SLD podzielony ws. ewentualnego startu w koalicji
W sobotę Rada Krajowa SLD ma zdecydować, czy Sojusz wystartuje w wyborach parlamentarnych pod własnym szyldem, czy w koalicji. W piątek dyskutować o tym będzie zarząd SLD. Według polityków Sojuszu, głosy w partii są podzielone; wątpliwości budzi m.in. ewentualna rezygnacja z szyldu SLD.
Rozmowy o wspólnym starcie lewicy - m.in. SLD, Twojego Ruchu i Zielonych - toczyły się pod auspicjami OPZZ.
Według nieoficjalnych rozmów PAP z politykami Sojuszu, podział w partii przebiega mniej więcej "pół na pół" - część działaczy chce samodzielnego startu, obawiając się tego, że koalicja oznacza rezygnację z szyldu SLD i 8-procentowy próg wyborczy; inni chcą jak najszerszego porozumienia i startu pod inną nazwą - w tym kontekście wymieniana jest "Zjednoczona Lewica".
- Podział w partii ma charakter pokoleniowy. Starsi działacze chcą koniecznie pozostać przy nazwie SLD, młodzi opowiadają się za otwartą lewicą - mówi PAP jeden z rozmówców. Inny dodaje: "Wątpliwości dotyczą głównie zmiany nazwy. Niektórzy obawiają się, że starszy elektorat SLD może nie być z tego zadowolony - SLD to w końcu pewna marka. Chodzi o to, by nie było tak, że ludzie pójdą na wybory i nas nie znajdą na listach".
Partia zamówiła specjalne sondaże, które mają dać odpowiedź na budzące najwięcej wątpliwości pytania - czy zrezygnować z szyldu Sojuszu i w jakiej formule wystartować w jesiennych wyborach.
SLD chce porozumienia, ale potrzebuje głębokiej dyskusji, rozważenia wszystkich "za" i "przeciw", by wybrać najlepszą możliwość i aby lewicy nie zabrakło w przyszłym parlamencie - tłumaczy w rozmowie z PAP rzecznik Sojuszu Dariusz Joński.
Według niego, piątkowy zarząd SLD po dyskusji ma przyjąć rekomendacje dla Rady Krajowej, która w sobotę podejmie ostateczną decyzję. Joński podkreśla, że w dyskusji trzeba uwzględnić m.in. to, że ewentualny start w koalicji oznaczałby 8-procentowy próg wyborczy, a także zmianę nazwy, co - jak mówi - "jest obarczone dużym ryzykiem".
Pytany o opinie w partii, odpowiada, że są różne. - Są głosy, które są za koalicją i takie, by zostać przy szyldzie. Nie ma jednomyślności - mówi rzecznik Sojuszu.
Za koncepcją budowy wspólnej, szerokiej lewicy opowiada się sekretarz generalny Sojuszu Krzysztof Gawkowski. Jego zdaniem potrzebne jest porozumienie, dzięki któremu lewica będzie na jesieni alternatywą dla prawicy. - W takich trudnych czasach trzeba podejmować decyzje ofensywne, które też dają perspektywę, że będziemy walczyć o szeroką obecność lewicowych parlamentarzystów w przyszłym Sejmie - podkreśla Gawkowski.
Pytany o nazwę "Zjednoczona Lewica", mówi, że jest jej zwolennikiem. - Jest szeroka, łączy wszystkich i nikogo nie dzieli - uważa.
Innego zdania jest wiceszefowa Sojuszu prof. Joanna Senyszyn, której nazwa się nie podoba. - Uważam, że teraz ugrupowaniom nadaje się nowocześniejsze nazwy, które coś obiecują, mają coś w zanadrzu, a nie tak "kawa na ławę" - mówi Senyszyn.
Odnosi się również do porozumienia programowego, co do którego wstępnie porozumiały się na początku lipca ugrupowania lewicowe - w tym SLD, Twój Ruch i Zieloni. Wokół tego porozumienia ma zostać zawiązana przyszła koalicja. Według wiceszefowej SLD, program ten jest kompromisowy, ale zawiera zbyt mało elementów światopoglądowych. Tymczasem - jak mówiła - to przede wszystkim one odróżniają obecnie lewicę od innych ugrupowań - które również obiecują Polakom programy socjalne. - Program SLD w części dotyczącej świeckiego państwa jest bez porównania lepszy - zwraca uwagę.
Także Senyszyn mówi o różnych opiniach w partii odnośnie przyszłej drogi SLD. Pytana, jaka - według niej - byłaby najkorzystniejsza dla Sojuszu, odpowiada, że pójście do wyborów pod szyldem SLD, z działaczami różnych ugrupowań na listach.
Zdaniem Katarzyny Piekarskiej SLD ma trzy możliwości: samodzielny start pod własnym szyldem, start w szerokiej koalicji albo zaproszenie na listy Sojuszu lewicowych osób. Podkreśla, że sama jest zwolenniczką szerokiego porozumienia. - Myślę, że trzeba mierzyć wysoko i nie bać się tych 8 proc. Sądzę, że potencjał na lewicy jest naprawdę bardzo duży. Zawsze powtarzam, że kluczem do sukcesu są ludzie - mówi. Dodaje, że połowę "jedynek" powinny objąć kobiety.
Zwraca jednocześnie uwagę, że na ewentualne wypromowanie nowej nazwy zostało niewiele czasu. Odnosząc się do propozycji "Zjednoczona Lewica" podkreśla, że ludzie mogą nie do końca orientować się, co jest "składową" tej nazwy. - Poza tym nie wiadomo, czy to będzie nazwa "Zjednoczona Lewica" czy jakaś inna, wszystko jest jeszcze przed nami - dodaje.
Odnosząc się do weekendowych spotkań Sojuszu, Piekarska mówi: "Wszystko jest możliwe, ale jestem przekonana, że podejmiemy najlepszą decyzję, by lewica była w Polsce w przyszłym parlamencie mocno reprezentowana".
Według rzecznika SLD, na razie "nie ma żadnych ustaleń dotyczących 'jedynek'" na listach ewentualnej koalicji. We wtorek Piotr Szumlewicz - doradca OPZZ, który uczestniczył w rozmowach przedstawicieli lewicy - mówił, że na razie rozdzielono "jedynki" pomiędzy kierownictwo partii - wstępnie listę w Warszawie miałaby otworzyć współprzewodnicząca TR Barbara Nowacka, w Gdyni - szef SLD Leszek Miller, a w Lublinie - współprzewodniczący TR Janusz Palikot.
Oprócz SLD, także władze Twojego Ruchu i Zielonych spotkają się w sobotę, by podjąć ostateczną decyzję, czy jesienią wystartują w koalicji.
Ugrupowania lewicowe wstępnie porozumiały się na początku lipca co do wspólnego minimum programowego. W rozmowach o wspólnym starcie w wyborach brało udział łącznie ponad 30 organizacji - partii i stowarzyszeń. Poza SLD, Zielonymi i Twoim Ruchem były to m.in.: Unia Pracy, Partia Demokratyczna, Wolność i Równość, Ruch Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza i Polska Partia Pracy.