Śledztwo katyńskie utknie w martwym punkcie?
IPN obawa się, że może dojść do takiej sytuacji, iż bez otwarcia rosyjskich archiwów śledztwo katyńskie utknie w martwym punkcie - informuje "Nasz Dziennik".
Prowadząca śledztwo prokurator Małgorzata Kuźniar-Plota z warszawskiego oddziału IPN wskazuje na ogromną ilość materiałów oraz przesłuchiwanych świadków. Dodatkową trudność w śledztwie sprawia "chłodne" stanowisko strony rosyjskiej w kwestii udostępniania materiałów. Te z kolei mogą mieć istotne znaczenie w ewentualnym sformułowaniu aktu oskarżenia.
Dotychczas okazano nam 67 tomów dokumentów. Do pozostałych, według naszych doniesień, 110-180 tomów nie mamy dostępu. Jeżeli Rosjanie nie okażą nam tych materiałów, można się spodziewać, że nasza wiedza w śledztwie będzie uboższa. Należy domniemywać, iż są one bardzo istotne. Kiedyś będziemy musieli stanąć przed takim dylematem, że jeżeli strona rosyjska nadal będzie je utajniać, nie będziemy dysponować zawartymi w nich cennymi informacjami. Jeżeli Rosjanie zadeklarują, że nigdy nam ich nie udostępnią, będzie musiała zapaść jakaś nasza decyzja końcowa, uwzględniająca ten niepełny stan naszej wiedzy - martwi się prokurator Kuźniar-Plota.
Zaznacza, że każde śledztwo musi mieć swój kres. Może ono być zakończone aktem oskarżenia albo postanowieniem o umorzeniu. Jeśli nie będziemy mogli zgromadzić materiałów, które pozwolą na ustalenie konkretnych sprawców, ich zakresu odpowiedzialności i tego, że oni jeszcze żyją, wtedy nie będzie można sformułować aktu oskarżenia, a to oznacza umorzenie sprawy - konkluduje. (PAP)