PolskaSondaż CBOS: jedna czwarta Polaków nie ma wątpliwości, że w Smoleńsku był zamach

Sondaż CBOS: jedna czwarta Polaków nie ma wątpliwości, że w Smoleńsku był zamach

Ponad jedna czwarta ankietowanych (26 proc.) zadeklarowała, że bierze pod uwagę możliwość, iż prezydent Lech Kaczyński poniósł śmierć w wyniku zamachu - wynika z najnowszego sondażu CBOS. Od maja br. odsetek takich wskazań praktycznie się nie zmienia. Po doniesieniach "Rzeczpospolitej", choć zdementowanych później przez prokuraturę, zmalała natomiast liczba respondentów niewierzących w zamach (od października spadek o 6 punktów procentowych, do 56 proc.), a wzrósł odsetek tych, którzy stawiają nad całą sprawą znak zapytania (wzrost odpowiedzi "trudno powiedzieć" o 6 punktów, do 18 proc.).

Sondaż CBOS: jedna czwarta Polaków nie ma wątpliwości, że w Smoleńsku był zamach
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Turczyk

W ciągu miesiąca, który upłynął od poprzedniego badania, nie zmieniły się oceny postępowania rządu w sprawie pełnego wyjaśnienia okoliczności i przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Połowa ankietowanych (50 proc.) uważa, że rząd wiele zrobił, ale dopuścił się też wielu zaniedbań. Niespełna jedna trzecia (30 proc.) osądza rząd bardziej surowo i ocenia, że tak naprawdę zaniechał wszelkich możliwości rzetelnego wyjaśnienia tej katastrofy. Tylko 13 proc. respondentów uważa, że rząd nie ma sobie nic do zarzucenia w tej sprawie, ponieważ zrobił wszystko, co możliwe.

W porównaniu z wcześniejszymi wynikami widać, że już po ujawnieniu sprawy zamiany zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej wzrósł odsetek krytycznych ocen postępowania rządu w tej sprawie. Natomiast burza, jaka rozpętała się po opublikowaniu w "Rzeczpospolitej" rewelacji o znalezieniu śladów trotylu na wraku samolotu, nie wpłynęła na społeczną ocenę postępowania rządu w tej sprawie.

Do chwili zakończenia postępowania prokuratury wojskowej w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem oficjalnym stanowiskiem rządu w tej sprawie pozostaje raport komisji pracującej pod przewodnictwem ministra Jerzego Millera. Obecne oceny tego raportu są krytyczne - ankietowani wyraźnie częściej przychylają się do opinii, że nie uwzględniono w nim wszystkich ważnych okoliczności katastrofy, niż są zdania, że wszystkie jej aspekty zostały w nim uwzględnione.

Ponad połowa badanych (54 proc.) uznaje raport ministra Millera za niepełny, tylko co szósty (16 proc.) uważa, że wszystkie ważne uwarunkowania i fakty zostały w nim uwzględnione. Porównanie z opiniami wyrażanymi bezpośrednio po ogłoszeniu raportu komisji rządowej, choć ograniczone ze względu na nieco inne sformułowanie pytania, pozwala stwierdzić, że oceny tego raportu są obecnie bardziej krytyczne niż wówczas.

Przy okazji pojawienia się informacji na temat znalezienia śladów trotylu na wraku prezydenckiego tupolewa do publicznego dyskursu powróciła koncepcja powołania międzynarodowej komisji, która jako niezależny arbiter przeprowadziłaby analizy w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Opinie na ten temat są podzielone - prawie połowa Polaków (48 proc.) jest zdania, że tego rodzaju komisję warto byłoby powołać, a nieco mniejsza grupa (43 proc.) uważa, że nie ma takiej potrzeby.

Jednocześnie większość Polaków powątpiewa w to, że powołanie międzynarodowej komisji raz na zawsze wyjaśni wszelkie wątpliwości związane z katastrofą smoleńską. Ponad połowa badanych (56 proc.) skłania się do opinii, że nawet werdykt międzynarodowej komisji nie będzie miał mocy rozstrzygającej, ponieważ osoby niezadowolone z niego zawsze będą mogły go kwestionować i podważać, powołując się np. na nieodpowiedni z ich punktu widzenia skład takiej komisji. Niespełna jedna trzecia (31 proc.) jest zdania, że komisja międzynarodowa wyjaśniłaby wszelkie problemy i niejasności związane z tą katastrofą.

Prawie wszyscy przeciwnicy powoływania międzynarodowej komisji jednocześnie są zdania, że także jej werdykt zawsze będzie mógł być podważany przez niewierzących w taki, a nie inny przebieg tej katastrofy (92 proc.). Niespełna jedna trzecia Polaków uważających, że należałoby powołać komisję międzynarodową, powątpiewa w ostateczność jej ewentualnego werdyktu (29 proc.). Może to świadczyć, że za poparciem dla powołania tego rodzaju komisji stoi nie tylko nieufność do odpowiednich służb w Polsce i wiara w jednoznaczność wniosków, do jakich komisja by doszła, ale także - jak można zakładać - inne motywacje, np. przekonanie, że taka ponadnarodowa komisja przełamałaby blokady i trudności, jakie napotykają polscy śledczy w kontaktach z partnerami z Rosji.

Wśród zwolenników teorii zamachu ponad połowa wierzy w skuteczność pomysłu powołania komisji międzynarodowej (51 proc.), ale znaczna grupa (38 proc.) zapatruje się na ten projekt sceptycznie. Wśród osób niepodzielających przekonania o zamachu sceptycyzm ten wyraża niemal trzy czwarte (71 proc.), jedna piąta zaś (21 proc.) wierzy w skuteczność powołania międzynarodowej komisji w tej sprawie.

Trzydziestego października na pierwszej stronie "Rzeczpospolitej" ukazał się artykuł informujący, że polscy prokuratorzy i biegli, którzy w Smoleńsku badali wrak samolotu, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych. Urządzenia miały wykazać, że aż na 30 fotelach lotniczych znajdują się ślady trotylu i nitrogliceryny, co miałoby świadczyć o tym, że na pokładzie samolotu doszło do wybuchu. Po tej publikacji prokuratura wojskowa prowadząca postępowanie w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem zorganizowała konferencję prasową, na której zdementowała te rewelacje, stwierdzając, że wyniki badań nie uprawniają do takich wniosków. Tego samego dnia na stronie internetowej "Rzeczpospolitej" redakcja odwołała swoje poranne rewelacje, stwierdzając, że nastąpiła pomyłka i wnioski autora artykułu szły za daleko. Cała ta sprawa rozgrywająca się praktycznie w ciągu jednego dnia wywołała prawdziwą polityczną burzę. Wtedy też z ust szefa PiS padły pod adresem premiera i rządu poważne
oskarżenia, z których politycy tej partii w kolejnych dniach nie tyle się wycofali, ile osłabiali ich siłę.

Sondaż przeprowadzony po tych wydarzeniach wskazywał na wyraźny wzrost nieufności do Jarosława Kaczyńskiego, a także na spadek poparcia dla PiS . Cała ta sprawa miała zatem wpływ (choć nie wiadomo jak trwały) na notowania najważniejszej partii opozycyjnej i jej prezesa.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)