Speckomisja wyjaśni sprawę "teczki Belki"
Agencja Wywiadu zaprzecza, by skopiowała
teczkę, jaką specsłużby PRL założyły premierowi Markowi Belce.
Przyznaje, że zapoznała się z informacjami z teczki, ale w ramach
rutynowej procedury. Całą sprawą ma się zająć sejmowa Komisja ds
Służb Specjalnych. Niewykluczone, że do wyjaśnienia sprawy
zostanie wezwany były szef AW Zbigniew Siemiątkowski.
27.05.2004 | aktual.: 27.05.2004 21:25
Według czwartkowej "Rzeczpospolitej", podczas środowego posiedzenia Komisji ds. Służb Specjalnych szefowa archiwów IPN Bernadetta Gronek powiedziała, że na przełomie kwietnia i maja AW zwróciła się o wypożyczenie teczki premiera Marka Belki. Ówczesny szef AW Zbigniew Siemiątkowski tłumaczył, że służby dokonują rutynowego sprawdzania osób, które mają zająć najważniejsze stanowiska w państwie, ale odmówił podania, na czyje zlecenie działał (Belka był wtedy prezydenckim kandydatem na premiera). Jak napisała gazeta, premier był zaskoczony informacją o wypożyczeniu teczki, o czym zresztą dowiedział się od dziennikarzy.
Wieczorem Agencja Wywiadu zaprzeczyła, by robiła kopię lub odpis ze złożonej w IPN teczki, jaką - według AW - służby specjalne PRL założyły Markowi Belce. W specjalnym komunikacie zapewniono też, że istotą informacji zbieranych o kandydatach na najwyższe stanowiska państwowe "są aspekty ewentualnych implikacji nominacji na szeroko pojęte bezpieczeństwo oraz pozycję i interesy międzynarodowe państwa, a nie zastąpienie trybu lustracyjnego".
Według komunikatu AW, 31 marca szef Agencji "został zobligowany do udzielenia informacji" dotyczącej sprawdzenia kandydata na premiera. Realizując to polecenie nakazał Pełnomocnikowi Ochrony Informacji Niejawnych w AW "zapoznanie się m.in. z teczką, którą służby specjalne PRL założyły w stosunku do Pana Marka Belki, a która została złożona w IPN".
"W tym samym dniu funkcjonariusz AW działając na podstawie pisemnego upoważnienia zapoznał się z tą dokumentacją w siedzibie IPN w obecności pracownika Instytutu. Nie czynił żadnych kopii ani odpisów. Po zapoznaniu się złożył Szefowi Agencji Wywiadu niezwłocznie stosowny raport. Szef AW jeszcze tego samego dnia udzielił żądanej informacji w oparciu o te, jak i inne zebrane dane. Inne działania w tej sprawie nie były podejmowane" - oświadczyła Agencja.
Upoważnieni funkcjonariusze AW mają prawo dostępu "w ramach zadań ustawowych" do tajnych akt służb specjalnych PRL, znajdujących się w archiwach IPN - potwierdził rzecznik Instytutu. O szczegółach tej sprawy nie chciał mówić, przypominając, że takie procedury są tajne.
O to, czy Kancelaria Prezydenta zlecała Agencji Wywiadu badanie lustracyjne Marka Belki dziennikarze pytali przebywającego w czwartek z wizytą w Rumunii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. "Nie. Proces lustracyjny ma swoją zapisaną w ustawie procedurę i tak to się odbywa. Nie może być tu zlecanie itd. Natomiast oczywiście, zawsze docierają jakieś informacje, ale to nie ma nic wspólnego ze zleceniem czegokolwiek Agencji. Nie rozumiem, skąd ten cały problem" - odparł prezydent.
Członek sejmowej speckomisji Konstanty Miodowicz (PO) uważa, że sprawa zwrócenia się przez AW do IPN o wgląd w teczkę założoną przez służby specjalne PRL premierowi Belce musi zostać wyjaśniona przez speckomisję, być może na jednym z najbliższych jej posiedzeń. Miodowicz nie zaprzeczył doniesieniom "Rzeczpospolitej", nie zaprzeczył też temu, by zawartość teczki została skopiowana.
Pytany, na czyje polecenie tego dokonano, odpowiedział: "Funkcjonariusze służby wywiadowczej mają tylko jednego szefa. (...) Jest nim ten, kto kieruje Agencją, dowódca. Był nim Zbigniew Siemiątkowski". W wypowiedziach dla mediów w ciągu dnia Miodowicz mówił, że Siemiątkowski prawdopodobnie będzie wezwany przez speckomisję do wyjaśnień w tej sprawie.