Sposób na prostytutki
Wojewoda śląski postanowił rozprawić się z nierządem i parkingową wolnoamerykanką pod oknami budynku Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego przy ul. Powstańców. Nie podobało mu się, że co rano trzeba było sprzątać okolicę z prezerwatyw. Efekt?
Prostytucja z okolic ul. Powstańców nie zniknęła, a co sprytniejsi nadal stawiają tu swoje samochody, bo płacić nie trzeba. Za to stosunki sąsiedzkie wojewoda popsuł chyba na dobre.
W budynku przy ul. Powstańców 41 znajdują się między innymi Wydział Polityki Społecznej, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, Inspektorat Transportu Drogowego, Inspektorat Nadzoru Budowlanego oraz Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.
Okolice ulic Powstańców i Damrota upodobały sobie panie lekkich obyczajów. Wojewoda postanowił więc odgrodzić budynek od ulicy. Na początku października przy drodze wjazdowej do posesji (od ul. Powstańców) i przy drodze wyjazdowej (do ul. Damrota) zamontowano bramki. Szlaban pojawił się kilka dni temu, zamykany jest tylko na noc.
- Przy okazji rozwiązujemy problem prostytucji. To znaczy panie stoją dalej, przy okolicznych ulicach, ale teraz sprzątania mamy mniej - komentuje Katarzyna Kuczyńska z biura prasowego UW.
Problem jednak w tym, że szlaban, zamykany od wczoraj także w ciągu dnia, ogranicza dojazd nie tylko do urzędu, ale i do prywatnej posesji i firmy Zygfryda Dudka.
- To nie jest folwark wojewody, żeby sobie mógł robić, co chce - irytuje się Dudek.
Działkę sąsiadującą z urzędem jego rodzina zajmuje od kilkudziesięciu lat. Postawili tam dom, od mniej więcej piętnastu lat prowadzą również parking i firmę wynajmującą limuzyny. Do okolicy pełnej eleganckich biurowców ich mały, biały domek nie bardzo pasuje, obok znajdują się, oprócz Urzędu Wojewódzkiego, także Bank PKO, Wojewódzki Sztab Wojskowy, Izba Skarbowa i Sąd Okręgowy.
- Sami wnioskowali o ograniczenie wjazdu na drogę - utrzymuje Kuczyńska.
- Jesteśmy starymi ludźmi, schorowanymi. Co mamy robić, gdy trzeba będzie wezwać w nocy karetkę? Jak przejedzie przez szlaban? - pyta Dudek.
Przyznaje, że w okolicy prostytucja, owszem, była, ale nie zawadzała, bo panie lekkich obyczajów jako miejsce schadzek wybierały teren między bankiem a urzędem. Jeśli dochodziło do ekscesów, to zawiadamiali służby porządkowe. Przeszkadzały za to auta nielegalnie parkowane za ich płotem.
Leokadia Dudek pisała nawet do urzędu o pomoc w rozwiązaniu tego problemu. - Chodziło nam o słupki z łańcuchami, ale ustawione wzdłuż płotu, a nie o szlaban - twierdzi Dudek.
Urzędnicy prośbę zrozumieli na odwrót. - W okolicy jest problem z parkingami - potwierdza Kuczyńska. Dodaje, że dotąd Dudkowie i ich klienci z drogi dojazdowej do swojej posesji korzystali tylko dzięki uprzejmości urzędu. - Pierwotnie bramę wjazdową mieli od ul. Damrota. Gdyby tak było nadal, nie byłoby żadnego problemu - tłumaczy Kuczyńska.
Co innego mówią Dudkowie: - Brama nie mogła być od strony ul. Damrota, bo tam znajduje się działka należąca do banku - zapewniają.
- Nasi goście i klienci urzędu nie mogli znaleźć wolnego miejsca, bo zastawiali je pracownicy firm, które znajdują się w pobliżu. Ci państwo otrzymali od nas karty wjazdu, a nie musieli ich dostać. To wyraz naszej dobrej woli - wyjaśnia rzeczniczka UW.
Jednak ani klienci Dudków, ani ich rodzina podobnych kart nie dostaną. - To byłby absurd - mówią w urzędzie.
A co z petentami? Ci również nie dostaną kart. Na razie stróż przy szlabanie po prostu pyta wjeżdżających, do kogo przyjechali. - Mają się legitymować na wjeździe i tłumaczyć, po co i do kogo przyjechali? To nie te czasy - oburza się Dudek.
- Działka, na której znajduje się budynek urzędu i droga należą do Skarbu Państwa i pozostają w zarządzie Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, więc szlaban mogliśmy postawić - ucinają w UW.