul. Ogrodowej pamięta sytuację, gdy Straż Miejska przyniosła całe naręcza kwiatów. Leżały na opuszczonych straganach. Handlarze na widok strażników uciekli. – I co mieliśmy z tym zrobić? Przecież kwiatami nie handlujemy. No i nie wiadomo, czy kradzione, czy kupione? – mówi pracownik cmentarza.

Kwiaciarnia „U hieny”

Hieny mają stałe miejsca. W rejonie Cmentarza Starego handlują przy bramie, wystawiając mały straganik, albo na ul. Cmentarnej, kilkadziesiąt metrów od cmentarnej furty. Na Dołach podejrzanego pochodzenia kwiaty i znicze można kupić na ul. Telefonicznej i w rejonie skrzyżowania Strykowskiej z Wojska Polskiego (rejon przystanków MPK).

– Na pierwszy rzut oka widać, kto handluje regularnie, a kto tylko szuka okazji do złapania paru złotych – mówi policjant śledzący działania cmentarnych hien. – Kwiaty nie są pierwszej świeżości, czasem przybrudzone, a znicze mają nadpalone knoty. Ludzie chyba zdają sobie sprawę z tego, że kupują u złodziei.

Odwiedzający cmentarze stosują różne sposoby, by odstraszyć złodziei. Na Dołach starsza kobieta przyniosła kwiaty na grób brata. Wstawiła je do wazonu ustawionego na grobie i... posypała ziemią. – Żeby złodzieja odstraszyć – tłumaczy. – Jak kwiaty brudne, to złodziej nie weźmie.

To złudne pojęcie. Policjanci z komisariatu na Dołach zlikwidowali grupę cmentarnych złodziei, którzy kradli z grobów, co się dało. Kwiaty zanosili do garażu jednego z nich. Płukali je strumieniem wody z węża, dzielili na pęczki i sprzedawali przed cmentarzem.

– Detaliści sprzedają łup sami – mówi policjant. – Hurtownicy zapewne mają odbiorców lub sprzedawców. Zyski najczęściej idą „na przelew”. – Docierają do nas informacje, że przed cmentarzami handluje się kradzionym towarem – mówi Jan Trzewikowski, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Łodzi. – Nasi pracownicy chodzą w mundurach. Na taki widok chowany jest trefny towar.

Wiemy o tym, ale...

Sprytniejsi dolewają stearyny i obcinają nadpalone knoty. Często nie robią nic, by ukryć proceder. Kwiaty „idą” na sztuki albo pęczkami. Czasem handlarze oblewają je wodą – dla podtrzymania świeżości. Ceny są o połowę niższe niż na legalnie działających straganach.

– Kiedy legitymujemy handlarzy i pytamy, skąd mają kwiaty, zdarza się, że tłumaczą się, że zerwali na działce – mówi policjant operacyjny komisariatu policji na Dołach. – Najczęściej bez ogródek stwierdzają, że ukradli z cmentarza. Dobrze wiedzą, że w najgorszym wypadku skończy się na niewielkiej grzywnie.

Okradanie grobów traktuje się bowiem... jak wykroczenie. Rzadko zdarza się, by wartość łupu przekroczyła, wymaganą prawem, sumę 250 złotych. Hieny wiedzą o tym i świetnie to wykorzystują. A żniwa dla nich są właśnie teraz, gdy częściej na grobach pojawiają się kwiaty i znicze, a pod koniec października popyt na te artykuły jeszcze wzrasta.

Marek Juśkiewicz

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)