Śmierć rosyjskiej celebrytki. Ciało wyłowiono z rzeki
Z rzeki w Petersburgu wyłowiono ciało kobiety. Według opinii śledczych należy ono do rosyjskiej gwiazdy reality show, która zaginęła kilka tygodni temu. Policja bierze pod uwagę, że było to morderstwo.
28-letnia rosyjska gwiazda reality show, Anastasia Kochervey, zaginęła na początku sierpnia. Wtedy bowiem przestała odpowiadać na wszelkie telefony i wiadomości. Z kolei 13 sierpnia z petersburskiej rzeki wyłowiono ciało kobiety. W środę śledczy potwierdzili, że ich zdaniem należy ono do zaginionej celebrytki.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Ciało było w samej bieliźnie
Wyłowione ciało kobiety miało na sobie jedynie bieliznę. Na plecach znajdował się tatuaż przedstawiający karty do gry. Policja twierdzi, że nie było to przypadkowe utonięcie. Jej zdaniem Anastasia Kochervey została zamordowana. Jak twierdzi jedna z uczestniczek rosyjskiego reality show, Olesya Malibu, rosyjska celebrytka ostatnio cierpiała na poważne "problemy z nadużywaniem narkotyków i alkoholu" i tym samym "mogła wpaść w złe towarzystwo, które wpędziło ją w kłopoty". Wspomniała także o poznanym w Moskwie mężczyźnie, który miał grozić Kochervey śmiercią. Kobiety ostatni raz miały ze sobą kontakt kilka tygodni temu.
Gwiazda reality show
Anastasia Kochervey stała się w Rosji popularna po tym, jak wystąpiła w tamtejszych reality show. Najpierw był to "Dom-2", program, w którym buduje się dom, jednocześnie szukając partnera. Następnie brała udział w "Let's Get Married".
Alexander Benkhin, przyjaciel Kochervey, stwierdził, że kobieta była bardzo utalentowana. Podkreślił, jak wiele osiągnęła - w młodości była niepełnosprawna i nie mogła chodzić. Dzięki determinacji pokonała tę przeszkodę i nawet zajęła się kulturystyką.
Zobacz też: "Radioaktywny" przedmiot spadł z nieba. Odkrycie na farmie w Azji
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski