Spór metropolitów [OPINIA]
Związki partnerskie, a konkretniej podejście do nich Kościoła, rozpaliło - po raz pierwszy od dawna - debatę między polskimi biskupami. Dwóch z nich zajęło sprzeczne stanowiska, a jeden zaatakował drugiego. I nawet jeśli co do meritum różnica doktrynalna nie jest głęboka, to radykalnie odmienne jest rozumienie roli Kościoła w społeczeństwie - pisze Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski.
01.11.2024 10:18
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Od lat nie było w polskim Kościele sytuacji, by jeden metropolita wystąpił - choć bez użycia nazwiska - przeciw drugiemu. Zasada, że biskupi nie krytykują się wzajemnie, że unikają publicznych polemik, była jedną z najściślej przestrzeganych w naszej rzeczywistości religijnej. Teraz to się zmieniło.
Metropolita krakowski - bez wymieniania nazwiska, ale ostro i jednoznacznie, odciął się od metropolity warszawskiego i de facto odrzucił jego stanowisko. I choć obaj hierarchowie są już na progu emerytury, a różnica między nimi nie jest aż tak głęboka jak chciałyby media, to jednak jest to istotny sygnał, że coś w strukturach kościelnych zaczyna pękać, i że strona określana niekiedy mianem liberalnej (choć to określenie w polskim warunkach zdecydowanie na wyrost) zaczyna mówić nieco bardziej otwartym głosem, co spotyka się z gniewną reakcją strony określanej mianem zachowawczej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Związki partnerskie dopuszczalne, ale…
Ta historia zaczyna się od ostrożnej deklaracji kardynała Kazimierza Nycza, który mówi, że politycy mają prawo zająć się zmianą prawa dotyczącego związków partnerskich, a Kościół nie będzie im w tym przeszkadzał. - Myślę, że Kościół najwyżej wyrazi swoją opinię. Nie będzie się wtrącał w prace legislacyjne w parlamencie. Temperatura tej dyskusji w Sejmie pokazuje, że problem nie jest taki prosty - stwierdził metropolita warszawski w Polsat News.
- Jeżeli jest krąg ludzi, dla których nawet tzw. kontrakt cywilny w Urzędzie Stanu Cywilnego to za dużo, chcieliby związku łatwiej zawieralnego i rozwiązywalnego, to jakaś tolerancja wobec takich poglądów musi być ze strony Kościoła - dodał.
Opinia ta ograniczona była jednak zastrzeżeniem, że nie ma zgody na "równanie istotowe między związkiem sakramentalnym czy małżeńskim zawieranym w Kościele i nazywaniem tego małżeństwem".
Zastrzeżenie to sprawia, że nie sposób - wbrew zachwytom polityków lewicy, w tym autorki ustawy Katarzyny Kotuli - uznać, że deklaracja ta oznacza wsparcie dla rządowego projektu. Jeśli już to kardynał - ostrożnie - dał do zrozumienia, że byłby gotów poprzeć (a przynajmniej nie protestować) przeciwko rozwiązaniom PSL-u (których, co uczciwie trzeba powiedzieć, wciąż nie znamy). A jasnym na to dowodem jest stanowisko rzecznika prasowego kardynała, który mocno ograniczył znaczenie jego słów.
"Wypowiedź kard. Kazimierza Nycza o związkach partnerskich nie może być w żaden sposób interpretowana jako wyraz poparcia dla jakiegokolwiek projektu ustawy o tzw. związkach partnerskich, ani też rozumiana jako przychylne stanowisko Kościoła w tej sprawie" - napisał w oświadczeniu ks. Przemysław Śliwiński.
Co zatem było celem kardynała? "Kard. Nycz przypomniał, że niepokojącym zjawiskiem społecznym, obserwowanym również w Polsce, jest to, że wiele osób, również katolików, decyduje się żyć ze sobą w związkach niesformalizowanych, w których często wychowują dzieci. Wierni świeccy, których zadaniem jest m.in. udział w życiu politycznym i tworzenie prawa, mając świadomość jasnego stanowiska Kościoła dotyczącego tzw. związków partnerskich, powinni dążyć do wypracowania możliwie jak najlepszego prawodawstwa w tej sprawie" - wyjaśnił rzecznik.
…katolicki polityk musi być przeciw
Jednak, nawet jeśli przyjąć tak ograniczoną interpretację tej wypowiedzi, to i tak w polskiej rzeczywistości eklezjalnej jest ona rewolucyjna, bo otwiera przestrzeń do debaty, a nie jedynie ogranicza się do powtarzania jak mantry nauczania z czasów Jana Pawła II.
