Słodki skok na Alasce. Niedźwiedzie obrabowały furgonetkę z pączkami
Kierowca wiozący słodkie wypieki do bazy wojskowej Anchorage na Alasce nieostrożnie pozostawił otwarte drzwi wozu, zaparkowanego na stacji benzynowej. Nie wiedział, że wystarczy kilkanaście minut, a dostawcza furgonetka zostanie wyczyszczona z towaru. Niedźwiedzie ukradły prawie ponad sto pączków.
Wokół stacji benzynowej Army & Air Force Exchange Service w Joint Base Elmendorf-Richardson w północnym Anchorage od kilku dni krążyła wygłodniała samica czarnego niedźwiedzia z trzema młodymi. Pracownicy odpowiedzialnie dbali, aby do koszy na śmieci nie lądowało jedzenie. Chcieli, by zwierzęta, zniechęcone brakiem łatwych do zdobycia posiłków, poszukały pożywienia w naturalnej przestrzeni.
Nie miał tej świadomości dostawca paczków Krispy Kreme. Gdy zatrzymał się na trzecim punkcie swoich dostaw i wyciągnął z auta przydział ciastek przewidziany dla sklepiku na stacji, nie zamknął drzwi firmowego dostawczaka.
Towarem tak porzuconym przy dystrybutorach paliwa natychmiast zajęły się głodne misie. Jak ustalił "Washington Post", niedźwiedzie nie grymasiły. Pożarły sto pączków z dziurką i kilkadziesiąt klasycznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Afera w PiS. "Nie jesteśmy klubem niepokalanych aniołów"
Jak żartuje relacjonującą sprawę Shelly Deano, kierowniczka stacji benzynowej Army & Air Force Exchange Service w Joint Base Elmendorf-Richardson, słodki zapach ciepłych wypieków prowadził zwierzaki prosto do tego "garnca z miodem". Podczas gdy kierowca był wewnątrz budynku stacji, zapas pączków dla innych odbiorców był pozbawiony dozoru. Niedźwiedzica i jej dzieci nie mogły przegapić tej szansy.
Słodki skok na Alasce. Niedźwiedzie obrabowały furgonetkę z pączkami
Zwierzęta po prostu wsiadły na pakę dostawczaka. Wszystko działo się błyskawicznie. Zanim klienci na stacji zdążyli zaalarmować załatwiającego na stacji formalności dostawcę pączków, część towaru zniknęła.
Niedźwiedzie nic sobie nie robiły z ludzi, którzy zachowując ostrożność, usiłowali wypłoszyć stadko łasuchów. Przez 20 minut misie ucztowały bez jakichkolwiek skrupułów. Nie były wybredne - pożerały zarówno pączki z lukrem, z kolorową posypką, w czekoladzie i z cukrem pudrem.
Policję, która podjechała wreszcie na miejsce, misie uznały za konkurencję. Na kierowcę radiowozu, który podjechał zbyt blisko, zwierzęta zaczęły warczeć. Nie zamierzały przecież dzielić się słodkim posiłkiem.
Ucztę przerwało dopiero włączenie syren. Rodzina obżartuchów niechętnie ruszyła w kierunku lasu. Na szczęście nie o pustych żołądkach.
Kapitan Lexi Smith, rzeczniczka bazy wojskowej Anchorage, powiedziała, że władze zjawisk związanych z dziką przyrodą okolicy. - Wzywamy społeczeństwo do zachowania ostrożności i ochrony naszej przyrody, ale także o chronienie siebie. Dzikie zwierzęta mogą być naszymi sąsiadami, ale nie powinny być przyciągane przez ludzkie źródła pożywienia - powiedziała rzeczniczka.