Sponsor kampanii wyborczej Putina remontował Tu‑154M tuż przed katastrofą
Oleg Deripaska, właściciel firmy Aviakor, która remontowała Tu-154M przed 10 kwietnia 2010 roku jest bliskim przyjacielem Władimira Putina i sponsorem jego kampanii wyborczej. Czy ten i inne podobne fakty mogły mieć wpływ na wynik rosyjskiego śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej? - W przypadku wystąpienia 10 kwietnia usterki technicznej, ujawnienie tego faktu oznaczałoby w praktyce utratę klientów, konieczność wypłaty ogromnych odszkodowań a w efekcie upadłość Aviakoru - pisze w felietonie przesłanym do Wirtualnej Polski Kazimierz Turaliński, specjalista ds. bezpieczeństwa.
12.04.2012 | aktual.: 12.04.2012 13:04
Niemal każde tragiczne zdarzenie pociągające za sobą śmierć człowieka wzbudza w bliskich zmarłego wątpliwości - czy to aby na pewno wypadek? Nikt nie kwestionuje masowego łamania praw człowieka, zabójstw i tortur stosowanych przez władze Chin na tybetańskich mnichach, czy przez armię syryjską na tamtejszych powstańcach. Podobnie jednogłośnie krytykowane są wyroki śmierci wykonywane na Białorusi strzałem w tył głowy. Wszelkie zgony opozycjonistów w tych państwach odruchowo utożsamiane są z zabójstwami na tle politycznym. W sprawie katastrofy smoleńskiej prawicowe poglądy większości ofiar zupełnie jednak przesłoniły również jednoznacznie negatywny wizerunek "wymiaru sprawiedliwości" Federacji Rosyjskiej.
XXI wiek otwarty zamachem terrorystycznym na World Trade Center okrzyknięto stuleciem terroryzmu i wojen asymetrycznych. Polska - państwo wzbudzające na arenie międzynarodowej liczne kontrowersje, uwikłane w okupację Afganistanu i do niedawna też Iraku, czyli państw wspierających globalny terroryzm, jest naturalnym celem licznych ugrupowań ekstremistycznych. Federacja Rosyjska, na terenie której doszło do katastrofy, jest zaś regularnym celem zamachów terrorystycznych, z których parę skutkowało strąceniami właśnie samolotów Tupolewa. Jednak już 10 kwietnia absolutnie wykluczono zamach jako przyczynę katastrofy, choć praktyka dochodzeniowo-śledcza absolutnie wyklucza na tym etapie takie założenia. Kryminalistyka nie zna terminów "teoria spiskowa" ani "interes partii", przewiduje budowanie i weryfikowanie wersji śledczych wyłącznie w oparciu o dowody - których w większości nie posiadamy, a posiadane naginamy na propagandowe potrzeby raz jednej, raz drugiej partii. Zapomniano też o tzw. pytaniach wykrywczych,
które ujawniają śledczym tło zdarzenia: Kto wiedział lub mógł wiedzieć? Kto chciał lub mógł chcieć? Kto uzyskał lub mógł uzyskać korzyść? Kto mógł w ustalonym czasie i miejscu dokonać czynu? Jaką osobowość mógł mieć sprawca przedmiotowego czynu?
