SN: uniewinnienie gen. Kowalczyka uchylone
Do Sądu Rejonowego w Kielcach wraca sprawa gen. Antoniego Kowalczyka, uniewinnionego od zarzutu ujawnienia tajemnicy w "sprawie starachowickiej" i fałszywych zeznań na ten temat. W czwartek Sąd Najwyższy uchylił ten wyrok, ale zastrzegł, że w nowym procesie może znów zapaść uniewinnienie i to nawet korzystniejsze dla b. szefa policji, bo stwierdzające, że nie popełnił on żadnego przestępstwa.
SN, który miał jedynie rozstrzygnąć pytanie prawne badającego apelację Sądu Okręgowego w Kielcach, postanowił przejąć tę sprawę i samemu orzec w sprawie odwołania złożonego od wyroku kieleckiego sądu rejonowego.
W marcu 2006 r. ten kielecki sąd uniewinnił Kowalczyka uznając, że nie informując prokuratury o "przecieku" informacji o planowanej akcji CBŚ w Starachowicach i składając fałszywe zeznania, realizował on swoje prawo do obrony. Przyjął też, że b. szef policji był pierwszym źródłem wycieku i zasugerował, że można by go oskarżyć za ujawnienie tajemnicy państwowej. Taka konstrukcja prawna uznająca, że doszło do przestępstwa, ale oskarżony nie ponosi za nią odpowiedzialności, nazywa się kontratypem.
Sąd Okręgowy w Kielcach miał badać apelację prokuratury od wyroku I instancji, ale zadał pytanie prawne Sądowi Najwyższemu: czy można skazać za fałszywe zeznania świadka, który złożył je z obawy przed postawieniem mu zarzutów w sprawie pozostającej w bezpośrednim związku z innym procesem, w którym składał zeznania.
Sąd Najwyższy - badający w wyjątkowym trybie apelację prokuratury - zakwestionował istnienie kontratypu i uznał, że nie może być mowy o przestępstwie Kowalczyka, bo ówczesny wiceszef MSWiA Zbigniew Sobotka był uprawniony do otrzymywania tajnych informacji i nadzorował policję.
Abstrahując od ustaleń resortowych, prawo mu na to pozwalało. Przestępstwo ujawnienia tajemnicy nie może polegać na przekazaniu tajnej informacji osobie uprawnionej do jej uzyskania. Antoni Kowalczyk mógł się jedynie zastanawiać, czy sprzeniewierzył się resortowej pragmatyce, ale nie nad tym, czy popełnia przestępstwo - mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Piotr Hofmański.
Sąd Najwyższy ustalił, że Antoni Kowalczyk nie mógł popełnić przestępstwa ujawnienia tajemnicy państwowej, co jednak nie oznacza, że nie można go skazać za fałszywe zeznania i przekroczenie uprawnień, o co go oskarżono. Rzecz w tym, że zachowań tych nie można usprawiedliwić obawą przed odpowiedzialnością za ujawnienie tajemnicy, albowiem nie było to przestępstwem. Z tego tylko powodu uchylono wyrok uniewinniający jako oparty na wadliwym prawnie założeniu. Kwestii ustaleń faktycznych w nowym procesie i wyniku tego procesu nie przesądzono.
W wyroku sąd zaznaczył, że paradoksalnie może się okazać, iż Kowalczyk uzyska znów wyrok uniewinniający, i to jeszcze korzystniejszy, bo stwierdzający, że nie popełnił żadnego przestępstwa. A wszystko to mimo, że apelację składała prokuratura, a nie obrona oskarżonego - mówił SN.
Hofmański podkreślił, że tymi zapatrywaniami prawnymi SN związany będzie Sąd Rejonowy w Kielcach, ponownie badający tę sprawę.
Po wyroku Kowalczyk, ani jego obrońca mec. Mirosław Celej, nie chcieli komentować orzeczenia. Uśmiechnięty Kowalczyk przyznał jedynie, że wyrok jest korzystny, z czego się cieszy. Nie będzie żadnych komentarzy, dopokąd sąd prawomocnie nie zakończy postępowania - dodał mec. Celej.
W 2005 r. w procesie dotyczącym wycieku tajnych informacji o planowanej akcji zostali skazani byli posłowie SLD Andrzej Jagiełło i Henryk Długosz - odpowiednio na rok i półtora roku więzienia - oraz były wiceszef MSWiA Zbigniew Sobotka - na 3,5 roku więzienia.
Jagiełło opuścił więzienie przedterminowo we wrześniu 2006 r. Długosz w październiku 2006 r. wyszedł na przerwę dla poprawienia zdrowia. Sobotkę w grudniu 2005 r. ułaskawił zaś odchodzący prezydent Aleksander Kwaśniewski, który złagodził mu karę do roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata.
Według ustaleń sądów w Kielcach i Krakowie, Sobotka uzyskał od gen. Kowalczyka informacje o tajnej akcji CBŚ przeciwko starachowickim przestępcom. Przekazał je następnie posłowi Długoszowi, a ten Jagielle. Informacja o zamiarach policji dotarła do dwóch samorządowców starachowickich, a następnie do osoby podejrzewanej o kierowanie rozpracowywaną grupą przestępczą - Leszka S.