ŚwiatSpołeczeństwo sterroryzowane religią

Społeczeństwo sterroryzowane religią

Trzydzieści lat po Islamskiej Rewolucji duch Chomeiniego nadal straszy w Iranie. Sterroryzowane społeczeństwo prowadzi podwójne życie – jedno na pokaz dla władz, a drugie dla siebie, w domach, gdzie nie dosięgają macki strażników rewolucji.

Społeczeństwo sterroryzowane religią
Źródło zdjęć: © mareklenarcik.pl | Marek Lenarcik

Afareen, dwudziestopięcioletnia fotograf wchodzi na teren strzeżonego osiedla w północnym Teheranie. – Pieprzony hidżab! – krzyczy zdejmując chustę jednym płynnym ruchem. Z lodówki wyciąga wódkę domowej roboty i przygotowuje drinki zapalając papierosa.

Islamska Republika Iranu jest jednym z niewielu państw na świecie, gdzie noszenie hidżabu przez kobiety (skromnego ubioru zakrywającego figurę i włosy) jest obowiązującym prawem. Za brak właściwego stroju lub odkryte włosy grozi pobicie przez policję religijną, a nawet więzienie. Wiele Iranek prowadzi jednak podwójne życie i do restrykcyjnych przepisów stosuje się tylko w miejscach publicznych. – Taka nasza lokalna hipokryzja – mówi Afareen.

Islamska Rewolucja 1979 roku wprowadziła m.in. całkowity zakaz sprzedaży alkoholu. Jednak niemalże każdy Irańczyk wie jak zorganizować niezbędne promile na imprezę w zachodnim stylu. Alkohol w Iranie produkowany jest w piwnicach w tajemnicy przed władzami lub przemycany jest zza granicy. Szlaki przemytu prowadzą z północy na południe – z Rosji przez Azerbejdżan do Iranu. Za spożywanie alkoholu grozi kara chłosty – 80 batów na gołe plecy. Rany są bardzo głębokie i bolesne. – Zostałem złapany pięć razy. Cztery razy dałem łapówkę. Za piątym nie przyjęli. Przez tydzień nie mogłem położyć się na plecach – opowiada dwudziestosześcioletni Bahman.

Zabawa po irańsku

Świat irańskich imprez ma dwa oblicza. Wśród religijnej części społeczeństwa mężczyźni nigdy nie bawią się razem z kobietami. – Nawet na rodzinnych spotkaniach kobiety gromadzą się w jednym rogu pomieszczenia, a mężczyźni w drugim – wyjaśnia Hamid (27). Ten rodzaj imprez jest z reguły niedostępny i niezbyt interesujący dla obcokrajowców. Wszystko sprowadza się do rozmów i jedzenia.

Imprezy w stylu zachodnim odbywają się w prywatnych mieszkaniach, garażach i ogrodach. To tam zobaczymy Iran w wersji europejskiej. O hidżabach i moralności można zapomnieć. Kobiety noszą krótkie spódniczki i duże dekolty, alkohol leje się strumieniami, a dla chętnych nawet nie brakuje narkotyków – Czasem tylko ćpamy, bo prochy jest często łatwiej załatwić niż wódkę w tym popieprzonym kraju. – opowiada dziewiętnastoletni Farhad z Szirazu.

Śmierć Ameryce? Precz z Izraelem?

Przewodniki turystyczne zalecają by tematów politycznych nie poruszać z własnej inicjatywy. Irańczycy jednak mówią o polityce chętnie i dużo. Amerykańska Ambasada została zamknięta w 1981 roku po tym, jak irańscy studenci uwolnili ostatnich dyplomatów przetrzymywanych przez 444 dni. Na murze okalającym budynek widnieją antyamerykańskie graffiti. Najpopularniejsze z nich przedstawia Statuę Wolności z trupią czaszką zamiast twarzy na tle amerykańskiej flagi i mapy Iranu. Są także napisy „Down with USA” i „Sprawimy, że Ameryka odniesie sromotną porażkę”. – Ludzie odpowiedzialni za te malowidła stanowią mniejszość w Iranie. Jeśli chodzi o Amerykę i Izrael to nie lubię ich jastrzębiej polityki wobec Iraku, Afganistanu czy Strefy Gazy, ale do samych krajów nic nie mam – mówi Marjam (28)

Antyizraelskich nastrojów nie podziela także Mohammed, dwudziestotrzyletni student informatyki z Ardakan – miejsca, gdzie wychował się Mohammad Chatami, prezydent Iranu w latach 1997-2005. – Żydzi są w porządku. Podobnie jak my i Chrześcijanie wierzą w jednego Boga. A że nieco inaczej, to już ich sprawa – mówi.