Wbrew pozorom łatwo na nie odpowiedzieć, ale przed tym odrzucić należy, jako nielogiczne i sprzeczne z doświadczeniem historycznym, argumenty o jakiejkolwiek przyjaźni politycznej wykluczającej możliwość zamachu ze strony służb wojskowych obcego państwa. Ostatnie stulecie zna przypadki zbrodni dużo bardziej szokujących od strącenia samolotu, a dokonywanych z pobudek politycznych, religijnych lub ideologicznych, do czego zaliczyć należy chociażby radziecki Katyń sprzed 70 lat, czystki NKWD, nazistowski Holokaust, liczne zabójstwa dokonywane na zamówienie reżimów autorytarnych z Ameryki Południowej, Afryki i Azji, czy też niezwykle precyzyjne i niszczące zamachy organizowane przez zbrojne ugrupowania terrorystyczne, takie jak przytoczony wcześniej samolotowy atak na amerykańskie wieżowce World Trade Center i Pentagon. Absolutnie nie przystaje więc do doświadczenia życiowego zbyt często i nieodpowiedzialnie podnoszony argument o jakiejkolwiek przyjaźni politycznej pomiędzy Rzeczpospolitą a Federacją Rosyjską,
czy jakimkolwiek innym państwem. Premier Tusk jako doświadczony polityk był z całą pewnością świadomy, że piękne deklaracje o zaufaniu to tylko nic nieznaczące słowa. Zwłaszcza, gdy wrogość pomiędzy polskim Pałacem Prezydenckim a Kremlem była powszechnie znana.
Trudne sąsiedztwo
Stosunki polsko-rosyjskie u schyłku pierwszej dekady XXI wieku wcale nie odbiegały od tych znanych z minionych stuleci. Warszawa nadal traktowana była jak zbuntowany i niepokorny satelita, który jednak skutecznie wykorzystywał swą silną w ostatnim czasie międzynarodową pozycję do ochrony własnych interesów. Wojny toczone przez Rosję, próby nacisków ekonomicznych i energetycznych na dawne republiki socjalistyczne, a także liczne rewolucje w dawnej sowieckiej strefie wpływów dowiodły małej stabilności państw utworzonych w wyniku rozpadu ZSRR. Nic nie jest wieczne, a już na pewno nie polityczna mapa współczesnego świata. Kongres Wiedeński po wojnach napoleońskich, Konferencja Wersalska kończąca I Wojnę Światową i Ład Jałtańsko-Poczdamski zamykający dekadę hitleryzmu - wielokrotnie ogłaszano koniec historii, wieczny pokój, lecz zawsze traktaty były zrywane i dochodziło do nowych konfliktów zbrojnych, puczów, rewolucji.
Pamiętać o tym należy nieodpowiedzialnie deklarując "pełne zaufanie" do służb obcego państwa, prowadzących śledztwo w sprawie śmierci polskiego prezydenta oraz przywódców polskiego sztabu wojskowego. Nie należy przy tym potencjalnej nierzetelności z góry utożsamiać z zaplanowaną zbrodnią. Samo zatajenie lub zmanipulowanie pewnych faktów dotyczących faktycznego wypadku wynikać może z chęci uniknięcia wypłaty odszkodowania lub próby kształtowania polskiej sceny politycznej. Szczególnie niepokojącym elementem pozostaje motyw serdecznych relacji pomiędzy ówczesnym premierem Rosji Władimirem Putinem a Olegiem Deripaską - właścicielem przedsiębiorstwa Aviakor z Samary, w którym remontowano Tupolewa na kilka miesięcy przed katastrofą. Deripaska miał być jednym ze sponsorów kampanii prezydenckiej Putina. W przypadku wystąpienia 10 kwietnia usterki technicznej, ujawnienie tego faktu oznaczałoby w praktyce utratę klientów, konieczność wypłaty ogromnych odszkodowań a w efekcie upadłość Aviakoru. W konsekwencji
katastrofy lotniczej w Lockerbie, choć była ona skutkiem zamachu bombowego, główne amerykańskie linie lotnicze Pan American World Airways zbankrutowały. Nie trudno w tym świetle dostrzec przesłanki wykluczającej obiektywność podległych Putinowi służb, zwłaszcza że osobiście stanął on na czele komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy, a więc prowadzi śledztwo pośrednio przeciwko swemu sponsorowi. Standardy demokratycznego państwa prawa wykluczają tego typu zależności pomiędzy członkiem grupy dochodzeniowej, a osobą potencjalnie odpowiedzialną za powstałe zdarzenie. A wrak Tupolewa od 2 lat niszczeje.
