Śmierć rosyjskiego prawnika drugą sprawą Politkowskiej?
Po zabójstwie Stanisława Markiełowa, adwokata, który doprowadził w 2003 r. do skazania pułkownika Jurija Budanowa za zamordowanie 18-letniej Czeczenki w Rosji pojawiają się głosy porównujące to zabójstwo ze śmiercią Anny Politkowskiej - czytamy w "Rzeczpospolitej".
– Nie mam żadnych wątpliwości: Markiełowa zabito na zlecenie. W Rosji nikt obecnie nie może się czuć bezpieczny, wielu z nas ciągle otrzymuje pogróżki – mówi gazecie Swietłana Gannuszkina, obrończyni praw uchodźców i szefowa komitetu Pomoc Obywatelska.
Do zabójstwa Markiełowa doszło w poniedziałek około godziny 15 czasu moskiewskiego (13 czasu polskiego) na ulicy Prieczistienka, kilkaset metrów od Kremla. Zamachowiec trafił adwokata w głowę, strzelając z pistoletu z tłumikiem.
Przed tragicznym zdarzeniem adwokat brał udział w konferencji prasowej poświęconej sprawie Budanowa będącej symbolem łamania przez rosyjską armię praw człowieka w Czeczenii. Markiełow nie wykluczył, że zaskarży do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu decyzję o przedterminowym zwolnieniu Budanowa z więzienia. Apelował też o wznowienie śledztwa w sprawie zbrodni popełnionych przez niego w Czeczenii.
- Markiełow prowadził wiele głośnych spraw, m.in. związanych z działalnością skinów i organizacji nazistowskich. Zajmował się porwaniami cywilów w Czeczenii, współpracował z Anną Politkowską. Był młodym, zdolnym prawnikiem i mógł mieć wielu wrogów zainteresowanych jego usunięciem - powiedział gazecie Andriej Lipski, wicenaczelny opozycyjnej „Nowej Gaziety”.