PolskaSpieszmy się chwalić ministra Giertycha

Spieszmy się chwalić ministra Giertycha

Roman Giertych to człowiek bardzo otwarty dla mediów. Kilka dni bez jego konferencji prasowej to dla dziennikarza politycznego czas dość niezwykły. Niestety media nie odwdzięczają się podobną życzliwością i ministra w ogóle nie chwalą. Co więc można zrobić, gdy niemieckie gazety wydawane po polsku oraz inne dzienniki nie chcą prześcigać się w komplementach? Trzeba społeczeństwu pochwalić się samemu.

Spieszmy się chwalić ministra Giertycha
Źródło zdjęć: © PAP

04.01.2007 06:00

Patrząc na sprawę obiektywnie, ministrowi rzeczywiście od mediów dość sporo się obrywa. Ten pomysł dziwny, tamten irracjonalny, kwalifikacje do pełnionego stanowiska niby niewystarczające. Nie mówiąc już o niektórych poglądach, jakby to każdy człowiek nie miał prawa mieć własnych i głośno ich wypowiadać. Jakoś tak minister Giertych tym mediom nie leży. I może właśnie dlatego należało by, tak dla równowagi, ministra także pochwalić. A przecież jest za co.

Primo - pokora

Po pierwsze, minister edukacji to z pewnością osoba niezwykle pokorna. Ktoś może zapytać złośliwie, to po co te samochwalstwo za pieniądze podatnika, po co te konferencje prasowe i inne briefingi? Nie należy jednak mylić braku pokory z chęcią poinformowania społeczeństwa o sytuacji w szkołach. Szkoła to temat dotyczący niemal każdej rodziny. A w końcu mamy prawo wiedzieć, co też się dla edukacji robi. Mamy prawo wiedzieć dosłownie wszystko, co z edukacją jakkolwiek jest związane. Minister po prostu nam to ułatwia.

Po drugie, ministrowi nie sposób odmówić umiejętności wybaczania. Przecież wybaczył uczniom, którzy nie zdali matury i zlikwidował tę jakże mało ważną przeszkodę w otrzymaniu świadectwa maturalnego. I to wcale nie prawda, że ludzie zajmujący się rekrutacją na wyższych uczelniach mają dziwne miny, gdy uczeń składa taką prawie zdaną maturę.

Po trzecie, minister Giertych to człowiek dotrzymujący słowa. Obiecał podwyżki dla nauczycieli, to podwyżki dał. I tu pierwszy przykład totalnej nagonki na ministra edukacji. W mediach pojawiły się głosy, że sześć złotych to niby żadna podwyżka. A przecież lepsze sześć niż zero. Przecież mogła być redukcja pensji.

Na wypadek czarnego scenariusza

Po czwarte, minister jest sprawnym menadżerem. Zaoszczędził wydając ogłoszenie w prasie, bo – jak stwierdził – przecież nie może wysłać listu do 10 milionów ludzi. Koszt kampanii promocyjnej pokrył fundusz reprezentacyjny, na którym minister też oszczędza. Jak zdradził, wydał z niego jedynie 900 złotych, co przy kosztach poprzedników jest po prostu kroplą w morzu. Warto jeszcze wspomnieć przerzucenie części kosztów na samorządy i można już śmiało pytać, czy aby Roman Giertych nie spełnił się lepiej w innym resorcie.

Po piąte, minister edukacji jest człowiekiem z charakterem. To wcale nie prawda, że przyspawany do stołka. Nie dość, że chce referendum w sprawie swoich pomysłów na zrewolucjonizowanie polskiego systemu edukacji, to jeszcze powiedział, że jeśli społeczeństwo powie „nie”, on podaje się dymisji.

I właśnie dlatego, na wypadek czarnego scenariusza, w którym do referendum dochodzi i społeczeństwo nie popiera programu naprawy edukacji, należy o pewnej rzeczy pamiętać już dziś. Spieszmy się chwalić ministra Giertycha. Już zaraz może odejść.

Adam Łapiński, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)