Szahab (36) jest współwłaścicielem kawiarnio-galerii Forough (Światło) w Szirazie i wykładowcą uniwersyteckim. – Stany Zjednoczone są najpotężniejszym państwem na świecie. Izrael jest jednym z ich najbliższych przyjaciół. Oba kraje często popadają w konflikty z innymi rządami, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie. – odpowiada zapytany o swój stosunek do tych państw. – Radykalne decyzje polityczne po obu stronach sprawiły, że konflikty są coraz bardziej skomplikowane. Mam nadzieję, że rządzący zaczną myśleć i będą preferować pokój ponad własne korzyści. – dodaje.

Kolejne lata Ahmedineżada

Wybory prezydenckie odbyły się 12 czerwca. Najpoważniejszym wyzwaniem dla znienawidzonego przez zachód Mahmuda Ahmedineżada był umiarkowany Mir-Hussejn-Musawi, były premier Iranu w czasie wojny irańsko-irackiej w latach 80. Choć każdy kandydat na prezydenta musi być zaakceptowany przez Radę Strażników, Irańczycy wiązali z nachodzącymi wyborami wiele nadziei. – Ahmadineżad to małpa! Doprowadził kraj do ruiny i teraz został mianowany na drugą kadencję! Byliśmy przekonani, że przegra z kretesem! – mówi 33-letni Hassan, manager jednej z restauracji w Isfahan, w centralnym Iranie.

Mohammed (23) jest nauczycielem języków obcych w pustynnym mieście Jazd. Mówi płynnie po francusku, niemiecku i angielsku. Pochodzi z konserwatywnej rodziny. – Ameryka i Europa kradły naszą ropę i gaz. Islamska Rewolucja położyła temu kres – mówi. – Ahmadineżad jest dobry dla kraju. Dba o moralne wartości w społeczeństwie. Jest niedobry dla zagranicy, ale z Zachodem trzeba twardo, bo inaczej wejdą nam na głowę – dodaje. Reza (23) mieszka w jednej z licznych wiosek rozsianych wokół Teheranu. – Prawie każdy obcokrajowiec pyta mnie o Ahmadineżada, ale to nie on jest problemem. Problemem są miliony takich jak on, którzy wybrali go na prezydenta – mówi

Służba nie drużba



Służba w irańskiej armii jest obowiązkowa dla mężczyzn między 18 i 32 rokiem życia. Trwa dwa lata i daleko jej do sielanki. Od zachodu Iran graniczy z Irakiem, gdzie poborowi zmagają się z Al-Kaidą. Wschodni sąsiedzi to Afganistan i Pakistan, gdzie problemem są Talibowie i uzbrojeni po zęby przemytnicy narkotyków. Pierwsi specjalizują się w przekraczaniu granicy na pustyni i porwaniach obcokrajowców dla okupu. Drudzy strzelają do każdego, kto zagrozi ich regularnym transportom. Nic dziwnego, że wielu młodych mężczyzn nie stawia się na wezwanie władz lub dezerteruje. W odpowiedzi irański rząd zamienia ich w obywateli drugiej kategorii. – Gdy unikasz wojska nie możesz zrobić prawa jazdy, kupić samochodu, mieszkania, wziąć kredytu, ani wyjechać za granicę do 32. urodzin – wymienia trzydziestojednoletni Arasz, analityk biznesowy z Teheranu.

