Socjalista senator Sanders startuje w wyścigu do Białego Domu
Senator Bernie Sanders, jeden z nielicznych amerykańskich polityków, który otwarcie deklaruje się jako socjalista, ogłosił w czwartek swój start w wyborach prezydenckich w 2016 r. Choć jest niezależny, chce ubiegać się o najwyższy urząd w USA jako Demokrata.
30.04.2015 | aktual.: 30.04.2015 23:43
73-letni senator ze stanu Vermont jest pierwszym oficjalnym kandydatem, który chce zmierzyć się w prawyborach z byłą szefową dyplomacji i byłą Pierwszą Damą Hillary Clinton. Choć komentatorzy przyznają, że nie stanowi dla niej wielkiego zagrożenia, to swym startem zmusi ją do zajęcia bardziej precyzyjnego stanowiska w wielu kwestiach, ważnych dla lewicowego elektoratu Partii Demokratycznej.
W przeciwieństwie do innych kandydatów Sanders swoje prezydenckie ambicje ogłosił w bardzo skromny sposób, podczas konferencji prasowej zorganizowanej pod Kapitolem. "Nasz kraj jest w najpoważniejszym kryzysie od czasu wielkiej depresji z lat 30. ubiegłego wieku. Rzeczywistość większości Amerykanów jest taka, że pracują coraz dłużej i zarabiają coraz mniej, mimo wzrostu produktywności, mimo postępu technologicznego; nie stać ich, by posłać dzieci do college'ów" - powiedział. Potępił "niemoralną" gospodarkę Stanów Zjednoczonych, która - jak mówił - faworyzuje milionerów i miliarderów, a z drugiej strony "ma najwyższy spośród wielkich państw odsetek biednych dzieci".
- Jak to możliwe, że do 1 proc. najbogatszych trafia 99 proc. dochodów generowanych w tym kraju. To jest nie tylko niemoralne, ale też po prostu nie da się tego dłużej utrzymać - przekonywał. Jako "katastrofalną" krytykował też decyzję Sądu Najwyższego z 2010 roku, która zniosła ograniczenia w finansowaniu kampanii wyborczych "i w rezultacie miliarderzy mogą kupować politykę i kandydatów".
Sanders urodził się w Nowym Jorku w ubogiej rodzinie polskich i żydowskich emigrantów. Jego ojciec wyemigrował do USA w wieku 17 lat i - jak mówił Sanders - nigdy nie skończył nawet szkoły średniej, a w domu nie było ani za wiele pieniędzy, ani za wiele książek. Karierę polityczną Bernie Sanders zaczął przyłączając się w 1971 roku do ruchu przeciwko wojnie w Wietnamie.
- Mam najbardziej niezwykłą karierę polityczną w całym Kongresie - mówił podczas konferencji prasowej.
Jest nie tylko najdłużej zasiadającym w Kongresie niezależnym politykiem, ale też pierwszym, który jako kandydat niezależny, choć z poparciem Demokratów, zdobył w 2006 roku mandat do Senatu. W ostatnich wyborach wygrał przytłaczającą większością ponad 70 proc. głosów.
Jest senatorem niezależnym, ale związanym z Demokratami i często głosuje tak, jak deputowani tej partii. Ocenia się, że może zyskać poparcie najbardziej lewicowego elektoratu Demokratów, który jest rozczarowany tym, że w wyborach nie startuje senator z Massachusetts Elizabeth Warren, charyzmatyczna propagatorka regulacji rynków finansowych.
W ogłoszonym w grudniu przez Sandersa 12-punktowym programie gospodarczym dla USA jest m.in. reforma podatkowa (tak, by więcej płacili bogacze i wielkie korporacje), podniesienie płacy minimalnej, ułatwienia w tworzeniu związków zawodowych, "bardziej dostępne" szkolnictwo wyższe oraz wielkie inwestycje w projekty infrastrukturalne. W odróżnieniu od Clinton Sanders jest przeciwny negocjowanej obecnie transpacyficznej umowie o wolnym handlu, tzw. TPP, która obejmuje USA i 11 krajów Azji i Pacyfiku. Od początku był też przeciwnikiem wojny w Iraku, którą była Pierwsza Dama poparła w 2003 roku.
Komentatorzy przyznają, że największą przeszkodą dla Sandersa może się okazać brak środków finansowych na kampanię. On sam przyznaje, że może mu się nie udać zebranie wystarczających środków. - Nie tłoczy się za mną stado miliarderów - żartował.