SLD protestuje przeciwko "gilotynie rządowej"
SLD zaprotestował przeciwko "gilotynie rządowej", czyli odrzucaniu przez sejm wniosków i projektów ustaw składanych przez kluby opozycyjne. Sojusz chce, by tą sprawą zajął się w trybie pilnym Konwent Seniorów.
W środę posłowie odrzucili trzy wnioski SLD o uzupełnienie porządku obrad sejmu. Sojusz chciał, aby posłowie wysłuchali informacji rządu na temat stanu infrastruktury i bezpieczeństwa transportu kolejowego w Polsce, informacji rządu na temat realizacji art. 20 nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, a także by sejm przeprowadził pierwsze czytanie projektu ustawy o świadomym rodzicielstwie.
- Mamy dość gilotyny rządowej - oświadczył na konferencji prasowej po głosowaniach w sejmie rzecznik SLD Dariusz Joński. Jak podkreślił, nie może być tak, że opozycja składa wnioski i projekty ustaw a później są one odrzucane. Joński zauważył, że ten problem dotyczy wszystkich partii opozycyjnych.
- Tak nie powinien pracować sejm - ocenił Joński. Zapowiedział, że SLD będzie protestować przeciwko takim praktykom. Sojusz oczekuje też, że sprawą zajmie się "w trybie pilnym" Konwent Seniorów.
Poseł Tadeusz Tomaszycki, odnosząc się do odrzuconego wniosku o uzupełnienie porządku obrad o informację rządu ws. zmian w ustawie o emeryturach i rentach z FUS, przypomniał, że to rząd przygotował w 2012 roku zmiany w prawie, które podniosły wiek emerytalny kobiet i mężczyzn do 67 lat. - Ale wprowadzając te zmiany nie podjął stosownych działań, choć wśród osób po 50. roku życia drastycznie wzrasta bezrobocie - podkreślił Tomaszycki. Dlatego, dodał, SLD domagał się od rządu informacji na ten temat i chciał, by sejm debatował nad taką informacją.
W ocenie Tomaszyckiego rząd nie realizuje programów aktywizujących zawodowo osób w tym wieku. - Dlatego nie wywiązuje się z ustawy i łamie prawo. To zaniechanie będzie dużo kosztować, bo osoby bezrobotne po 50. roku życia zdane są tylko na siebie i egzystują w bardzo trudnej sytuacji materialnej czekając do 67. roku życia - argumentował poseł.
Poseł Marek Balt ocenił, że za głosowanie przeciw wprowadzeniu do porządku projektów ustaw autorstwa SLD odpowiadają - oprócz posłów PO - także posłowie PiS.
Jako przykład podał środowe głosowanie nad wprowadzeniem pod obrady Sejmu projektu ustawy o świadomym rodzicielstwie. Projekt SLD zakłada liberalizację przepisów aborcyjnych. - Domagaliśmy się, żeby Polska żyła w normalności i nie miała podziemia aborcyjnego. Nasz projekt został odrzucony większością głosów przez koalicję PO-PiS. Sejm jest od rozmowy i od trudnej polemiki, a nie od wyrzucania ustaw, które nie są po myśli PO, do kosza - mówił Balt.
Projekt SLD zakłada legalną aborcję do 12. tygodnia, refundację środków antykoncepcyjnych i 3 prób zabiegów in vitro ze środków NFZ oraz edukację seksualną od 1. klasy podstawówki.
W środę przeciw wprowadzeniu tego punktu do porządku obrad głosowało 368 posłów, "za" - było 61, jeden poseł wstrzymał się od głosu.