"Śmierć kobiety w ZOO nieszczęśliwym wypadkiem"
57-letnia kobieta, która zginęła 20 maja w
Śląskim Ogrodzie Zoologicznym w Chorzowie rozszarpana przez
niedźwiedzie, cierpiała na schizofrenię, ale nie zdradzała
wcześniej skłonności do ryzykownych zachowań i nie podejmowała
prób samobójczych. Jej śmierć to nieszczęśliwy wypadek -
poinformowała prokuratura.
Wszystko wskazuje na to, że jej śmierć była wynikiem nieszczęśliwego wypadku - powiedział prowadzący śledztwo w tej sprawie prokurator Radosław Wójcik z Prokuratury Rejonowej w Chorzowie.
Siostra zidentyfikowała zmarłą
We wtorek do Chorzowa przyjechała siostra ofiary, która zidentyfikowała ją na podstawie pośmiertnego zdjęcia, odzieży i butów oraz klucza do mieszkania, znalezionego na wybiegu niedźwiedzi. Ostatecznie tożsamość kobiety potwierdzą badania DNA.
Jak się okazało, ofiara mieszkała samotnie w Częstochowie, była pod opieką lekarzy. Siostra z mężem odwiedzała ją ok. dwa razy w miesiącu, czasem dzwoniła. Na początku czerwca zgłosiła jej zaginięcie policji, zaniepokojona faktem, że nie może od dłuższego czasu dodzwonić się do siostry, ani zastać jej w domu, a w skrzynce pocztowej zalega nieodebrana korespondencja.
Z jej relacji wynika, że 57-latka była osobą łagodną i spokojną, nie zdradzała skłonności do ryzykownych zachowań ani włóczęgostwa, nie podejmowała wcześniej prób samobójczych.
Zdjęcie ofiary niedźwiedzi przesłano do komend policji w całym kraju z prośbą o sprawdzenie, czy nie przypomina którejś z osób zaginionych. Częstochowska policja zestawiła te dwie informacje, a wezwana przez nią siostra ofiary rozpoznała ją wstępnie na zdjęciu.
Spacerowała mimo ostrzeżeń
Z ustaleń policji i prokuratury wynika, że 20 maja, mimo ostrzeżeń, kobieta spacerowała po murku ogradzającym wybieg pięciu niedźwiedzi brunatnych w Śląskim Ogrodzie Zoologicznym. W pewnym momencie zachwiała się i spadła na położony kilka metrów niżej teren. Choć zwiedzający zaalarmowali obsługę, a ta przybiegła bardzo szybko, na ratunek było już za późno.
Upadając kobieta uszkodziła kręgi szyjne, ale bezpośrednią przyczyną jej śmierci - jak wykazała sekcja zwłok - było wykrwawienie będące efektem rozległych obrażeń, spowodowanych przez niedźwiedzie. Prawdopodobnie kobieta była już w tym czasie nieprzytomna.
Nie udało się dotrzeć do bezpośrednich świadków zdarzenia, którymi były osoby odwiedzającego tego dnia ZOO. Mimo apeli nikt nie zgłosił się do organów ścigania.
Śledztwo nie wykazało żadnych uchybień ze strony Śląskiego Ogrodu Zoologicznego. Wybieg dobrze zabezpieczał przed możliwością wydostania się niedźwiedzi, a to właśnie zasada zabezpieczenia przed zwierzętami, a nie przed ludźmi, obowiązuje przy budowie ogrodzeń w ogrodach zoologicznych - podkreślił prokurator Wójcik. Mimo to dyrekcja ZOO przed ponownym wypuszczeniem zwierząt zdecydowała o wzmocnieniu ogrodzenia dodatkowymi siatkami.
Po tragedii przez miesiąc, na polecenie powiatowego lekarza weterynarii, niedźwiedzie przechodziły kwarantannę - przebywały w niewielkich klatkach w pomieszczeniach piwnicznych na obserwacji. Nie wykazała ona żadnych zmian w ich zachowaniu.