Chciałbym wyjechać na studia do Francji, ale nie poszedłem do wojska. Można wpłacić depozyt w wysokości około 15 tysięcy dolarów i opuścić kraj. Jeśli nie wrócisz, pieniądze przepadną. Ja bym wrócił, bo mam tu rodzinę, z którą jestem bardzo blisko, ale co z tego skoro nie mam takich pieniędzy – żali się 25-letni Mohsen.
 - Najgorzej mają dezerterzy. Nie mogą nawet podjąć legalnej pracy. Pracodawcy nie chcą zatrudniać, bo grożą za to surowe kary. Wytrzymałem w armii miesiąc. Teraz mieszkam z rodzicami na przedmieściach Teheranu. Nie wiem co będzie, gdy umrą. Chyba będę musiał nielegalnie przekroczyć granicę – mówi dwudziestotrzyletni Parham. Wojska mogą uniknąć mężczyźni, którzy nie mają brata, a ich ojciec ma ponad 59 lat. Te same zasady dotyczą rodzin rozwiedzionych i tych, w których ojciec nie żyje. W latach 1997-1998 Irańczycy mieszkający za granicą mogli wykupić się od obowiązkowej służby wojskowej. Wolność kosztowała około dwóch tysięcy dolarów. – Być może Ahmadineżad wprowadzi podobną ofertę. Recesja
dosięgła i nas, a w budżecie pustki – dodaje Mohsen.

Iran 2009

Na początku roku Irańczycy obchodzili trzydziestolecie Islamskiej Rewolucji. Wbrew temu, co władze chciały pokazać, obchody nie były huczne. Współczesny Iran to kraj wielu kontrastów. Podział na opresyjne władze pod przewodnictwem Wielkiego Ajatollaha Chameneiego i uciskane społeczeństwo byłby zbyt uproszczony. Sami Irańczycy są także podzieleni. – Gdyby anulować nakaz noszenia hidżabu czy zakaz sprzedaży alkoholu to połowa społeczeństwa by natychmiast skorzystała z nowych przepisów. Jechałem kiedyś pociągiem z Teheranu do Ankary. Chwilę po przekroczeniu tureckiej granicy większość kobiet ściąga hidżaby, a cały pociąg zamienia się w jedną wielką imprezownię – mówi Arasz.

Moja matka nosi czador (tradycyjny strój w islamie zakrywający całe ciało kobiety), moja siostra nosi czador i moja żona też będzie nosić czador! – mówi Mohammed z Jazd. – Zapytany, co Koran mówi o skromnym ubiorze kobiet odpowiada – Koran mówi, że każda muzułmanka musi nosić czador! – Na poparcie swoich słów cytuje z pamięci: „O proroku! Powiedz swoim żonom i swoim córkom, i kobietom wierzących, aby się szczelnie zakrywały swoimi okryciami (…)”

Marjam, aktywistka kampanii Milion Podpisów na rzecz zniesienia dyskryminacyjnych praw wobec kobiet śmieje się z tej interpretacji. – Władze często cytują ten wers na usprawiedliwienie swoich akcji. Ale od kiedy „szczelnie zakrywały swoimi okryciami” znaczy, że noszenie czadoru jest obowiązkowe? – pyta.

– Ajatollahowie uważają, że ich obowiązkiem jest pokazać Irańczykom jak należy żyć, by uzyskać zbawienie. To oni są źródłem wszystkich nakazów i zakazów. Myślę, że nadszedł czas, aby pozwolić ludziom decydować o ich własnych życiach – mówi Szahab.

Arasz nie jest optymistą, gdy mówi o przyszłości swojego kraju. Zapytany czy widzi szansę na zmiany na styl zachodni w Iranie, na to, że społeczeństwo w końcu się zbuntuje, odpowiada – Masz na myśli kolejną rewolucję? Nie ma na to szans. Bogaci są zajęci wchodzeniem w dupę rządowi, by stać się jeszcze bogatsi, biedni są zbyt zajęci myśleniem jak przeżyć kolejny dzień. Poza tym społeczeństwo już nie jest tak odważne, jak kiedyś.

Czerwcowe wybory prezydenckie pokazały, że władze gotowe są na wszystko, by utrzymać status quo, a Irańczykom akurat odwagi nie brakuje, aby rzucić wyzwanie opresyjnemu reżimowi. Rosnące podziały w społeczeństwie, wśród polityków u steru i kleryków w świętym mieście Kom każą zaryzykować tezę, że dni Islamskiej Republiki Iranu w jej obecnej formie są policzone. W kraju, gdzie ponad połowa społeczeństwa urodziła się po wydarzeniach 1979 roku, fundamentalistyczna interpretacja Koranu i prawa szariatu sprzed XIV wieków nie ma przyszłości.

Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione na ich prośbę.

Marek Lenarcik dla Wirtualnej Polski

Tekst pochodzi z blogu dziennikarza, www.mareklenarcik.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)