Spektakularny powrót "bulteriera PiS"? "Przekroczył granice śmieszności i żenady"
Jarosław Kaczyński na dwutygodniowych wakacjach myśli nad listami PiS. Czy da zielone światło dla powrotu dawnego "bulteriera PiS" Jacka Kurskiego? - Nie sądzę, by prezes dał się przebłagać, bo lizusostwo Kurskiego przekracza możliwości Toadiego - mówi Wiesław Gałązka, ekspert ds. wizerunku, wykładowca Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. - Z tą kandydaturą Kaczyński może mieć problem - komentuje dr Witold Sokała z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Kandydatury Kurskiego nie zgłosiła żadna struktura, dlatego współtwórca Solidarnej Polski czeka na interwencję prezesa. Według informacji "Rzeczpospolitej", ma szansę na wysokie, trzecie miejsce w Gdańsku. Kurski powoli, ale systematycznie wydeptuje sobie ścieżkę do serca prezesa. - To on podejmie decyzję w mojej sprawie - przyznaje sam Kurski.
- Nie ulega wątpliwości, że Kurski jest politykiem diabelnie sprawnym - mówi WP dr Sokała. - To błyskotliwy facet, z pewnością podniósłby poziom intelektualny w PiS - zgadza się Gałązka. Obaj rozmówcy WP wskazują jednak, że dał się poznać jako bezwzględny cynik, dlatego jego start z list PiS mógłby zrazić do tej partii wielu wyborców centrowych. Wciąż obciąża go też sprawa "dziadka z Wehrmachtu" oraz stwierdzenie, że "ciemny lud to kupi" z kampanii prezydenckiej sprzed dziesięciu lat.
Rzeczniczka PiS Elżbieta Witek przyznała, że Kurski wyraził gotowość do startu w wyborach, ale przypomniała jednocześnie, że polityk ten "jest postacią kontrowersyjną". - Wiemy, że mamy podpisaną koalicję i na naszych listach znajdą się kandydaci Polski Razem i Solidarnej Polski, zgodnie z porozumieniem z zeszłego roku. Nad Jackiem Kurskim pewnie dyskusja także będzie długa - stwierdziła.
O Kurskim stało się ostatnio głośno za sprawą wpisu, który umieścił na Twitterze po zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy na prezydenta. Cytował w nim III część "Dziadów" Adama Mickiewicza sugerując, że nowy prezydent jest adresatem słynnej frazy "A imię jego czterdzieści i cztery", czyli wskrzesicielem narodu. Polityk tłumaczył, że ma "inklinację matematyczną", dlatego policzył, ile czasu minęło od tragicznej śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wyszło mu, że 1944. Dodał, że 1944 rok był "ważną datą dla Lecha Kaczyńskiego, który przyczynił się do stworzenia w stolicy Muzeum Powstania Warszawskiego.
Wpis wywołał lawinę komentarzy, w większości niezbyt przychylnych Kurskiemu. "A Pan to za długo na słońcu nie przebywał...?" - martwił się Jacek JS. Inni użytkownicy proponowali "zmianę dilera". W wielu wpisach przewijała się wówczas sugestia, że Kurski próbuje w każdy możliwy sposób wrócić do łask dawnych kolegów z PiS. "Nice try, ale i tak Pana nie wezmą na listy" - przewidywał użytkownik o nicku GPCodziennapodziemna. "Tyle wazeliny, a na listach Pana nadal nie widać?" - zauważał Marek Lewandowski. "Boziu! Człowieku! Nie masz już nic honoru, chociaż odrobina przyzwoitości! Poza polityką jest też życie, ogarnij się Jacek!" - podpowiadała Bi-Obi.
- Ten tweet raził sztucznością. To była nieszczera poza. Kurski robi wszystko, by o sobie przypomnieć, ale nie wróżę mu sukcesu. Dla wielu ludzi przekroczył już granice śmieszności i żenady - komentuje specjalnie dla WP dr Sokała. - Jego lizusostwo względem Kaczyńskiego przekracza możliwości Toadiego, z pewnością nie jest dla prezesa PiS pewniakiem. Nie sądzę, by dał się przebłagać, by umieścić go na listach - zgadza się z Sokałą Gałązka.
Kurski w 2011 r. opuścił PiS i stworzył wraz ze Zbigniewem Ziobrą Solidarną Polskę. 4 czerwca 2014 r., po tym jak bez powodzenia startował w wyborach europejskich, ogłosił decyzję o czasowym wycofaniu się z polityki i rezygnacji z wszystkich funkcji w Solidarnej Polsce. "Po latach politycznego zgiełku, gonitwy i walki potrzebuję nabrania dystansu" - napisał Kurski. Zdążył jeszcze wzbudzić kontrowersje, pojawiając się w lipcu zeszłego roku na konwencji PiS, która miała być początkiem zjednoczenia prawicy. Skończyło się jego wyrzuceniem z SP, bo Ziobro i jego współpracownicy porozumieli się z PiS dopiero w późniejszym terminie, a obecność Kurskiego została odebrana jako forma nacisku na nich. Po roku urlop od polityki najwyraźniej się Kurskiemu znudził. Czy Jarosław Kaczyński mu go skróci? * Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska*