Śmierć na drodze ma dwadzieścia lat. Młodzi kierowcy czują się nieśmiertelni

- Statystyczny sprawca wypadku drogowego to dwudziestokilkuletni mężczyzna, który dopiero odebrał prawo jazdy. I ma poczucie tego, że jest nieśmiertelny - mówi Wirtualnej Polsce Mariusz Sokołowski, inspektor policji w stanie spoczynku.

Śmierć na drodze ma dwadzieścia lat. Młodzi kierowcy czują się nieśmiertelni
Źródło zdjęć: © Facebook.com | KM PSP Warszawa

01.04.2019 | aktual.: 01.04.2019 17:20

W nocy z piątku na sobotę na warszawskim Mokotowie doszło do wypadku. Zginęło trzech młodych mężczyzn. Fragmenty ich ciał leżały kilkadziesiąt metrów od auta. Każdy z nich miał niewiele ponad 20 lat.

To właśnie młodzi kierowcy najczęściej powodują wypadki drogowe.

W 2018 roku z winy kierujących doszło do 27 556 wypadków, co stanowi 87 proc. wszystkich zdarzeń drogowych. W wyniku tych zdarzeń śmierć poniosło 2 177 osób, a 33 261 zostało rannych. Młodzi kierowcy w wieku 18-24 byli sprawcami 5 113 wypadków, w których zginęło 428 osób, a 6 734 zostało rannych - czytamy w raporcie Komendy Głównej Policji Biura Ruchu Drogowego.

Autorzy podkreślają, że są to liczby niższe od ubiegłorocznych (zdarzeń mniej o 437, zabici mniej o 40, rannych mniej o 538). Jednak niezmiennie ta grupa wiekowa jest najbardziej "wypadkogenna". Charakteryzuje się najwyższym wskaźnikiem liczby zdarzeń drogowych na 10 tys. osób.

Szybkość, brawura, bezmyślność

W statystykach policyjnych jako główną przyczynę wypadków spowodowanych przez młodych kierowców podaje się prędkość (35,6 proc.). Ale, jak podkreśla Mariusz Sokołowski, inspektor policyjny w stanie spoczynku, w statystykach zapomina się o innych, równie ważnych czynnikach.

- W tych statystykach nie ma czegoś, co nazywa się brawurą, bezmyślnością, a wręcz głupotą. A niestety to są właśnie najczęstsze przyczyny wypadków spowodowanych przez młodych kierowców. Wielu sytuacji można byłoby uniknąć, gdyby ci kierowcy myśleli o potencjalnych skutkach tego, do czego może doprowadzić ich jazda - mówi Wirtualnej Polsce Mariusz Sokołowski, były rzecznik policji, obecnie m.in. pracownik Katedry Nauk o Bezpieczeństwie Uniwersytetu Warszawskiego.

Obraz
© East News

Wszystko zaczyna się na kursie prawa jazdy. - Kursanci słyszą: teraz masz jeździć zgodnie z przepisami, ale jak go skończysz, to twoja sprawa, jak będziesz jeździł. To nie tak powinno się odbywać. Człowiek, który kończy kurs, bardzo często wsiada w auto, które ma coraz lepsze silniki, coraz lepsze przyspieszenie. I wtedy zaczyna się popisywanie, bo mam już prawo jazdy, to jestem super kierowcą. Nie, nie jesteś jeszcze super kierowcą. Nie masz doświadczenia i umiejętności - dodaje.

- Młodzi kierowcy myślą, że są nieśmiertelnymi następcami Roberta Kubicy. Jeżdżą, nie myśląc o bezpieczeństwie swoim i innych - dodaje.

Prawo jest po to, żeby je łamać

Mariusz Sokołowski podkreśla, że przykład dla młodych idzie też od innych kierowców. - Prawo w Polsce jest po to, żeby je łamać, a nie go przestrzegać - ocenia.

- Nie ma obawy przed karą, szybkością jej wymierzenia i jej nieuchronnością. Większość kierowców zakłada, że nie spotka policjanta na swojej drodze. A nawet jeśli - kary w postaci mandatów karnych są najniższe w Europie w stosunku do zarobków. I nikomu nie przychodzi do głowy, żeby je podwyższyć. Najwyższy mandat to 500 zł. Kierowcy się tego nie obawiają - dodaje Sokołowski.

- To jest ulica. Warunki są nieprzewidywalne. Jeden błąd skutkuje tym, że z takiego wypadku się nie wychodzi - podsumowuje.

Zobacz też:

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wypadkimokotówwarszawa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (511)