Spór o Erikę Steinbach tematem telewizyjnego show
- Nie należy stawiać kanclerz Angeli Merkel przed
wyborem: albo dobre stosunki z Polską albo szefowa Związku
Wypędzonych Erika Steinbach - ocenił wiceprzewodniczący frakcji
CDU/CSU, Wolfgang Bosbach w programie niemieckiej telewizji ARD.
02.03.2009 | aktual.: 02.03.2009 06:41
Spór wokół powołania Steinbach do rady fundacji poświęconej wysiedleniom Niemców był w niedzielę tematem wieczornej debaty publicystycznej w pierwszym programie publicznej telewizji.
Bosbach zarzucił współtworzącej koalicję rządzącą w Niemczech partii SPD, że prowadzi grę polityczną sugerując, iż Merkel musi obecnie wybrać między powołaniem Steinbach do władz fundacji a dobrą współpracą z Polską, przeciwnej udziałowi szefowej BdV w przyszłym centrum dokumentacji i informacji o wysiedleniach.
- Proponuję by mieć na względzie obie te sprawy - utrzymywać dobrosąsiedzkie stosunki z Polską, ale też bronić należnego interesu wypędzonych - powiedział Bosbach.
Dodał, że BdV ma mieć trzech przedstawicieli w radzie przyszłej fundacji "i nie wyobraża sobie utworzenia miejsca pamięci bez udziału tych, których ono dotyczy". - Zaś to, kogo nominuje BdV, jest jego autonomiczną decyzją i powinniśmy ja respektować - ocenił Bosbach.
Uważa on, że obowiązkiem niemieckich polityków jest obrona Steinbach przed atakami ze strony Polski. Odniósł się do słów polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który powiedział kilka dni temu, że Erika Steinbach przybyła do Polski z Hitlerem i z Hitlerem musiała Polski uciekać.
- Erika Steinbach urodziła się w lipcu 1943 r. i półtora roku później musiała uciekać. Żyje do dziś tylko dlatego, że nie było już miejsca na statku "Gustloff" - powiedział Bosbach.
Statek "Wilhelm Gustloff" został zatopiony w styczniu 1935 r. przez radziecki okręt podwodny. Na pokładzie było ponad 10 tys. niemieckich uciekinierów.
Polityk CDU ocenił, że jako szefowa BdV Steinbach działała na rzecz pojednania, a pamięć o wysiedlonych nie jest rewanżyzmem.
Zdaniem historyka Arnulfa Baringa w Polsce "ma miejsce histeryczna kampania" wokół Steinbach, która była "matką projektu" centrum poświęconego wysiedleniom. Powiedział on, że nigdy nie usłyszał od Polaków "żadnej rozsądnej odpowiedzi" na pytanie, co zarzucają Steinbach.
- Polacy mają skłonność do ekscentryzmu - ocenił Baring.
Przeciwną opinię wyraziła szefowa frakcji Zielonych Renate Kuenast. Jej zdaniem należy wyraźnie mówić o "pierwotnej odpowiedzialności" Niemców za wojnę, a w konsekwencji - strasznym losie przymusowo wysiedlonych. - Tego oczekuję od BdV - oceniła.
Dodała, że nawet kanclerz Merkel nie ma odwagi bronić Steinbach, "więc dlaczego mieliby to czynić politycy opozycji".
Znany w Polsce aktor i artysta kabaretowy Steffen Moeller zauważył z kolei, że w Polsce wszystkie opcje polityczne zgodnie krytykują Steinbach. - Trzeba się zastanowić, skąd nagle taka jedność - powiedział. - Steinbach symbolizuje w Polsce ukryte lęki. Niektóre nie są uzasadnione - ocenił Moeller. Dodał, że większość młodych ludzi nie interesuje się tematem wysiedleń i obecnym sporem.
Dziennikarz Wolf von Lojewski, pochodzący z dawnych Prus Wschodnich, ocenił, że pojednanie między wysiedlonymi a mieszkańcami dawnych wschodnich terenów Niemiec ma miejsce od dawna "bez żadnego centrum przeciwko wypędzeniom".
ARD przeprowadziła sondę na ulicach Berlina oraz Słubic. Przechodniom pokazano fotografię Eriki Steinbach. W stolicy Niemiec większość nie wiedziała kim jest osoba na zdjęciu, w Słubicach okazała się doskonale znana.
Sama Erika Steinbach nie przyjęła zaproszenia do programu. Obecny był natomiast przewodniczący Powiernictwa Pruskiego Rudi Pawelka.