PolskaŚmieci, szczury i graffiti - "atrakcje" rynku we Wrocławiu

Śmieci, szczury i graffiti - "atrakcje" rynku we Wrocławiu

W Przejściu Garncarskim miało być czysto, dalej jednak jest brud, smród i pełno szczurów.

Śmieci, szczury i graffiti - "atrakcje" rynku we Wrocławiu
Źródło zdjęć: © WP.PL

Mieszkańcy Przejścia Garncarskiego mieli mieć lepiej, a mają gorzej. W samym sercu miasta turyści widzą porozrzucane worki śmieci, graffiti i i szczury.
W listopadzie ubiegłego roku firma WPO Alba zamontowała tam dwa supernowoczesne, podziemne pojemniki na odpady. Są otwierane kartą elektroniczną i opróżniane codziennie przy pomocy specjalnego dźwigu. Połowę kosztów dołożył z budżetu miasta wydział środowiska. Inwestycja pochłonęła aż 100 tys. zł.
Nowatorskie rozwiązanie miało sprawić, że z Rynku znikną kontenery na śmieci. Cel został osiągnięty, ale teraz kilka restauracji i mieszkańcy Przejścia Garncarskiego mają za mało miejsca na odpady - tylko 8 m3. Pojemniki często się blokują, więc nie można ich otworzyć. Dlatego między mieszkańcami a restauratorami trwa wojna. Emerytka Maria Serwin mówi, że sama myje pojemniki, bo pracownicy restauracji potrafią ochlapać je zupą. - Przedtem ekipa sprzątająca bardziej się przykładała do pracy - narzeka pani Maria. Dodaje, że restauratorzy zostawiają obok pojemników wielkie worki śmieci, zamiast wrzucać je w mniejszych porcjach do środka. No i hałasują między godz. 1 a 2 w nocy.

Obwiniani nie chcieli się wypowiadać . Przyznają, że konflikt z mieszkańcami istnieje, ale żaden z nich nie czuje się winny.
Sławomir Chełchowski, rzecznik straży miejskiej, mówi, że kilku z nich zostało już ukaranych mandatem. - Przyjrzymy się sprawie ponownie - zapowiada. Dodaje, że za zanieczyszczanie grozi do 500 zł mandatu.

Kontrole zamierza też wzmóc wydział środowiska. Julia Wach z biura prasowego magistratu mówi, że restauratorzy próbują oszczędzać. - Zgodnie z umową muszą płacić za każdy wrzucony do pojemnika worek - tłumaczy. Dodaje, że po wejściu w życie ustawy śmieciowej liczba pod-ziemnych pojemników w Ryn-ku i Dzielnicy Czterech Świątyń wzrośnie.

Małgorzata Mielnik-Jakubiszyn z Alby radzi mieszkańcom, by każdy taki incydent zgłaszali straży miejskiej. Dodaje, żeby obsługiwać pojemniki zgodnie z instrukcją - wtedy będą działać.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)