Zamach na własnych obywateli?
Trudno również ignorować elementy historyczne ograniczające zaufanie do rzetelności strony rosyjskiej. Pierwszym z nich pozostaje przekazanie śledztwa osobom, które karierę rozpoczynały w owianym złą sławą KGB. Wyjaśnienie Zbrodni Katyńskiej władze sowieckie powierzyły komisji Nikołaja Burdenki, odrzucając jednocześnie udział w śledztwie Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Następnie, o zabójstwa polskich oficerów niesłusznie obwiniono Niemców, fałszując w tym kierunku materiał dowodowy. Zakwestionowano wcześniejsze sekcjonowanie zwłok i zaawansowanie ich procesów gnilnych, a kieszenie mundurów uzupełniano niemiecką walutą i dokumentami opatrzonymi datami, odnoszącymi się do okresu od 12 listopada 1940 roku do 20 czerwca 1941 roku, a więc wskazującymi na dokonanie egzekucji już po przejęciu okolic Smoleńska przez wojska nazistowskie. Zarzuty wsparto zeznaniami licznych fałszywych świadków, najpewniej zastraszonych lub przekupionych przez NKWD. Z uwagi na bolesny dla Polaków charakter ówczesnej mistyfikacji
oraz zbieżność miejsca i nawet nazwisk oraz funkcji publicznych ofiar obu tragedii, prowadzenie śledztwa w sprawie katastrofy rządowego Tupolewa przez Rosjan wzbudza wiele kontrowersji natury historycznej, politycznej i moralnej. Być może przytoczone zastrzeżenia, często podnoszone przez Polaków o prawicowych poglądach (pozornie) nie przystają do realiów politycznych XXI wieku, niemniej jednak nie sposób odmówić im racjonalnych i osadzonych w doświadczeniu najnowszej historii podstaw. Zwłaszcza, że jak dziś już wiadomo, przekazywany do Polski materiał dowodowy - w tym właśnie protokoły sekcji zwłok - wskazuje na prowadzenie czynności śledczych z naruszeniem sztuki zawodowej, a przez to ograniczona jest jego wiarygodność.
Pytanie, czy Moskwa jest obecnie zdolna podjąć wykraczające poza sferę politycznych sporów działania przeciwko Polsce, pozostaje kwestią otwartą. Faktem jest jednak, że dotychczasowa aktywność rosyjskich władz niejednokrotnie demonstrowała brak jakiegokolwiek poszanowania dla zasad demokracji i życia ludzkiego. Gdy w obliczu rozpadu ZSRR Czeczenia jednostronnie proklamowała niepodległość, Rosja rozpoczęła blokadę ekonomiczną regionu, wspierała zamachy na prezydenta Dudajewa, a ostatecznie podjęła interwencję wojskową. Codziennością stały się egzekucje, jednostkowe okrucieństwa przerodzono następnie w eksterminację ludności cywilnej. Powszechnie stosowano tortury i gwałty na mieszkańcach pacyfikowanych terenów. Zawarty pokój zerwany został przez stronę rosyjską, po interwencji czeczeńskiej w sąsiednim Dagestanie oraz oskarżeniach o przeprowadzenie serii zamachów bombowych na ziemiach Federacji. Jednak, według byłego podpułkownika służb specjalnych Rosji Aleksandra Litwinienki, akty terroru dokonane miały
