Spiłowany krzyż AK na Białorusi. Jest skarga do prokuratury
Szef nieuznawanego przez władze białoruskie Związku Polaków na Białorusi Mieczysław Jaśkiewicz złożył skargę do prokuratury, domagając się wyjaśnienia, kto spiłował krzyż upamiętniający żołnierzy AK we wsi Raczkowszczyzna.
18.07.2013 | aktual.: 18.07.2013 13:25
Jaśkiewcz powiedział, że taką samą skargę złożyła również prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi Weronika Sebastianowicz.
"Podejrzewamy, że stoją za tym służby"
- Złożyliśmy skargę do prokuratury, że został zniszczony krzyż w Raczkowszczyźnie, który postawiliśmy w intencji poległych za ojczyznę. Napisaliśmy, że pogwałcono nasze uczucia religijne, a według konstytucji każdy człowiek ma prawo je wyrażać. Chcemy, żeby prokuratura wyjaśniła, kto skradł krzyż, który był poświęcony podczas mszy, i żeby ukarano winnych - powiedział Jaśkiewicz. - Podejrzewany, że za tym stoją służby (KGB) - dodał.
O spiłowaniu i wywiezieniu krzyża upamiętniającego dowódcę oddziału AK połączonych sił Szczuczyn-Lida Anatola Radziwonika, pseudonim "Olech", oraz innych żołnierzy AK poległych pod wsią Raczkowszczyzna w obwodzie grodzieńskim w walkach z NKWD w 1949 roku poinformował działacz ZPB Andrzej Pisalnik.
Podkreślił, że gospodarzy posesji, na której stał krzyż, wezwano do urzędu gminy, twierdząc, że w sprawie krzyża przyjedzie ze Szczuczyna ktoś, żeby z nimi porozmawiać. Spędzili w urzędzie dwie godziny, ale nikt do nich nie przyjechał. Gdy wrócili do domu, okazało się, że nie ma już śladu krzyża.
Krzyż został postawiony 12 maja przez ZPB na terenie prywatnym w obecności około 150 osób, w tym Sebastianowicz, kilku innych byłych żołnierzy AK oraz konsula generalnego RP w Grodnie Andrzeja Chodkiewicza.
19 czerwca Jaśkiewicz oraz Sebastianowicz zostali skazany przez sąd w Szczuczynie na kary grzywny. Uznano ich za winnych złamania zasad przeprowadzania zgromadzeń masowych, gdyż nie uzyskali zgody władz na zorganizowany przez siebie mityng. Jaśkiewicz podkreśla, że nie był to mityng, tylko msza.
Rzecznik polskiego MSZ Marcin Bosacki powiedział po wyroku: "Politycznie podtrzymujemy nasze zdanie, że tego typu sprawy przypominają represje z mrocznych czasów dyktatur komunistycznych. Jeszcze raz apelujemy do Białorusi, aby prawo mniejszości narodowych do kultywowania swojej tożsamości i historii było respektowane, tak jak jest respektowane w całej Europie, w tym w Polsce".
Według informacji Sebastianowicz na Białorusi żyje obecnie około 70 byłych żołnierzy AK, ludzi starszych, z których większość jest przykuta do łóżek.