"Solaris" - kosmiczne "love story" nie dla Lema
Film "Solaris", będący adaptacją powieści Stanisława Lema pod tym samym tytułem, wchodzi w środę na ekrany amerykańskich kin. Recenzenci zwracają jednak uwagę, że nowa hollywoodzka produkcja jest daleka od swojego literackiego oryginału.
Reżyserem i autorem scenariusza jest Steven Soderbergh - zdobywca Oscara za film "Traffic", a producentem James Cameron - twórca takich filmów jak "Terminator" czy "Titanic". Produkcja "Solaris" kosztowała ponad 47 milionów dolarów. Soderbergh i Cameron mówią, że ich wersja "Solaris" to kosmiczne "love story" oraz przyznają, że fabuła filmu odbiega zarówno od oryginału jak i adaptacji nakręconej w 1972 roku przez rosyjskiego reżysera Andrieja Tarkowskiego.
Opinie krytyków są podzielone. Recenzent dziennika "New York Times" chwali Soderbergha za to, że zrezygnował z "przesiąkniętych wschodnioeuropejskim intelektualizmem dialogów" i skupił się na kwestiach psychologicznych i duchowych. Zupełnie inne zdanie ma komentator filmowy agencji Associated Press. Według niego próba stworzenia filmu science-fiction dla ludzi myślących nie powiodła się - "Solaris" jest płytki i mało emocjonujący. "Sodebergh redukuje do minimum intrygujące, filozoficzne rozważania Lema, co nie wychodzi jego filmowi na dobre" - czytamy w recenzji.
Sam Steven Soderbergh ma świadomość, że jego wersja "Solaris" nie spodoba się Stanisławowi Lemowi. Jednak ma nadzieję, że autor powieści obejrzy film.(ck)