To, jak radykalna jest to zmiana, uświadamia zresztą reakcja na tę wypowiedź metropolity krakowskiego, arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, który jednoznacznie się od niej odciął. Zrobił to zaś nie swoimi słowami, ale zapisami dokumentu Kongregacji Nauki Wiary z roku 2003 pt. "Uwagi dotyczące projektów legalizacji związków między osobami homoseksualnymi".
- Pragnę przypomnieć wszystkim szczegółowe i oficjalne stanowisko Kościoła katolickiego dotyczące kwestii legalizacji związków par jednopłciowych, stanowisko, które zostało zawarte w dokumencie Kongregacji Nauki i Wiary z 2 czerwca 2003 r., gdy żył jeszcze nasz papież - zaznaczył.
A potem była juz tylko seria cytatów.
"W przypadku, gdy po raz pierwszy zostaje przedłożony Zgromadzeniu ustawodawczemu projekt prawa przychylny zalegalizowaniu związków homoseksualnych, parlamentarzysta katolicki ma obowiązek moralny wyrazić jasno i publicznie swój sprzeciw i głosować przeciw projektowi ustawy. Oddanie głosu na rzecz tekstu ustawy tak szkodliwej dla dobra wspólnego społeczności jest czynem poważnie niemoralnym" - cytował watykański dokument arcybiskup Jędraszewski.
"Konieczne jest przeciwstawienie się w sposób jasny i wyrazisty. Należy wstrzymać się od jakiejkolwiek formalnej współpracy w promowaniu i wprowadzaniu w życie praw tak wyraźnie niesprawiedliwych, a także, jeśli to możliwe, od działania na poziomie wykonawczym. W tej materii każdy może odwołać się do prawa odmowy posłuszeństwa z pobudek sumienia" - kontynuował.
A na koniec podsumował te swoje rozważania krótko: "Zalegalizowanie związków partnerskich prowadzi do przedefiniowania małżeństwa i rodziny oraz stanowi zwykle pierwszy krok do otwarcia możliwości prawnej przysposobienia i wychowania dzieci przez pary jednopłciowe" - oznajmił arcybiskup Jędraszewski.
O co naprawdę toczy się spór?
Zanim przejdzie się do omówienia realnej różnicy między tymi dwoma stanowiskami, warto zwrócić uwagę na to, że jest to jedna z pierwszych sytuacji w Polsce, gdy jeden z najważniejszych hierarchów z Polski gromi drugiego - może nawet nieco ważniejszego hierarchę - cytatami z dokumentu podpisanego przez kardynała Josepha Ratzingera, ale za czasów Jana Pawła II. Ten model polemiki, a także uznanie, że szczególne znaczenie owego dokumentu jest związane z jego pochodzeniem z czasów pontyfikatu papieża Polaka uświadamia, że arcybiskup Jędraszewski ma świadomość, iż nauczanie w Kościele się zmienia, a jednocześnie wskazuje, że on sam zmiany te odrzuca.
Jeszcze istotniejsze jest jednak co innego. Otóż - i to jest być może jeszcze istotniejsze - arcybiskup Jędraszewski nawet nie próbuje się zmierzyć z danymi socjologicznymi na jakie powołuje się kardynał Nycz, wskazując, że coraz więcej ludzi nie chce zawierać związków małżeńskich, i że o nich także musi zatroszczyć się państwo. Rzeczywistość realna, dane statystyczne i społeczne zmiany nie mają dla metropolity krakowskiego znaczenia, bowiem od nich ważniejsza jest doktryna i jej niezmienne powtarzanie. Tyle tylko, że to oznacza pozbawienie się nie tylko realnego wpływu na rzeczywistość, ale nawet kontaktu z nią.
Jeśli Kościół chce być obecny w debacie, to musi przyjmować do wiadomości, że pewne rzeczy się zmieniają, że zmiany społeczne zachodzą, a jedynym wskaźnikiem realizacji własnych zadań nie jest powtarzanie treści dokumentów sprzed dwudziestu lat.
Kardynał Kazimierz Nycz, choć akurat w tej wypowiedzi wcale nie był radykalny (nawet jeśli porównywać go do hierarchów katolickich z Niemiec czy Belgii), pokazał, że jest w stanie nawiązać kontakt z rzeczywistością, że widzi zmieniającą się przestrzeń społeczną, i że jest w stanie wyciągać z tego wnioski. I jeśli Kościół chce mieć wpływ na politykę, jeśli chce pozostać aktywny w przestrzeni społecznej, to musi wybrać drogę kardynała Nycza.
Jeśli tego nie zrobi, to powoli - na własne życzenie - będzie przesuwał się w przestrzeń politycznego i społecznego niebytu. I tego właśnie - obecności w polityce i życiu społecznym lub jej braku - dotyczy obecny spór między kardynałem Nyczem a arcybiskupem Jędraszewskim.
Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".