PolskaSprawa Sawickiej nie wróci do prokuratury

Sprawa Sawickiej nie wróci do prokuratury

Sprawa oskarżonej o korupcję b. posłanki PO Beaty Sawickiej nie wróci do prokuratury. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił decyzję Sądu Okręgowego w Warszawie o zwrocie sprawy do śledztwa.

Sprawa Sawickiej nie wróci do prokuratury
Źródło zdjęć: © PAP

18.06.2009 | aktual.: 18.06.2009 16:29

Jak poinformowała rzeczniczka SA sędzia Barbara Trębska, sąd ten uwzględnił zażalenie poznańskiej prokuratury na decyzję Sądu Okręgowego w Warszawie, który w marcu br. zwrócił jej do uzupełnienia sprawę Sawickiej i drugiego oskarżonego, b. burmistrza Helu Mirosława W. Sąd Okręgowy nakazał prokuraturze powołanie biegłego z dziedziny fonoskopii, aby zbadał, czy dokonane przez CBA nagrania audio i wideo w sprawie Sawickiej nie zostały zmanipulowane. Biegły miał też odtworzyć niezrozumiałe fragmenty nagrań rozmów między Sawicką a W. oraz ich obojga z agentem CBA udającym biznesmena.

Trębska podała, że Sąd Apelacyjny nie podzielił stanowiska Sądu Okręgowego, aby śledztwo miało tak istotne braki, że dokonanie odpowiednich uzupełnień w toku procesu sprawiłoby sądowi "znaczne trudności". - Odpowiednia organizacja rozprawy przez sąd okręgowy spowoduje przeprowadzenie tych dowodów bez uszczerbku dla toku postępowania - dodała Trębska.

Prok. Rafał Maćkowiak, który wnosił o zwrot sprawy do SO, mówił, że sąd bezpodstawnie uznał, iż w postępowaniu prokuratury są braki. - Sąd nie odtworzył nośników dźwięku, ale oparł się jedynie o ich zapisy - dodał prokurator. - Żadna opinia biegłego nie może zwolnić sądu z obowiązku odtworzenia nośników, które są pierwotnym materiałem dowodowym - podkreślił.

Zdaniem prokuratora, SO przełożył wyjaśnienia oskarżonych nad nagrania, czym dopuścił się zabronionego prawem wartościowania dowodów oraz założył, iż organ państwowy mógł manipulować nagraniami. Maćkowiak dodał, że wątpliwości SO dotyczą jedynie "półtorej minuty nagrań, których jest wiele godzin".

- Dostrzegamy wady postępowania CBA i prokuratury w całej sprawie, ale z drugiej strony uważamy, że wszelkie czynności będą bardziej rzetelnie wykonane przez sąd, a nie prokuratora - mówił w SA mec. Mikołaj Pietrzak. Pozostawił kwestię zwrotu sprawy prokuraturze do uznania SA.

Sawicka jest oskarżona o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, przyjęcie 100 tys. zł korzyści majątkowej i powoływanie się na wpływy w organach władzy. Grozi jej do 10 lat więzienia. Razem z nią o to samo oskarżono Mirosława W.

SO przed rozpoczęciem ich procesu nabrał wątpliwości, czy sprawa nie powinna być zwrócona prokuraturze. Dzieje się tak wtedy, gdy akta wskazują na "istotne braki postępowania, zwłaszcza na potrzebę poszukiwania dowodów, a ich dokonanie przez sąd powodowałoby znaczne trudności".

SO ujawnił w marcu, że część nagranych przez CBA rozmów jest ze względów technicznych nieczytelna, m.in. przy wypowiedziach oskarżonych "mających znaczenie dla ich odpowiedzialności". I tak np. niewyraźnie nagrała się rozmowa, gdy Sawicka miała - według prokuratury - żądać od agentów CBA "korzyści majątkowej". Nagrały się wtedy jej słowa: "Ja to wam wszystko kiedyś pooddaję"; ich odpowiedź: "Teraz to chyba żartujesz", ale jej replika jest niezrozumiała. Równie nieczytelne jest nagranie po tym, gdy Sawicka mówi agentowi CBA: "Potrzebuję stówę".

Prok. Maćkowiak mówił w marcu w SO, że "należałoby wykluczyć prawdopodobieństwo, że jakiekolwiek nagrania zostały przez kogokolwiek zmanipulowane", gdyż "wszelkich nagrań dokonał organ urzędowy, uprawniony do takich działań". Oświadczył, że dla sprawy kompletności nagrań ma znaczenie fakt, że "większość zdarzeń była rejestrowana przy pomocy więcej niż jednego urządzenia".

