Śmierć i zamieszki po interwencji policji
Zamieszki i zatrzymania
Zaczyna się, kiedy ktoś umiera po interwencji policji
Za każdym razem zaczyna się podobnie - ktoś umiera po interwencji policji. Tłum niemal natychmiast wydaje wyrok na funkcjonariuszy i próbuje wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę.
Zamieszki przed komendą policji we Wrocławiu po śmierci 25-latka, to kolejne tego typu zdarzenie w ostatnich miesiącach.
(WP, PAP, IAR, oprac.: mg)
Protesty przed komisariatem we Wrocławiu
Ponad 200 osób protestowało we wtorek przed komisariatem policji we Wrocławiu, gdzie w niedzielę zmarł 25-latek. Protestujący zarzucali policji, że jej działania podczas zatrzymania mężczyzny przyczyniły się do jego śmierci. Podczas protestu doszło do zamieszek. Kika osób zostało zatrzymanych.
25-letni mężczyzna został zatrzymany w niedzielę rano na wrocławskim rynku. Był poszukiwany przez policję. Według niej mężczyzna był agresywny i funkcjonariusze musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat mężczyzna stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.
Niespokojnie w Białymstoku
W kwietniu 22 osoby zostały zatrzymane po zamieszkach w Białymstoku. Około dwustu osób przeszło ulicami przed komisariat policji. Tam w kierunku policjantów poleciały między innymi: kamienie, butelki i jajka. Marsz był reakcją na śmierć 34-letniego mężczyzny.
Według mieszkańców Białegostoku mieli się do niej przyczynić brutalnie interweniujący funkcjonariusze. Mężczyzna miał być agresywny podczas interwencji policjantów, których wezwała partnerka 34-latka.
Okazało się, że zatrzymany chorował na schizofrenię i od dłuższego czasu nie brał leków. Nie reagował na słowa i nie chciał opuścić mieszkania, gryzł i kopał policjantów. Kiedy w końcu został skuty przestał oddychać. Ratownicy medyczni, którzy też przyjechali do mieszkania reanimowali go i przewieźli do szpitala, tam mężczyzna zmarł.
Po jego pogrzebie (na zdjęciu) w mieście wybuchły zamieszki.
Kamienie, butelki i metalowe przedmioty
Trwające przez kilka dni zamieszki w Knurowie w maju 2015 roku, to pokłosie śmierci jednego z pseudokibiców podczas meczu Concordii Knurów z Ruchem Radzionków. Mężczyzna został zraniony gumowym pociskiem w okolice szyi. Zmarł po przewiezieniu do szpitala.
Przed komendą policji w Knurowie zbierały się kilkudziesięcioosobowe grupy, które rzucały w zabezpieczających budynek policjantów kamieniami, butelkami i metalowymi przedmiotami. Jednej nocy zatrzymano 30, kolejnej 9 osób.
Podczas protestów w Legionowie zatrzymano 21 osób
W marcu ubiegłego roku przez kilka nocy dochodziło do starć przed komendą policji w Legionowie po interwencji policji wobec grupy osób podejrzewanych o przestępstwa narkotykowe.
Młody mężczyzna usiłował połknąć foliowe zawiniątko z marihuaną, zadławił się i po kilku godzinach zmarł w szpitalu. Wywołało to zamieszki w mieście. Podczas protestów zatrzymano 21 osób, większość z nich była pod wpływem alkoholu. Jak informowała policja, funkcjonariusze zostali zaatakowani przez chuliganów kamieniami, butelkami i puszkami. Kilku policjantów odniosło obrażenia. Chuligani uszkodzili też elewację komendy oraz kilka radiowozów.
Do akcji musiały wkroczyć grupy szturmowe policji
W marcu 2015 roku w Sosnowcu przyczyną zamieszek była śmierć 23-latka, zatrzymanego przez policję. Funkcjonariuszy wezwało pogotowie, bo mężczyzna, który źle się poczuł, był agresywny. Policjanci musieli użyć siły, żeby zabrać go do izby wytrzeźwień. Tam stan 23-latka się pogorszył, dlatego trafił do szpitala, gdzie zmarł. Zdaniem rodziny, mężczyzna został pobity przez funkcjonariuszy, miał obrażenia głowy. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci były zażyte dopalacze.
Rodzina nie uwierzyła w to, że policja nie zawiniła. Nie uwierzyły też grupy, które organizowały manifestacje przed komendą. Od zapalania zniczy i okrzyków szybko protest przeszedł do ostrzejszej formy. W stronę komendy rzucano kamienie i petardy.