Trwa ładowanie...
dimgztb
21-06-2007 14:00

Śledztwo ws. "kartofla" nadal w toku

Wciąż trwa śledztwo w sprawie znieważenia przez niemiecką gazetę "Die Tageszeitung" prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła podania, czy strona niemiecka przesłuchała już trzech świadków z "Die Tageszeitung" - o takim zamiarze informowano w 2006 r. Powodem śledztwa był artykuł pt. "Młody polski kartofel. Dranie, które chcą rządzić światem".

dimgztb
dimgztb

Artykuł został opublikowany w czerwcu 2006 r. przez lewicową niemiecką gazeta "Die Tageszeitung". Autor tekstu Peter Koehler porównał w nim polskiego prezydenta do kartofla; szydził też z jego matki.

Warszawska prokuratura wszczęła śledztwo na podstawie artykułu Kodeksu karnego, przewidującego do trzch lat więzienia za publiczne znieważenie prezydenta RP. W październiku 2006 r. prokuratura podawała, że zwróciła się do strony niemieckiej o przesłuchanie trzech dziennikarzy "Die Tageszeitung". Liczymy, że nasz wniosek będzie zrealizowany jeszcze w tym roku - mówił wtedy ówczesny rzecznik prokuratury Maciej Kujawski. Dodał, że po nadejściu protokołów zeznań prokuratura podejmie "dalsze działania".

Obecna rzeczniczka prokuratury Katarzyna Szeska odmówiła, powołując się na "dobro postępowania", podania szczegółowych informacji o przeprowadzonych czynnościach i wynikających z nich ustaleniach.

W 2006 r. prokuratura nie wykluczała przekazania całego śledztwa do Niemiec. Ówczesny Prokurator Krajowy Janusz Kaczmarek mówił, że jest to możliwe, gdyż znieważanie głowy państwa jest ścigane także w Niemczech. Za taki czyn grozi tam do 5 lat więzienia, choć prezydent musi oświadczyć, że czuje się obrażony.

dimgztb

Artykuł wywołał oburzenie prezydenta i polityków PiS. Według "Gazety Wyborczej" to właśnie tekst Koehlera przyczynił się do odwołania przez Lecha Kaczyńskiego planowanego spotkania z kanclerz Niemiec i prezydentem Francji w ramach Trójkąta Weimarskiego. Prezydent zapewniał, że odwołanie jego udziału w spotkaniu było spowodowane "dość dotkliwą niedyspozycją" zdrowotną.

Lech Kaczyński powiedział, że ta publikacja "przekracza wszystkie możliwe granice i narusza wszelkie normy", a artykuł jest "haniebny, łajdacki". Ówczesny premier Kazimierz Marcinkiewicz nazwał artykuł "obrzydliwym", zaś szefowa MSZ Anna Fotyga przyrównała "Tageszeitung" do nazistowskiego pisma "Stuermer". Przemysław Gosiewski wzywał, by polskie władze wydały wobec niemieckiego satyryka europejski nakaz aresztowania. Złożył zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez niemieckich dziennikarzy.

Warszawska prokuratura prowadzi też nadal śledztwo w sprawie znieważenia prezydenta Kaczyńskiego przez Lecha Wałęsę, który nazwał go "durniem". W lutym tego roku Wałęsa powiedział, że ujawniony decyzją prezydenta raport z weryfikacji WSI jest "głupi" (według raportu, Wałęsa ponosi "szczególną odpowiedzialność" za nieprawidłowości w WSI). Na stwierdzenie dziennikarki TVN, że właśnie wykrzyczał żal do prezydenta L. Kaczyńskiego, Wałęsa odparł: bo tego durnia mamy za prezydenta.

Aktualnie z uwagi na dobro prowadzonego postępowania nie mogę udzielić szczegółowych informacji o przeprowadzonych czynnościach procesowych i wynikających z nich ustaleniach - poinformowała rzeczniczka warszawskiej prokuratury okręgowej Katarzyna Szeska.

dimgztb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dimgztb
Więcej tematów