Maćkowiak mówił wtedy, że w przekazanych przez CBA stenogramach nagrań jest wszystko, co choć pośrednio wiąże się ze sprawą; nie ma zaś np. prywatnych rozmów Sawickiej z osobami trzecimi. - CBA dołączyło też do akt całość samych nagrań - podkreślił prokurator. Nieczytelność części nagrań tłumaczył obiektywnymi okolicznościami, np. sygnałem "komórki", odgłosami aut itp.

Mec. Pietrzak mówił w SO, że ma "zasadnicze wątpliwości" co do kompletności nagrań. Według obrony CBA nie przedstawiło stenogramów wszystkich nagranych rozmów Sawickiej i W. W wielu miejscach stenogramów CBA napisano np. "rozmowa nie dotyczy sprawy" lub że "jest nieistotna". Zdaniem mec. Pietrzaka, w ten sposób CBA "uzurpuje sobie prawo oceny materiału dowodowego".

Adwokat odpowiadał prokuratorowi, że to proces wykaże, czy CBA dokonała nagrań zgodnie z prawem. Zarazem przypomniał, że lubelska prokuratura bada z doniesienia Sawickiej, czy CBA nie prowokowało jej bezprawnie do przestępstwa. Według mec. Pietrzaka, obrona nie składała w prokuraturze wniosków dowodowych, uznając, że ich "bardziej obiektywną" ocenę przeprowadzi sąd. Zapowiedział, że gdyby nie zwrócono sprawy prokuraturze, obrona złoży sądowi wniosek o zbadanie całości nagrań przez "niezależny od organów władzy ośrodek akademicki, bo opinia podmiotu związanego z organami władzy nie będzie wystarczająco obiektywna".

Prok. Maćkowiak replikował, że w lubelskim śledztwie nikomu nie postawiono zarzutów. Dodawał, że nawet gdyby je postawiono, to nie ma to znaczenia dla sprawy kogoś, kto przyjął łapówkę.

Mec. Pietrzak powiedział, że w lubelskim śledztwie przesłuchano ostatnio b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, ale do tej czynności nie dopuszczono adwokatów Sawickiej, na co się oni poskarżyli.

Obrońcy nie chcieli jednoznacznie powiedzieć, czy będą się domagali odsłuchania całości nagrań przed sądem. Jest ich w sumie kilkadziesiąt godzin, zgromadzonych na ponad 100 płytach.

W październiku 2007 r. funkcjonariusze CBA zatrzymali Sawicką w momencie, gdy przyjmowała - jak uznano w akcie oskarżenia - łapówkę za "ustawienie" przetargu na zakup 2-hektarowej działki na Helu. Szczegóły nagłośnił szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami w 2007 r. Z przedstawionych przezeń nagrań podsłuchów posłanki wynikało, że liczyła ona też na robienie interesów w związku ze spodziewaną po wyborach prywatyzacją w służbie zdrowia.

Cała sprawa wywołała wątpliwości polityków PO i części mediów co do domniemanego politycznego tła wielomiesięcznej operacji specjalnej CBA wobec Sawickiej (usuniętej wtedy z PO). Ona sama prosiła w emocjonalnym wystąpieniu przed kamerami szefa CBA, by jej "nie linczował publicznie". Twierdziła, że padła ofiarą prowokacji udającego biznesmena agenta CBA "Tomasza Piotrowskiego", który miał związać ją ze sobą emocjonalnie. Sawicka uznała, że oficerowie CBA przekroczyli uprawnienia podejmując wobec niej bezpodstawną inwigilację i że namawiali ją do przestępstwa. Kamiński zaprzeczał tym zarzutom.

Już po wygaśnięciu jej immunitetu, Sawicka została zatrzymana w listopadzie 2007 r. przez CBA, po czym prokuratura postawiła jej zarzuty. Sąd zwolnił ją za 300 tys. zł kaucji.

Akt oskarżenia poznańska prokuratura wysłała do sądu w czerwcu 2008 r., za niewiarygodną uznając wersję Sawickiej o "kuszeniu" jej przez agentów CBA .

W grudniu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku zdecydował o przekazaniu sprawy Sądowi Okręgowemu w Warszawie. Obrona argumentowała, że spośród 34 świadków ze sprawy, 26 mieszka lub pracuje w stolicy.

Z zawiadomienia Sawickiej lubelska prokuratura bada działania CBA. Sawicka chciała, by wyjaśniono, czy funkcjonariusze CBA, "uciekając się do wyrafinowanych i nieetycznych praktyk, przekraczając swoje uprawnienia, mogą bezkarnie wzbudzać u obywateli zamiar popełnienia przestępstwa". W 2008 r. media ujawniły, że CBA użyło agenta FBI w operacji przeciwko Sawickiej. Sprawę legalności "niektórych kierunków współpracy" biura sprawdza także lubelska prokuratura.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)