zostać nie przez Czeczenów, a przez rosyjską FSB celem spreparowania powodu do wypowiedzenia wojny. Ponadto, w mieście Riazań schwytano wówczas osoby podkładające materiały wybuchowe, a zatrzymanymi okazali się właśnie funkcjonariuszami FSB. Międzynarodowe organizacje broniące praw człowieka oraz rosyjska opozycja wielokrotnie oskarżały władze Rosji, a szczególnie Władimira Putina, o inspirowanie lub zlecanie zabójstw politycznych. Wybitna dziennikarka Anna Politkowska, obrończyni praw człowieka i autorka książek o współczesnej Rosji, w tym o zbrodniach wojennych w Czeczenii, została zastrzelona w urodziny Putina na klatce schodowej swojego domu w Moskwie. Miesiąc później w Londynie zmarł Litwinienko, który po ujawnieniu zbrodniczej działalności FSB wyemigrował do Anglii. Przed śmiercią prowadził prywatne śledztwo w sprawie zabójstwa Politkowskiej. W jego przypadku egzekucji dokonano radioaktywnym izotopem polonu, a sprawca mordu, były funkcjonariusz KGB Andriej Ługowoj, po powrocie do Moskwy został
deputowanym do rosyjskiego parlamentu. Ekstradycji podejrzanego odmówiono. Opozycyjny kandydat na prezydenta Ukrainy i jeden z przywódców Pomarańczowej Rewolucji, Wiktor Juszczenko, otruty został dioksynami. Związek chemiczny nie pozbawił polityka życia, lecz zatrucie skutkowało zniekształceniem jego twarzy. Również o ten zamach podejrzewano rosyjskie służby specjalne. Ukrywający się w Katarze prezydent Czeczenii Zelimchan Jandarbijew zgładzony został w zamachu bombowym zorganizowanym z pomocą ambasady rosyjskiej w Ad-Dauha przez dwóch funkcjonariuszy FSB. Schwytani przez policję i skazani na dożywotnie więzienie Jabloczkow i Bogaczow zostali wydani Rosji w celu odbycia kary w ojczyźnie. Morderców powitano jednak na lotnisku z pełnym ceremoniałem wojskowym należnym bohaterom narodowym. Lista niewyjaśnionych zabójstw i tajemniczych śmiertelnych wypadków polityków, dziennikarzy i innych osób stojących w opozycji do polityki Kremla jest bardzo długa.
Brak poszanowania dla życia szarych obywateli stał się również powodem tragedii na moskiewskiej Dubrowce w październiku 2002 roku oraz w osetyjskim Biesłanie we wrześniu 2004 roku. Terroryści zajęli tamtejsze teatr oraz szkołę, żądając opuszczenia przez wojska Federacji terenu Czeczenii. W odpowiedzi władze wypełniły teatr trującym gazem, co przyniosło śmierć 130 zakładników. Przeciwko szkole wypełnionej tysiącem uczniów podjęto zmasowany ostrzał przy użyciu karabinów, miotaczy ognia oraz czołgów, w wyniku którego zginęło co najmniej 330 osób, a rannych zostało około 700, w tym w większości dzieci. Obu operacjom towarzyszyła intensywna akcja dezinformacyjna, przejawiająca się zaniżaniem liczby zakładników, a następnie ofiar, negowaniem wystosowania żądań przez terrorystów oraz podawania mediom błędnych lub znacznie opóźnionych informacji. Szerszej skali manipulacji dopuszczono się w zakresie budowy podstaw do wytoczenia wojny Gruzji. Prowokacje skutkujące wybuchem konfliktu w 2008 roku poprzedziła akcja
masowego wręczania mieszkańcom Abchazji i Osetii Południowej rosyjskich paszportów, a następnie interwencję motywowano potrzebą obrony mniejszości rosyjskiej. W tym czasie prezydent Miedwiediew ogłosił, iż wojska Federacji bronić będą Rosjan wszędzie, gdzie tylko zagrożone zostaną ich prawa. Deklaracja ta zbiegła się w czasie ze zmianą przepisów o nadawaniu obywatelstwa, umożliwiającą natychmiastowe pozyskanie rosyjskiego paszportu przez osiem milionów Ukraińców. W czasie gruzińskiej kampanii wojskowej podnoszono również zarzuty względem Ukrainy, wskazując na jej rzekome militarne zaangażowanie w ten konflikt. Nie można wykluczyć, iż akceptacja tych doniesień na arenie międzynarodowej stanowić miała podstawę do interwencji zbrojnej i w tym państwie.
