"Spokojnie zapadałem w życzliwą ciemność". Przeżyli życie po życiu?
- Spokojnie zapadałem w życzliwą ciemność. Z ufnością spadałem, zstępowałem - opowiadają. Osoby, które przeżyły śmierć kliniczną uważają, że uchyliły kurtynę oddzielającą życie od śmierci - czytamy w tygodniku "wSieci".
Tygodnik przytacza relacje kilku osób, które przeżyły śmierć kliniczną. Ks. Janusz Koplewski, który w 1998 r. przez trzy dni był w śpiączce po groźnym wypadku, wspomina, że widział "niezwykłą jasność, biel jaśniejszą od śniegu". - Spokojnie zapadałem w życzliwą ciemność. Z ufnością spadałem, zstępowałem - mówi z kolei ks. prof. Wacław Hryniewicz. Duchowny kilka lat temu przeżył śmierć kliniczną po operacji onkologicznej. Słynny polski kaskader umierał trzy razy. Pierwszy raz w latach 60. - Pamiętam pulsujące ściany tunelu, a na jego końcu światło. Obrazy z życia, a także sceny, które mogły się dopiero przydarzyć - opowiada.
Mimo wszystkich różnic w relacjach jeden element jest identyczny: wszystkie osoby, które przeżyły śmierć kliniczną, mówią o doznaniu jasności, ciepła i wszechogarniającej miłości - czytamy.
Czy doznania, które towarzyszą śmierci klinicznej, są rzeczywistością, czy też złudzeniem wyprodukowanym przez gasnący mózg? Prof. Tomasz Trojanowski, jeden z najwybitniejszych polskich neurochirurgów, tłumaczy, że mózg może tworzyć wizje, sięgając do obrazów zgromadzonych w hipokampie, czyli strukturze mieszczącej się w płacie czołowym. - Ale czy właśnie to wyjaśnia zagadkę przeżyć towarzyszących śmierci klinicznej? Nie wiem. Nikt tego nie wie - zaznacza w rozmowie z tygodnikiem "wSieci" profesor.
Źródło: "wSieci"