Spalili kukłę Władimira Putina - teraz mogą mieć kłopoty
Stołeczna policja bada sprawę spalenia kukły z podobizną premiera Rosji Władimira Putina. Do incydentu doszło w sobotę w Warszawie podczas demonstracji przed ambasadą Federacji Rosyjskiej.
- Wyjaśniamy między innymi sprawę spalenia kukły - poinformował rzecznik komendanta stołecznego policji podinsp. Maciej Karczyński.
Rzeczniczka warszawskiej prokuratury okręgowej Monika Lewandowska powiedziała, że prokuratura obecnie nie zajmuje się sprawą.
Do incydentu doszło w sobotę w czasie manifestacji przed rosyjską ambasadą. Dzień przed pierwszą rocznicą katastrofy smoleńskiej zgromadziło się tam ok. dwóch tysięcy osób. Demonstranci przynieśli m.in. kukłę przedstawiającą Putina, którą pod koniec manifestacji spali, krzycząc "morderca". Chwilę później skandowali: "Teraz Tusk".
W trakcie demonstracji, która zakończyła się ostatecznie przed Pałacem Prezydenckim, policja zatrzymała związanego z "Naszością" Filipa Rdesińskiego, byłego prezesa publicznego poznańskiego Radia Merkury. Mężczyzna został po przesłuchaniu zwolniony, usłyszał zarzuty zakłócania porządku i używanie środków pirotechnicznych.
NaSygnale.pl: Ojciec urządził rodzinną masakrę: nikt nie przeżył...