Solidarność wbija klin w koalicję
Śląsko-dąbrowska Solidarność w kampanii prezydenckiej może odegrać decydującą rolę i zamieszać nie tylko w naszym regionie. Jeśli związkowcy zaczną umiejętnie rozgrywać problemy górnictwa, na włosku może zawisnąć nawet koalicja PO - PSL. W ramach podziału wpływów to partia Waldemara Pawlaka sprawuje bowiem kontrolę nad kopalniami.
08.02.2010 | aktual.: 09.02.2010 10:30
Główną polityczną stawką w grze jest oczywiście reelekcja Lecha Kaczyńskiego, dla którego związek jest dziś bodaj najsilniejszym sprzymierzeńcem. Siłę tego przymierza widać zwłaszcza w województwie śląskim, gdzie polityczny pakt ze związkiem prezydent zawarł ponad głowami tutejszych posłów Prawa i Sprawiedliwości.
Górnicza Solidarność nie poprzestaje jednak na aliansie z Lechem Kaczyńskim. Liczy też na wsparcie wicepremiera Pawlaka, którego w specjalnym liście poprosiła o pilne spotkanie.
Czego związkowcy chcą od Pawlaka? Dominik Kolorz, szef komisji górnictwa węgla kamiennego, przyznaje: dwustronnych negocjacji. Związkowcy zarzucają rządowi, że wbrew obietnicom nie wykorzystuje koniunktury na węgiel i nie inwestuje w wydobycie. Ale najważniejsze dla "S" wydaje się skuteczne zablokowanie Platformy w jej planach sprywatyzowania kopalń. - Widzieliśmy już, jak minister skarbu Aleksander Grad prywatyzował stocznie. Nie chcemy powtórki z rozrywki - mówi Kolorz.
Prywatyzacja kopalń byłaby możliwa, gdyby PO udało się "wyjąć" górnictwo spod jurysdykcji Pawlakowego Ministerstwa Gospodarki i podporządkować je Ministerstwu Skarbu. Szczegóły planu przeciwdziałania temu projektowi "S" utrzymuje na razie w tajemnicy. Dla związkowców PSL jest partnerem przewidywalnym i naturalnym, bo utrata wpływów w górnictwie osłabiałaby także samego Pawlaka. - W tej sprawie premier Pawlak może na nas liczyć - uśmiecha się Kolorz.
W samej Platformie na Śląsku, która tracąc górnictwo na rzecz PSL straciła sporo politycznej siły, nadzieje na odzyskanie wpływów w tej branży w czasie obecnej kadencji są nikłe.
- To zazdrośnie strzeżona sfera wpływów, chodzi przecież także o obsadzanie intratnych posad w spółkach. Nikt przy zdrowych zmysłach nie pozbędzie się takich możliwości - wyjaśnia jeden z polityków Platformy na Śląsku.
Ta sytuacje jest dla śląskich działaczy PO tym trudniejsza do zniesienia, że w regionie PSL nie ma ani jednego posła. Ma natomiast dwóch starych wyjadaczy, których Pawlak słucha uważnie od lat. To Klemens Ścierski, były minister przemysłu, oraz Eugeniusz Postolski, były wiceminister ds. górnictwa. Obaj mają świetne znajomości zarówno w dyrektorskim, jak i związkowym górniczym establishmencie. Na domiar złego liderzy PO i PSL w regionie, Tomasz Tomczykiewicz oraz Marian Ormaniec, to wielcy wrogowie. O skutecznej współpracy nie ma więc mowy.