Sprawa porażenia prądem 14‑latka do ponownego rozpatrzenia
Wrocławski sąd odwoławczy polecił w środę
ponownie przeprowadzić proces w sprawie śmiertelnego porażenia
prądem na boisku szkolnym 14-letniego ucznia gimnazjum. W trakcie
procesu nie udało się rozstrzygnąć ważnych wątpliwości - ocenił sąd.
04.03.2009 | aktual.: 04.03.2009 16:26
W październiku 2008 r. sąd rejonowy we Wrocławiu skazał Ewelinę G., byłą dyrektorkę jednego z wrocławskich gimnazjów, na rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Kobietę oskarżono o to, że mimo ciążącego na niej obowiązku opieki, naraziła 14- letniego Filipa R. na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
Policjant Krzysztof Ć. i dyspozytor pogotowia energetycznego Zygmunt L. - oskarżeni o niedopełnienie obowiązków służbowych i niepodjęcie interwencji mimo zgłoszenia "o przebiciach prądu na szkolny płot" zostali skazani na rok w zawieszeniu na 3 lata.
Apelację złożyły obie strony, obrona domagała się uniewinnienia, oskarżyciel posiłkowy wnosił o uchylenie wyroku i skierowanie sprawy do ponownego rozpatrzenia.
Ostatecznie przewodniczący składu sędziowskiego Jerzy Menzel uznał, że proces faktycznie winien być rozpatrywany ponownie, bowiem istnieją poważne wątpliwości, które w toku nowego procesu powinny zostać rozstrzygnięte.
Z jednej strony sędzia przyznał, że Ewelina G. jako dyrektorka miała obowiązek sprawować pieczę nad powierzonymi jej uczniami. Z drugiej jednak sędzia miał wątpliwość czy powinna się ona opiekować uczniami również w czasie wakacji. W toku procesu dyrektorka wyjaśniała, że zgodnie z zaleceniami Ministerstwa Edukacji Narodowej w czasie wakacji dzici mogły korzystać z boiska szkolnego w ramach "Programu otwartych boisk".
- Sąd odwoławczy ma wątpliwość i dlatego uchyla wyrok, aby sąd rejonowy mógł ją wyjaśnić - mówił przewodniczący. Dodał, że ma też wątpliwości w sprawie pozostałych oskarżonych m.in. na czyją szkodę działał policjant Krzysztof Ć.
Ponadto sąd zauważył, że na ławie oskarżonych winno zasiąść więcej osób, a nie tylko trzy. Według sędziego, gdyby wszyscy dopełnili swoich obowiązków, do tragedii nigdy by nie doszło.
14-letni Filip R. został śmiertelnie porażony prądem na boisku szkolnym 30 lipca 2006 r. w centrum Wrocławia. Filip R. grał z kolegami w koszykówkę. Gdy piłka wpadła na mur okalający boisko, uczeń wszedł na płot. Na murze znajdowała się jeszcze metalowa siatka, która - jak się okazało - była pod napięciem.
Przybyli na miejsce lekarze próbowali przewieźć chłopca do szpitala. Jednak w trakcie przenoszenia do karetki jego stan gwałtownie się pogorszył. Mimo reanimacji chłopiec zmarł.
Według oskarżenia Ewelina G. wiedziała od woźnej o "przebiciu prądu na metalowy płot" przynajmniej od dwóch tygodni i nie podjęła żadnych działań, aby usunąć awarię.
Policjant Krzysztof Ć. nie dopełnił swoich obowiązków, bowiem nie przyjął w połowie lipca od Barbary C., mieszkającej niedaleko boiska, zgłoszenia o istniejącym na boisku szkolnym zagrożeniu. Ponadto policjant nie zrobił nic, by zabezpieczyć to miejsce. Funkcjonariusz polecił jedynie kobiecie zadzwonić na pogotowie energetyczne.
Natomiast Zygmunta L., dyspozytora pogotowia energetycznego prokuratura oskarża o to, że naraził Filipa R. i inne nieustalone osoby na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, bowiem nie przyjął zgłoszenia od Barbary C. o istniejącym zagrożeniu na boisku. Ponadto nie podjął w tej sprawie żadnych czynności.
Woźna i Barbara C. o "przebiciu prądu na metalowy płot" dowiedziały się od syna C., studenta medycyny, który sam grając w tym miejscu w piłkę został lekko porażony prądem.