Nie bez znaczenia wydaje się też nasilona w minionych latach aktywność rosyjskiego wywiadu na terytorium Europy Środkowej oraz państw dawnego bloku zachodniego. Wedle raportu czeskich służb wywiadowczych z 2008 roku, rosyjscy agenci infiltrują parlament, mają ścisłe powiązania z politykami oraz duże wpływy w przedsiębiorstwach o strategicznym znaczeniu dla krajowej gospodarki. Agenci nawiązywać mają kontakty z parlamentarzystami, ich asystentami oraz pracownikami wydziałów zagranicznych w partiach politycznych oraz kontrolować działalność podmiotów telekomunikacyjnych, systemów informacji i infrastruktury transportowej. Zjawiska te mają być równie intensywne, co w latach świetności Związku Radzieckiego. W tym samym roku próbowano pozyskać informacje o planach instalacji radaru amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Brdach koło Pragi. Na figurantów dokonywano zakupu terenów graniczących z pobliskim lotniskiem. Kolejny doroczny raport czeskiej cywilnej Informacyjnej Służby Bezpieczeństwa opisał próbę
przeniknięcia Rosjan do dowództwa czeskich sił zbrojnych. Zamierzali oni umieścić swych agentów pośród najwyższych rangą dowódców tamtejszej armii.
Zgodnie ze słowami byłej dyrektor generalnej brytyjskiego kontrwywiadu MI5 Stelli Rimington, Federacja Rosyjska dysponuje rozbudowanym i dobrze wyposażonym aparatem wywiadowczym zagrażającym brytyjskim interesom gospodarczym i bezpieczeństwu, a organizacje wyłonione z KGB mają być w każdym aspekcie równie aktywne, co dawne służby sowieckie. Słowa te zbiegły się w czasie z wykryciem przez amerykańskie służby specjalne siatki szpiegowskiej działającej na obszarze stanów New Jersey, Wirginii i Massachusetts. Grupę tworzyło jedenaście osób pochodzenia rosyjskiego, peruwiańskiego i kanadyjskiego. Szpiedzy przez dziesięć lat podszywali się pod Amerykanów, korzystając z fałszywych dokumentów, a także przyjmując tożsamości osób zmarłych. Inni rosyjscy wywiadowcy wykryci zostali m.in. w korporacji Microsoft, gdzie pozyskiwać mieli w drodze szpiegostwa gospodarczego nowe technologie komputerowe.
Rosyjska strefa wpływów
Podobnie sytuacja wygląda na terytorium państw Europy Wschodniej. W styczniu 2010 roku szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Walentyn Naływajczenko poinformował o rozbiciu rosyjskiej siatki szpiegowskiej. Oficer kadrowy FSB i jego ukraiński informator zostali zatrzymani na gorącym uczynku, wraz z ochraniającymi ich trzema kolejnymi agentami i rosyjskim żołnierzem. Ukraińska tajemnica państwowa zdobywana być miała za pomocą szantażu i korupcji. Estońska służba bezpieczeństwa KaPo opublikowała raport o porozumieniu finansowym byłego premiera i ówczesnego mera Tallina Edgara Savisaara z Rosjanami, polityka określono mianem "agentem wpływu Moskwy". Kwota 1,5 miliona euro zasilić miała największą opozycyjną Partię Centrum w zamian za wspieranie w Estonii interesów Kremla. Podobne przypadki o różnym ciężarze gatunkowym po cichu ujawniane są w innych państwach, zwłaszcza w Niemczech i Francji.
