"Smoleński pokaz L.Kaczyńskiego kosztuje nas za dużo"
Gdybyśmy postępowali ostrzej z Rosją, nic byśmy nie wskórali. Też chciałbym dokopać Rosjanom, ale nie mogę, bo to, co robią i jak robią w sprawie Smoleńska zasługuje na uznanie i podziękowanie, a nie na szarpanie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Lech Wałęsa, odnosząc się do końcowego raportu na temat katastrofy smoleńskiej przygotowanego przez Międzynarodowy Komitet Lotniczy (MAK). Były prezydent wyraża również nadzieję, że premier Donald Tusk nie da się "podpuścić". - W ogóle do tego lotu nie powinno dojść. To był niepotrzebny pokaz, który nas tyle kosztuje - dodaje.
13.01.2011 | aktual.: 25.01.2011 17:59
WP: Joanna Stanisławska: Panie prezydencie, MAK zaprezentował w środę swój raport o przyczynach katastrofy. Zdaniem Moskwy, przyczyną tragedii były błędy załogi. Właściwie całą odpowiedzialnością za katastrofę została obarczona strona polska. Co pan na to?
Lech Wałęsa: - Problem leży w interpretacji tych samych zdarzeń. W tym sporze wszyscy mają rację. Kontrolerzy mogli zabronić Polakom lądowania, a nawet strzelać do samolotu intruza, mieli do tego prawo. W Moskwie pytali najwyższych czynników, co robić. Tam najprawdopodobniej powiedzieli im, zróbcie wszystko, żeby lądowali, bo dopiero będzie draka, jak ich nie wpuścicie, będzie skandal nieprawdopodobny. Można mieć pretensję, bo przecież mogli kategorycznie zabronić lądowania, ale pilotom też można zarzucić, że niepotrzebnie w ogóle podjęli próbę podejścia. Powtarzam, wszyscy tu mają rację.
WP: Sprawa rosyjskich kontrolerów lotu w ogóle nie została poruszona w raporcie MAK, a przecież - jak wskazywał płk Klich w rozmowie z Wirtualną Polską - uczestniczyli w tym zdarzeniu, wydawali komendy podczas lotu prezydenckiego samolotu.
- To dlatego, że to są kwestie, które są przedmiotem śledztwa prokuratorskiego. Raport MAK jest tylko wykazaniem jak doszło do katastrofy, jeśli chodzi o sprawy techniczne. Nie w tym miejscu należy pytać o te sprawy i dowody.
WP: Prezes PiS Jarosław Kaczyński bardzo krytycznie wyraził się o raporcie MAK, mówił o wielkiej kompromitacji polskiego rządu.
- Jarosław Kaczyński sam jest wielką kompromitacją, a tego, co mówi w ogóle nie należy rozważać.
WP: Być może należało zająć ostrzejsze stanowisko wobec Rosji?
- Gdybyśmy postępowali ostrzej z Rosją nic byśmy nie wskórali. Do katastrofy doszło w ich kraju, mogą robić wszystko. Z przykrością stwierdzam, że jak do tej pory zachowują się wyjątkowo dobrze. Też chciałbym dokopać Rosjanom, ale nie mogę, bo to, co robią i jak robią w sprawie Smoleńska zasługuje na uznanie i podziękowanie, a nie na szarpanie.
WP:
To znaczy, że jest pan usatysfakcjonowany tym raportem?
- Nie, to jeszcze nie koniec. Najważniejszą sprawą jest rozmowa braci Kaczyńskich (którą prowadzili poprzez połączenie satelitarne podczas lotu do Smoleńska - przyp. J. S.). Ona powie wszystko, kto i jak przyczynił się do tej katastrofy. Pytanie, czy nam Rosjanie i Amerykanie pozwolą na odczytanie tego billingu. Jeśli to zrobią, wtedy jesteśmy uratowani.
WP:
"Tajemnica" katastrofy smoleńskiej tkwi w rozmowie braci Kaczyńskich?
- Nie tylko, należy od tego zacząć, że w ogóle do tego lotu nie powinno dojść. To Donald Tusk był zaproszony do Katynia, mógł w imieniu narodu wszystko powiedzieć, nawet przeczytać tekst prezydenta Kaczyńskiego, jaki problem. Można to było tak załatwić, a nie wykonywać nieprzygotowanych ruchów. To była ze strony Lecha Kaczyńskiego ambicjonalna zagrywka, przedwyborcza demonstracja, nieprzygotowana należycie. Niepotrzebny pokaz, który nas tyle kosztuje.
WP: Jakiej reakcji się pan spodziewa ze strony Donalda Tuska?
- Tusk do tej pory zachowywał się idealnie dobrze. Mam nadzieję, że nie popełni błędu i nie da się podpuścić.
Rozmawiała Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska