Śmierć trzyosobowej rodziny w Małopolsce. Nowe fakty
Ciała kobiety i jej siedmioletniego syna znaleziono w mieszkaniu w Nowym Sączu, a zwłoki partnera kobiety w zakładzie meblarskim w pobliskiej Kamionce Wielkiej. - Jedną z hipotez jest samobójstwo rozszerzone, ale nie wykluczamy też innej wersji wydarzeń - mówi Wirtualnej Polsce Leszek Karp, rzecznik prasowy nowosądeckiej prokuratury.
Najpierw nad ranem w siedzibie firmy produkującej meble odkryto zwłoki ok. 40-letniego mężczyzny, współwłaściciela zakładu. Nieoficjalnie wiadomo, że mężczyzna powiesił się na belce hali produkcyjnej.
- Lekarz stwierdził, że było to samobójstwo. Na miejscu policjanci znaleźli list pożegnalny - mówi nam prok. Karp.
Treść listu wskazywała, że coś mogło stać się też 34-letniej partnerce mężczyzny i jej dziecku. To dlatego mundurowi natychmiast pojechali do mieszkania pary przy ul. 29 listopada w Nowym Sączu. Ponieważ nikt nie otwierał, funkcjonariusze zdecydowali się na rozbicie drzwi.
W środku znaleziono ciała matki i dziecka. Pojawiły się doniesienia, że oboje zostali uduszeni. - Nie możemy jednoznacznie wskazać na tym etapie przyczyn ich śmierci. Więcej będziemy mogli powiedzieć po przeprowadzeniu sekcji zwłok - dodaje rzecznik Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.
Dlaczego doszło do tragedii? - Od kilku dni mężczyzna był wyraźnie nieswój. Chodził zamyślony, nie rozmawiał tyle co zwykle przez komórkę - mówią portalowi sadeczanin.info pracownicy firmy meblarskiej.
Mieszkańcy okolicznych domów twierdzą z kolei, że w ostatnich dniach z zakładu nie słychać było odgłosu pracujących maszyn i muzyki, co miało miejsce wcześniej.
Portal dotarł również do sąsiadów pary, którzy nie kryją zaskoczenia. Część mówi, że rodzina była bardzo spokojna, a dziecko zadbane.
Inni przekonują, że mężczyzna był konfliktowy, narzekali na niego kontrahenci, a 7-latek miał być dzieckiem kobiety z wcześniejszego związku. "Gazeta Krakowska" podaje, że kobieta była właścicielką salonu fryzjerskiego w centrum Nowego Sącza.