Solidarna Polska blokuje projekt prezydenta, Andrzej Duda nie chce poprawek "ziobrystów". Nie widać kompromisu z Brukselą
Politycy obozu władzy wciąż nie mogą się porozumieć w sprawie likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Sejmowa Komisja Sprawiedliwości zebrała się po raz trzeci i po raz trzeci zawiesiła prace nad projektem, który mógłby odblokować dla Polski fundusze unijne.
26.04.2022 | aktual.: 04.05.2022 12:55
Mówi jeden z posłów koalicji: - Rozpad większości rządowej w trakcie wojny w Ukrainie byłby dla Polski kompromitacją. Jeszcze większą niż brak pieniędzy z Unii Europejskiej. Ale my się w końcu musimy dogadać.
Stan jest taki: Krajowy Plan Odbudowy - zablokowany, pieniędzy z Unii Europejskiej - brak. Czyli po staremu.
Pojawiają się za to nowe, osobliwe pomysły, jak wezwania Solidarnej Polski do "zawieszenia" przez Polskę składek członkowskich w UE.
Kancelaria Premiera się sprzeciwia. - Nie rozumiem tego pomysłu, to nie jest dobry ruch. Obowiązują nas traktaty unijne dotyczące płacenia składek. Rada Ministrów nie przychyli się do tej propozycji - skrytykował pomysł w rozmowie z Wirtualną Polską rzecznik rządu Piotr Mueller.
- Nasi koledzy z Sol-Polu chcą za wszelką cenę się wyróżnić, bo od wielu tygodni politycznie nie istnieją - mówi nam jeden z posłów PiS.
- Niestety, ale partia mająca jakieś pół procent poparcia nie wpływa pozytywnie na sytuację w rządzie - dodaje nasz rozmówca.
Wszyscy tracą cierpliwość
Ale irytację czują także "ziobryści". Chcą bowiem zmian do zaproponowanego przez prezydenta Andrzeja Dudę projektu o likwidacji Izby Dyscyplinarnej, ale głowa państwa o zasadniczych zmianach w swoim projekcie nie chce słyszeć.
Przypomnijmy: projekt Andrzeja Dudy zakłada przede wszystkim likwidację Izby Dyscyplinarnej. Zastąpiłaby ją Izba Odpowiedzialności Zawodowej.
Proponowane przez prezydenta przepisy przewidują też wprowadzenie "testu bezstronności i niezawisłości sędziego", który umożliwi zbadanie okoliczności powołania sędziego i postępowania po powołaniu przez obecną Krajową Radę Sądownictwa. I na to przede wszystkim nie zgadza się Solidarna Polska.
- Kwestionowanie przez jednych sędziów statusu innych sędziów jest niedopuszczalne i doprowadzi do anarchii - powtarzają politycy Solidarnej Polski.
"Ziobryści" zapowiedzieli około 30 poprawek do projektu do prezydenta. Szkopuł w tym, że na akceptację PiS może liczyć część z nich. - Co z tego, jak nawet przyjmiemy je wszystkie, skoro prezydent na końcu tej przeoranej ustawy nie podpisze? - pyta retorycznie jeden z polityków rządu.
Mówi działacz PiS: - Gdybyśmy przegłosowali ustawę o sądach wbrew Ziobrze, to rząd mógłby się rozpaść. I oni, i my, mamy zbyt dużo do stracenia.
Polityk Solidarnej Polski nie kryje złości: - Jesteśmy zniecierpliwieni tym, że przez lata PiS zapewniało, iż nie będzie pisania ustaw "w obcych językach", że nie oddamy ani guzika, że nie będą nas w Brukseli bezprawnie szantażować. A teraz oni sami się "niecierpliwią", by najszybciej skapitulować.
Nasz rozmówca przekonuje, że fakt, iż nie mamy środków z Funduszu Odbudowy, to "suma wieloletnich błędów w paktowaniu i uleganiu UE".
"Ziobryści" przekonują: "po tym szantażu przyjdą kolejne". Irytacji nie kryli posłowie Solidarnej Polski na wtorkowym posiedzeniu komisji sprawiedliwości, co widać na poniższym nagraniu.
Polityk z okolic Pałacu Prezydenckiego: - Pan prezydent wyszedł naprzeciw koalicji, załatwił ciche poparcie u szefowej Komisji Ursuli von der Leyen, ale najwidoczniej jakaś część obozu władzy chce to zaprzepaścić.
Irytacji nie krył w ostatnich dniach bliski współpracownik głowy państwa Paweł Szrot. - Sceptycznie, z dystansem - tak szef gabinetu Andrzeja Dudy mówił o podejściu Pałacu do poprawek Solidarnej Polski.
Minister Szrot radził "ziobrystom": - Powinni mieć szersze spojrzenie niż tylko własny interes polityczny.
Dla Solidarnej Polski projekt prezydencki to pułapka i niebezpieczna z ich punktu widzenia droga do storpedowania wszystkich zmian, które nastąpiły w sądownictwie za rządów PiS. A to z kolei - jak powtarza minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro - będzie prowadzić do jeszcze większego chaosu w sądach, a wręcz "paraliżu" wymiaru sprawiedliwości.
Na kogo spadłaby wówczas wina? Na ministra sprawiedliwości. Solidarna Polska zdaje sobie z tego sprawę, więc za wszelką cenę - nawet cenę wyjścia z koalicji - chce uniknąć tego scenariusza.
Szef klubu PiS grozi koalicjantom
Przez lata Ryszard Terlecki - jeden z najbliższych współpracowników prezesa Jarosława Kaczyńskiego - gromił Porozumienie Jarosława Gowina i regularnie groził wyrzuceniem tej partii z koalicji.
Teraz "gowinowców" w koalicji nie ma, a szef klubu PiS na celownik wziął "ziobrystów". - Gdyby doszło do jakiegoś pęknięcia, załamania spójności Zjednoczonej Prawicy (…) wtedy będę stanowczo za tym, żeby na listach znaleźli się tylko przedstawiciele PiS - mówi Terlecki.
Więcej szef klubu PiS napisał na swoim profilu na Facebooku: "Zjednoczona Prawica ma szansę powtórzyć, a nawet poprawić wynik z 2019 roku, pod warunkiem zwarcia szeregów, a następnie pozbycia się balastu małych poselskich grupek, usiłujących wygrać dla siebie trudną sytuację po kolejnej fali pandemii i wobec kryzysu, wywołanego wojną toczącą się na Ukrainie. Są niestety posłowie, którzy podobnie jak sejmowa reprezentacja opozycji, myślą głównie o własnym interesie i o interesie swoich najbliższych środowisk. Jest oczywiste, że Prawo i Sprawiedliwość idąc do wyborów, będzie musiało wziąć pod uwagę zaangażowanie i lojalność posłów Klubu Parlamentarnego PiS i odsiać tych wszystkich, którzy stwarzali kłopoty w obecnej kadencji" - napisał współpracownik Jarosława Kaczyńskiego.
Jak wyjaśnił, "dla sprawnego rządzenia, a także dla skutecznego przeprowadzania przez sejm projektów ustaw, konieczna jest zgrana i zdyscyplinowana drużyna, stawiająca cele programowe i wierność przyjętym zasadom ponad kaprysy czy apetyty indywidualnych posłów albo ambicje grupek, nastawionych na łowienie dochodowych posad i państwowych funduszy". - Słaba, skompromitowana i skłócona opozycja jest oczywiście bardzo pożyteczna dla przyszłego zwycięstwa, ale prawdziwy sukces przyjdzie po gruntownym oczyszczeniu własnych szeregów. Wtedy okaże się, że dzisiejsi krzykacze nie mają nic do powiedzenia, a polityczni ambicjonerzy znajdą się daleko poza nawiasem poważnej polityki - napisał szef klubu PiS.
Przyszła ustawa o Sądzie Najwyższym - reformująca system dyscyplinarny - ma doprowadzić do odblokowania unijnych pieniędzy na walkę ze skutkami pandemii. Komisja Europejska zamroziła środki, gdy Polska nie wykonała ubiegłorocznych orzeczeń TSUE ws. Izby Dyscyplinarnej. Na szali jest 58 mld euro dotacji i tanich pożyczek z europejskiego Funduszu Odbudowy.
Bruksela uzależnia odblokowanie środków od spełniania trzech warunków. To m.in. likwidacja wspomnianej Izby Dyscyplinarnej i przywrócenie do orzekania odsuniętych przez nią sędziów.
Napięte relacje
Solidarna Polska nie zgadza się na "szantaż" Brukseli. Za cały ten kryzys obwinia premiera.
"Ziobryści" od wielu tygodni wytykają Mateuszowi Morawieckiemu "historyczny błąd" (opinia Zbigniewa Ziobry), prezydenta nazywają zdrajcą i mówią o "wstydzie" z powodu głosowania na Andrzeja Dudę (słowa Patryka Jakiego), domagają się też dymisji ministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego (posłowie Janusz Kowalski i Jacek Ozdoba).
- Gorzej być nie może - mówi polityk PiS.
Sytuacja jest kuriozalna, ale wszyscy zdążyli się do niej przyzwyczaić. - Oni będą tym bardziej nerwowi, im bliżej będzie do odblokowania pieniędzy z UE - mówi o "ziobrystach" jeden z działaczy PiS.
Decyzja do jesieni
PiS za kilka miesięcy zacznie przymierzać się do tworzenia list wyborczych na wybory w 2023 roku. Co z koalicją?
Wedle naszych informacji decyzja w sprawie ewentualnego startu w wyborach z Solidarną Polską ma zapaść do jesieni. Dlaczego taki termin? - Bo później będą przygotowania do kampanii. I trzeba się zdecydować, czy iść razem, czy osobno, a nie mieszać ludziom w głowach - mówi polityk PiS.
Solidarna Polska bierze pod uwagę to, że w wyborach wspólnie z PiS już nie wystartuje. - Dużo dobrego zrobiliśmy dla Polski i dużo dobrego dalej możemy zrobić. Scenariusz wspólnego startu nie jest więc wykluczony, ale inne też nie są wykluczone. Wszystko zależy od rozwoju sytuacji politycznej. Na każdą opcję trzeba być przygotowanym - przyznał niedawno w programie "Tłit" Wirtualnej Polski wiceminister sprawiedliwości Michał Woś.
Janusz Kowalski - były wiceminister aktywów państwowych, spec od energetyki, człowiek reprezentujący radykalne skrzydło Solidarnej Polski - w lutym nakreślił w radiu TOK FM scenariusze stojące przed koalicją: "Prawica ma trzy drogi. Szarpnięcie cuglami i zwarcie z UE. Drugi scenariusz: nowy rząd z powodu dużej różnicy zdań w Zjednoczonej Prawicy. Trzeci: nowe wybory w związku z tym, że jesteśmy zmuszani do rezygnacji z polskiej suwerenności".
Politycy PiS nie kryli nerwów takim stawianiem sprawy. Sytuacja w koalicji była na politycznym ostrzu noża. Później jednak Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę i spory w koalicji przycichły. Teraz znów o nich głośniej. A KPO czeka.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski