Śmierć bliźniąt na porodówce. Rodzina chce 3 mln zł odszkodowania
3 mln zł zadośćuczynienia od Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu domaga się rodzina kobiety, która przed kilkoma laty straciła bliźnięta i doznała przy tym trwałego uszczerbku na zdrowiu. Wcześniej skazano medyków opiekujących się niedoszłą matką.
O sprawie informuje Radio Wrocław. Rodzina niedoszłej matki postanowiła skierować sprawę do sądu, bo kobieta nie tylko straciła bliźnięta, ale też wskutek powikłań straciła możliwość zajścia w ciążę w przyszłości. Chociaż bliscy sprawę o zadośćuczynienie skierowali do sądu w roku 2017, to od tego momentu tkwi ona w miejscu, bo nie udało się uzyskać opinii biegłych.
Śmierć bliźniąt na porodówce. Rodzina chce 3 mln zł odszkodowania
- Mamy problemy z postępowaniem cywilnym. Sprawa utknęła w martwym punkcie i nie bardzo jestem w stanie zrozumieć, dlaczego to się tak długo toczy. Sąd w dalszym ciągu poszukuje jakiegoś zespołu biegłych, który miałby napisać opinię - mówi Radiu Wrocław pozywający.
Sprawa swój początek ma w roku 2011. Wtedy ciężarna kobieta trafiła do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Kobieta straciła dwójkę dzieci - jedno zmarło w łonie matki, drugie 45 minut po urodzeniu.
Latarnia umarłych stanęła pod Lublinem. Pierwszy taki obiekt od wieków w Europie!
Wydarzenia z USK doprowadziły do oskarżenia trzech lekarzy. Po toczącym się kilka lat procesie za winnych uznano dwóch lekarzy, uniewinniono zaś kierownika kliniki. Jego zastępca usłyszał wyrok dwóch miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok, a lekarz prowadzący ciążę został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata.
Czytaj także: Fala protestów z powodu śmierci ciężarnej kobiety
Bliscy poszkodowanej kobiety uznali takie wyroki za "symboliczne", stąd też decyzja o domaganiu się zadośćuczynienia w odrębnym postępowaniu cywilnym. Tym bardziej że kobieta wskutek powikłań straciła możliwość zajścia w ciążę.
- Domagamy się sprawiedliwości. Chcemy mieć poczucie, że ta nasza strata dwojga dzieci i kalectwo żony, ten duży ból i krzywda, spotkały się ze sprawiedliwym rozstrzygnięciem. Chcielibyśmy, aby ten wyrok był na tyle istotny, aby więcej takie rzeczy się nie wydarzyły - twierdzi małżonek poszkodowanej kobiety.
Dlaczego proces cywilny utknął w miejscu i od 2017 roku nic się w nim nie dzieje? Jak wyjaśnia Sąd Okręgowy we Wrocławiu, trzeba było najpierw czekać na uprawomocnienie się wyroku karnego, co zajęło dwa lata. Później kilku biegłych odmówiło zajęcia się sprawą i sporządzenia opinii.
Wkrótce sprawa ma jednak nabrać tempa, bo sąd znalazł biegłego ginekologa, który jest gotów sporządzić opinię w tej sprawie. - Akta zostały wysłane do biegłego we wrześniu 2021 roku. Biegły oświadczył, że potrzebuje co najmniej sześć miesięcy na przeanalizowanie wielu tomów akt karnych i dokumentacji medycznej, bo sprawa jest skomplikowana - informuje Sylwia Jastrzemska, rzeczniczka Sądu Okręgowego we Wrocławiu.
źródło: Radio Wrocław