Również na terytorium Polski podjęto próbę przejęcia przynajmniej jednego funkcjonariusza służb specjalnych odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa. Po wytypowaniu agenta, wyreżyserowano jego znajomość z kobietą podającą się za mieszkankę Podlasia. Elementy takie jak ewentualny akcent, czy znajomość rosyjskojęzycznych zwrotów miały wówczas wynikać jedynie ze specyfiki regionu jej pochodzenia. Gdy relacja stała się bardzo bliska, wykorzystano uzyskany wpływ do "odwrócenia" Polaka. Pod koniec 2008 roku z Polski wydalono dwóch pracowników biura attaché wojskowego Federacji Rosyjskiej w Warszawie. Zgodnie z ustaleniami Służby Kontrwywiadu Wojskowego komandor Aleksiej Karasajew i pułkownik Siergiej Peresunko zbudowali nad Wisłą siatkę wywiadowczą, poprzez którą pozyskiwano informacje na temat NATO, a zwłaszcza dotyczące projektu tarczy antyrakietowej, afer obyczajowych w kręgu polskiej generalicji oraz w Ministerstwie Obrony Narodowej. 4 lutego 2009 roku zatrzymano Rosjanina prowadzącego od 10 lat na
terytorium Polski działalność gospodarczą. Sprawca z pominięciem rosyjskiej ambasady przekazywał raporty znad Wisły bezpośrednio do centrali GRU. Zintensyfikowanych w ostatnich latach, agresywnych działań kremlowskich służb wywiadowczych nie można ignorować.
Potencjalnych motywów, mogących stanowić iskrę zapalną do wrogich działań wymierzonych w głowę państwa polskiego lub przywódców wojskowych, upatrywać można w zaangażowaniu Rzeczypospolitej w konflikty z Gruzją, rewolucję ukraińską, blokowanie rozwoju współpracy na linii Bruksela-Moskwa, plany rozlokowania w pobliżu obwodu kaliningradzkiego elementów tarczy rakietowej oraz baterii rakiet Patriot, czy też liczne wystąpienia antyrosyjskie na arenie międzynarodowej. Dalsze osłabienie pozycji Kremla przynieść mógł lobbing ukierunkowany na przyjęcie Ukrainy i Gruzji do NATO. Pojawiały się również głosy wskazujące na wydarzenia wewnętrzne, a godzące w możliwe interesy służb rosyjskich nad Wisłą, takie jak likwidacja złożonych w dużej mierze z absolwentów moskiewskich szkoleń Wojskowych Służb Informacyjnych, finalizacja śledztw Instytutu Pamięci Narodowej wymierzonych w lojalnych ZSRR urzędników państwowych oraz możliwość nadwyrężenia polskimi złożami gazu łupkowego rosyjskiego monopolu na dostawy tego surowca do
państw Europy Środkowej, co równa się liczonym w miliardach dolarów stratom na inwestycji w bałtycki rurociąg Nord Stream. Czy ktoś byłby zdolny do popełnienia zbrodni z tak błahych powodów?
Współczesna Rosja znów aspiruje do miana globalnego supermocarstwa, przy czym sumienia jej przywódców obciążają liczne ofiary wojen, nieudanych akcji antyterrorystycznych oraz wykorzystywanie służb wywiadowczych do kontrolowania innych państw. Uwzględniając błędy śledcze strony rosyjskiej w sprawie katastrofy smoleńskiej warto docenić występujące w nim potencjalne interesy polityczne i ekonomiczne Kremla. Niestety, niechęć do środowisk prawicowych wydaje się przesłaniać racjonalną ocenę odradzającej się potęgi, zwanej dawniej nie bez powodu "Imperium Zła". A czy dzisiejszy świat aż tak bardzo różni się od tego sprzed ledwie dwóch dekad...?
Kazimierz Turaliński - doktorant nauk prawnych, politolog, specjalista ds. bezpieczeństwa. Autor opracowań książkowych dotyczących służb specjalnych oraz przestępczości zorganizowanej. Od 2001 roku pracuje w komercyjnym sektorze wywiadu gospodarczego i politycznego, w tym przy organizacji usług detektywistycznych, ochroniarskich i prawnych na terenie państw dawnego Bloku Wschodniego.