Świat"Spór o tablicę w Smoleńsku to pikuś"

"Spór o tablicę w Smoleńsku to pikuś"

Zdjęcie tablicy na dwa dni przed uroczystością nie było prowokacją, lecz desperacją i irytacją. Polskie MSZ nie dało Rosjanom wyboru i doprowadziło do sytuacji, gdy nie zostało im nic innego, jak odkręcić tablicę. A dlaczego akurat dzień przed rocznicą katastrofy? Bo w przeciwnym wypadku przed tablicą wbijającą w oczy ludobójstwo miałby składać wieniec i skłaniać się rosyjski prezydent - w imieniu Rosjan, uznających, że to zbrodnia wojenna, stalinowska. Tyle i aż tyle - pisze w Wirtualnej Polsce Waldemar Kuczyński.

Waldemar Kuczyński

18.04.2011 | aktual.: 18.04.2011 09:24

Ciągle głośno o tablicy w Smoleńsku zdjętej przez Rosjan. Oni nie mieli wyjścia. Najpierw dwie Panie zachowały się tak, jakbyśmy zdobyli Smoleńsk i wolno tam było robić co się komu znad Wisły podoba. Napis sformułowano tak, by zderzał się z oceną zbrodni katyńskiej, nawet przez Rosjan uznających winę Sowietów, ale odrzucających ludobójstwo.

Przez miesiące władze rosyjskie nalegały, by nasz MSZ spowodował zdjęcie tablicy, by była to decyzja polska. Rosjanie nie chcieli własnym ruchem podsycać i tak wielkiej u nas histerii o ich roli w spowodowaniu katastrofy samolotu. Także zresztą, by nie wywoływać awantury o celowe torpedowanie uroczystości w Katyniu, nie dano wyraźnego zakazu lądowania Tupolewowi, o co się dziś ich oskarża.

Polski MSZ nie zrobił nic w sprawie tablicy, bojąc się krzyku, że działa na ruski rozkaz. Do porozumienia z obydwoma damami by oczywiście nie doszło. Trzeba więc było uzgodnić z Rosjanami napis i powiesić razem nową tablicę. Byłby krzyk, czyli nic nowego, bo wszystko co dotyczy rządu kończy się ze strony PiS krzykiem.

Strona PiS-owska i rządowa wytykają Rosjanom brak wrażliwości na naszą traumę. A rosyjska wrażliwość? Przed tablicą wbijającą w oczy ludobójstwo miał wieniec składać i skłaniać się rosyjski prezydent - w imieniu Rosjan, uznających, że to zbrodnia wojenna, stalinowska. Tyle i aż tyle. Polskie MSZ doprowadziło do sytuacji, gdy Rosjanom nie zostało nic innego, jak odkręcić tablicę. Gdyby ją zostawili, a prezydenci składaliby wieńce pod brzozą, to także byłby krzyk, że Komorowski uległ Ruskim i ominął kamień. Uważam, że zdjęcie tablicy na dwa dni przed uroczystością nie było prowokacją, lecz desperacją i irytacją. Czekali do ostatniej chwili na ruch ze strony polskiej i się nie doczekali.

Mamy długie i złe doświadczenia z Rosją, mamy wyostrzoną czujność na ich zamysły, pozwalającą czasem wcześnie dostrzec coś, co może grozić z tamtej strony. Ale mamy też potężny, zrozumiały uraz i zbudowaną na nim skłonność do konfrontacji ze wschodnim wrogiem. Ten uraz jest na rękę antypolonizmowi, który w Rosji nadal istnieje. On zapędami “Polaczków”, by szkodzić "matuszce” chętnie się żywi, a podsycanie go nie jest w naszym interesie.

Skłonność do wojowania z Rosją to także kłoda w umacnianiu pozycji Polski w Unii Europejskiej. Rosja nie jest Związkiem Radzieckim i nie toczy się zimna wojna. Nie jest też wojowniczą satrapią lecz dość łagodnym autorytaryzmem z niemałym marginesem wolności. I z wielkimi własnymi problemami. To państwo, z którym się liczą, nie tylko ze względu na surowce.

Unia Europejska i Ameryka chcą z Rosją dobrych stosunków. I to dobrze. Polska, jeśli ma mieć coś do powiedzenia w tworzeniu unijnej polityki, a także być słuchana za oceanem, nie może iść pod prąd tej powszechnej woli, na co zwracał uwagę Zbigniew Brzeziński. To byłaby droga do naszej marginalizacji. Dla obecnej polityki wschodniej Polski, nawet jeśli to i owo się w niej nie podoba, nie ma lepszej alternatywy. Na tle tego, co ważne, spór o tablicę to pikuś.

Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski

Tytuł i lead pochodzą od redakcji

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (227)