Spaliła go, bo się upił i awanturował
Po siedmiu latach policjanci z Zakopanego wykryli zabójczynię rzekomo zaginionego mieszkańca Kościeliska. Do zabójstwa przyznała się jego żona. Kobieta ukryła i spaliła zwłoki męża, korzystając z pomocy 12-letniego syna - podał rzecznik zakopiańskiej policji, podinspektor Jan Szymański.
02.10.2003 | aktual.: 02.10.2003 17:49
Kobieta zgłosiła policji zaginięcie męża w grudniu 1996 r., utrzymując, że po raz ostatni był w domu przed ośmioma miesiącami. Tłumaczyła, że nie złożyła zawiadomienia wcześniej, bo mąż jako cieśla od lat wyjeżdżał do pracy w głąb kraju, gdzie spędzał na budowach po kilka miesięcy. Wyznała, że zwróciła się o pomoc do policji dopiero pod presją zaniepokojonej rodziny.
Początkowo policjanci uznali, że mają do czynienia z zaginięciem i próbowali ustalić miejsce aktualnego pobytu mężczyzny. Jego małżeństwo nie układało się najlepiej, nadużywał alkoholu, po którym urządzał domowe awantury, dlatego brano pod uwagę, że poszukiwany po prostu nie wrócił do domu z pracy "na wyjeździe".
Z czasem jednak do policji docierało coraz więcej sygnałów, że 45-letni wówczas mieszkaniec Kościeliska mógł paść ofiarą zabójstwa. Wszystkie wskazywały, że sprawcą może być jego żona. Brakowało jednak dowodów, a nawet przekonujących poszlak na poparcie tej wersji wydarzeń. Za każdym razem jednak policjanci starannie sprawdzali wszystkie sygnały, uzupełniając je i porównując z informacjami zdobytymi metodami operacyjnymi.
W końcu funkcjonariusze doszli do wniosku, że hipoteza o zabójstwie potwierdza się, bo przemawia za tym coraz więcej i coraz bardziej szczegółowych informacji oraz ustaleń. Pojawiły się m.in. sygnały, że zabójczyni spaliła zwłoki, a w zatarciu śladów pomagały jej inne osoby.
We wtorek policjanci z Zakopanego oraz Małopolskiej Komendy Policji w Krakowie dokonali zatrzymania 41-letniej kobiety oraz jej najstarszego syna. Podczas długotrwałego przesłuchania zatrzymana przyznała się do zabicia męża. Wyjaśniła, że po kolejnej domowej awanturze, którą pijany mężczyzna urządził w domu, zabiła go śpiącego ciosem siekiery w szyję. Syn obydwojga przyznał się do pomocy matce w wyniesieniu zwłok z domu do pobliskiego lasu, spaleniu ich oraz zakopaniu popiołu w ziemi.
W 1996 r. najstarszy z czworga rodzeństwa chłopiec miał 12 lat. Za pomoc udzieloną matce nie będzie odpowiadał przed sądem, bo w chwili popełnienia przestępstwa musiałby mieć co najmniej 13 lat. Prokurator postawił jego matce zarzut dokonania zabójstwa. Sąd aresztował kobietę na trzy miesiące. Grozi jej od 8 lat pozbawienia wolności do kary dożywotniego więzienia.
Kobieta wskazała rejon, w którym ukryto spalone szczątki ofiary. Po siedmiu latach nie potrafiła jednak dokładnie określić miejsca. Dalszymi poszukiwaniami zajmują się policjanci.
Kilka lat temu niemal identycznego zabójstwa dokonała na swoim mężu jedna z mieszkanek Zakopanego. Ukrytych w ziemi zwłok policjanci poszukiwali przez długi czas na znacznym terenie. (kjk)