Spór o prohibicję. "Warszawa wybrała interes branży alkoholowej"
Rozgorzała dyskusja w sprawie nocnej prohibicji w Warszawie. Radni ostatecznie zdecydowali się wprowadzić jedynie program pilotażowy, który zakłada ograniczenia w Śródmieściu oraz na Pradze-Północ. - Ten spór obnaża jedno: w Polsce wciąż brakuje odwagi, by przyznać, że mamy narodowy problem z alkoholem - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Katarzyna Andrusikiewicz, psychoterapeutka uzależnień.
Na czwartkowym posiedzeniu rady Warszawy Rafał Trzaskowski nagle wycofał się ze swojego projektu uchwały, który zakładał nocną prohibicję w całym mieście od godz. 23. Doszło do ogromnej awantury, ostatecznie radni uchwalili zaproponowane przez klub KO stanowisko dotyczące m.in. pilotażowego wprowadzenia nocnej prohibicji w Śródmieściu oraz na Pradze-Północ. Obecni na sesji mieszkańcy skandowali "Hańba, hańba!". W ramach protestu do dymisji podał się nawet wiceprezydent stolicy z Polski 2050 Jacek Wiśnicki.
Za przyjęciem stanowiska głosowało 36 radnych, ośmiu było przeciw, a nikt nie wstrzymał się od głosu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nocna prohibicja w Warszawie. Bocheński proponuje dzielnicowe referenda
PRZECZYTAJ TAKŻE: Burza wokół nocnej prohibicji. Masowo krytykują Trzaskowskiego
"Warszawa wybrała interes branży alkoholowej"
Sprawę w rozmowie z Wirtualną Polską komentuje Katarzyna Andrusikiewicz - certyfikowana psychoterapeutka uzależnień z ponad 13-letnim doświadczeniem pracy z dziećmi i młodzieżą, założycielka Poradni Liberta.
- Warszawa właśnie wybrała interes branży alkoholowej ponad zdrowie mieszkańców. Otwarta nocna sprzedaż alkoholu to więcej przemocy, więcej interwencji policji i pogotowia, a przede wszystkim – więcej uzależnionych nastolatków - mówi ekspertka. - Jako terapeutka widzę to codziennie w gabinecie. Łatwy dostęp do alkoholu to szybka droga do dramatu całych rodzin - dodaje.
Andrusikiewicz zwraca uwagę, że nocna prohibicja sprawdziła się już w wielu gminach w Polsce. Tam, gdzie ograniczono sprzedaż alkoholu w godzinach nocnych, odnotowano spadek interwencji policji, a także krótsze kolejki w szpitalnych oddziałach ratunkowych.
Ten spór obnaża jedno: w Polsce wciąż brakuje odwagi, by przyznać, że mamy narodowy problem z alkoholem. A decyzja stolicy pokazuje młodym ludziom, że ten problem można lekceważyć. To dramatyczny sygnał.
- Jestem zaniepokojona, że tak otwarte, nowoczesne i postępowe miasto, jakim jest moja ukochana Warszawa, podjęła tak zaskakującą decyzję w kwestii bezpieczeństwa oraz zdrowia swoich mieszkańców - kwituje ekspertka.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Zakaz wchodzi w życie. W nocy alkoholu w tym mieście już nie kupisz
Sara Bounaoui, dziennikarka Wirtualnej Polski