Śledztwo w sprawie porażenia prądem dwóch nastolatek
Jak doszło do śmiertelnego porażenia prądem dwóch nastolatek w Krzeszowie w woj. dolnośląskim oraz czy zwisający kabel niskiego napięcia został zerwany kilka godzin wcześniej przez nawałnicę ma wyjaśnić Prokuratura Rejonowa w Kamiennej Górze, która wszczęła śledztwo w tej sprawie.
22.08.2012 | aktual.: 22.08.2012 15:34
Dwie nastolatki zostały śmiertelnie porażone prądem z linii niskiego napięcia we wtorek. Ze wstępnych ustaleń lekarza wezwanego na miejsce wypadku wynika, że dziewczynki zostały porażone prądem z linii energetycznej przebiegającej nad pobliską drogą i wpadły do rzeki.
Jak poinformowała Violetta Niziołek, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze, śledztwo musi odpowiedzieć na kilka pytań. - Na czwartek zaplanowano sekcję zwłok dziewczynek, która pozwoli nam potwierdzić przyczynę zgonu - powiedziała rzeczniczka. Obecnie nie wiadomo, jak doszło do porażenia prądem 12- i 13-latki, bowiem nie ma naocznych świadków wypadku.
Wiadomo jedynie - mówiła Niziołek - że dziewczynki znalazł nad brzegiem rzeki przechodzący tamtędy mężczyznę. Obie już nie żyły. Jedna z nich trzymała w dłoni kabel niskiego napięcia. Dlaczego go trzymała - prokuratura na tym etapie śledztw nie potrafi wyjaśnić.
Ponadto biegły z zakresu energetyki wyjaśni, czy kabel został zerwany przez nawałnicę, która przeszła nad tym rejonem kilka godzin wcześniej, czy może ktoś celowo uciął kabel. Ze wstępnych ustaleń wynika, że kabel został zerwany przypadkowo.
Z kolei rzeczniczka prasowa firmy Tauron Dystrybucja Ewa Groń w komunikacie poinformowała, że z przebiegającej koło rzeki linii niskiego napięcia zerwał się przewód i doszło do porażenia. Dodała, że w momencie uzyskania informacji natychmiast została wyłączona linia średniego napięcia zasilająca stację transformatorową, na obwodzie której wystąpiło zdarzenie.
- Z przeprowadzonych na miejscu oględzin wynika, że nastąpiło zerwanie przewodu linii niskiego napięcia, obecnie jednak trudno jest ustalić godzinę oraz okoliczności opadnięcia przewodu do rzeki. Podczas przeglądu innych urządzeń stwierdzono również, że bezpiecznik niskiego napięcia w stacji transformatorowej zadziałał prawidłowo, wyłączając jedną fazę - wynika z komunikatu.
Dalej Groń informuje, że obecnie nie są znane powody zerwania przewodu, który nie był przeciążony elektrycznie. Ostatni przegląd tej linii był robiony w styczniu 2010 r., oceniono wówczas stan przewodów jako dobry. Nie była to linia o podwyższonej awaryjności.
Ponadto - poinformowała rzeczniczka - po zbadaniu rejestru rozmów linii awaryjnej 991 nie stwierdzono żadnego zgłoszenia z miejsca zdarzenia o braku zasilania, zerwanym przewodzie lub innych nieprawidłowościach.